Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2009, 22:10   #93
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Rozmowa z uratowanym przez Morana Nieskończonym nie zajęła Valerii wiele czasu. Od Groffa dowiedziała się, że miał dostarczyć jakąś pilną przesyłkę do Lorda Toh’Otha, ale coś poszło nie tak. Szedł przez jakąś ciemną alejkę, kiedy nagle zauważył tajemniczego mężczyznę. Zaraz po tym pojawiły się bestie, i Groff zaczął uciekać i zgubił paczkę… Valeria zapewniła Nieskończonemu bezpieczny powrót do wschodniej dzielnicy. Sama nie wróciła od razu do domu. Spokojnym krokiem spacerowała po mieście bez żadnego większego celu. Obserwowała ruch na zatłoczonych ulicach, kierując się do centrum Dzielnicy Ziemii.
Dotarła do kwadratowego placu, na którym stała rozległa, prostokątna platforma. Stworzona była z twardego kamienia o kolorze jasnego piasku. W paru miejscach zrobiono schody, prowadzące do kolorowych ogrodów umieszczonych na wzniesieniu. Po środku wznosiło się ku niebu ogromne drzewo o złotych liściach. Poczuła, że musi tam iść i chociaż na chwilę wsłuchać się w dźwięki przyrody.
Secret Garden
- Tanowu… - powiedziała z podziwem.
Valeria usiadła na ozdobnej ławce przy wielkim konarze drzewa. Zawsze podziwiała to miejsce… Według legend, z owoców tego drzewa narodzili się pierwsi Nieskończeni. Owa legenda dosyć niedawno stała się jedną z najbardziej popieranych tez o powstaniu skrzydlatej rasy. Dla dziewczyny, było to miejsce dobrych wspomnień. Pamiętała, gdy jako małe dziecko przychodziła tu wraz ze swoim bratem. Chociaż zawsze byli otoczeni przez straż, doskonale się tu bawili, biegając na polanie z której wyrastało Tanowu. Było to też miejsce, kiedy podczas pewnej bezsennej nocy po raz pierwszy spotkała Arnthaniela…
Kiedy Valeria pogrążyła się w roztargnieniu, w okolicy nagle zapadła głucha cisza. Było to o tyle dziwne, gdyż odgłosy zwierząt, śpiew ptaków i brzęczenia owadów były w tym miejscu wszechobecne. Panna Brighfeather natychmiast się ocknęła i wstała z miejsca. Otoczył ją przejmujący chłód… Nagle poczuła podmuch wiatru za plecami. Odwróciła się szybko, by dostrzec ciemny kształt, który szybko znikł przy najbliższym żywopłocie. Szum liści… Valeria obracała się dookoła. Lekki podmuch… Znowu coś się poruszyło. Dziewczyna czuła narastające napięcie. Położyła dłoń na głowicy miecza i dalej obserwowała. Za jej plecami… trzask gałęzi. Błyskawicznie się odwróciła. Stanęła w osłupieniu.
Tuż przed Valerią stała Drulia’Ann, a raczej jej na wpół przeźroczyste odbicie. Z niewidzącym wzrokiem, bladą skórą i podkrążonymi oczyma wyglądała przerażająco. Stała w bezruchu, lecz po chwili z jej ust wydobył się głos.
- Nadchodzi czas… pospieszcie się… Pożeracze… są coraz bliżej… Pomocy… - jej głos był zimny i wywoływał na skórze Valerii nieprzyjemne dreszcze.
Dziewczyna przełknęła ślinę.
- Jak… jak ci pomóc? Gdzie jesteś? Jak mamy cię odnaleźć? – zapytała z wahaniem.
- Jestem tam, gdzie cztery potęgi spotykają się w jednym miejscu… Na niebie widzę cztery klejnoty otoczone przeklętym blaskiem… Pospieszcie się…
Po wypowiedzeniu ostatnich słów widmo rozmyło się w powietrzu . Valeria odwróciła się, żeby wyjść z tego parku, gdy przed sobą spostrzegła czarną wronę. Ptak sfrunął na ziemię i otoczyła go czarna, bezkształtna mgła, powoli przybierając kształt człowieka ze skrzydłami. Valeria poznała go.
- W końcu jesteśmy sami, kochana siostrzyczko.
Przed jej stopami upadł złoty liść…


Lilianne drzemała na fotelu w salonie, na kolanach mając jakąś grubą księgę o magii wody. Nagle zerwała się na równe nogi. Oddychała ciężko, a na jej czole pojawiły się kropelki potu.
- Valeria… - wydyszała.
Miała już biec na górę, gdy zobaczyła Satanera, który właśnie schodził do posiadłości. Szybko do niego podbiegła.
- Valeria… Grozi jej niebezpieczeństwo… Musimy coś zrobić! – prawie krzyknęła.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 08-12-2009 o 19:17.
Endless jest offline