Zimno dawało się mu we znaki, choć dobrze to skrywał . Jako mnich podróżował wiele i nauczył się radzić sobie z pogodą wszelaką - chłodem, piekącym słońcem, dusznymi i wilgotnymi dniami.
Wioska nie była niczym specjalny, ot jedna z tysięcy, skrytych pośród zielonych gór Krainy Bogów. Jeszcze spoglądając na nią z daleka, jego uwagę przykuła wyjeżdżająca karawana. " Pojazdy ... kołowe ? To musi być karawana bakufu..."jego ręka sama powędrowała na rękojeść katany. Nigdy nie mógł być pewien kogo spotka. Wielu popleczników Ieyasu zginęło od jego miecza, a ich rodziny przepełniała żądza zemsty. Dłoń spoczęła na klindze spokojnie, niczym kobieta układająca się na futonie.
Widząc mon rodziny Haga na wozach, nie był zaskoczony. " pies Shogunatu..."Zapewne każdy z jego towarzyszy wiedział, że to ludzie Tokugawy. Jeśli nie rozpoznawali monu rodziny Haga, sam fakt iż karawana przemieszczała się przy pomocy wozów - pojazdów kołowych zakazanych na szlakach cesarskich - mógł im ową myśl podsunąć.
Przez myśl nawet nie przeszło mu aby zaatakować. Nie chodziło raczej o przewagę liczebną , gdyż już dawno postanowił , że jeśli zginąć ma w walce, to walcząc z Tokugawą.
Przesądziło raczej jego zobowiązanie wobec klanu Kiso, jak i samej Ameiko-sama. Nie obdarzył żadnego z przechodzących samurajów swym spojrzeniem, traktując ich niczym powietrze.
Kolejnym zaskoczeniem dla niego była świątynia Amaterasu. Zazwyczaj świątynie w takich miejscach poświęcone były lokalnym, mniej znanym Kami. Ta jednak była poświęcona Pani Słońce. " Że też wiatr nigdy nie rzucił mnie wcześniej w te strony, jak robi to z wysuszonymi liśćmi jesienią."
Wiedział też, że to tutaj skieruje swoje pierwsze kroki, gdy tylko rozeznają się w sytuacji w mieście.
Przed wejściem do zajazdu, zdjął swoje masywne, drewniane geta, które do tej pory nadawały swym stukaniem rytmu jego podróży. natychmiast również poczuł ulgę - stopy nareszcie mogły odpocząć od twardych butów. Podobnie zareagował na miłe ciepło panujące w budynku. - Podaj Ocha.- wydał dziewce polecenie, nawet na nią nie spoglądając. Może był człowiekiem fali - roninem, ale dalej posiadał swój samurajski honor. Eta jest eta, kupiec jest kupcem, chłopka chłopką, a samuraj samurajem. Tak mówiły nauki konfucjusza, i nie zamierzał postępować wbrew nim.
Skrył dłonie w obszernych rękawach białego kimona, zerkając na twarze towarzyszy. Przez większość drogi milczał, dlaczego teraz miałoby być inaczej ?
__________________ "...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys" |