Krasnoluda zdziwiła salwa dość ostrych odpowiedzi przyszłych kompanów w kierunku jednego z szefów. Stormak słuchał z boku odzewu pretensji. Mieli rację, ale czarodziejowi zdawało się, że kupiec zaraz wybuchnie i podrze nowopodpisane umowy. -Dobra, już dobra.- burknął unosząc rękę porozumiewawczo -Zrozumieli o co nam chodzi.- dodał po chwili. Nie bronił Szarookiego, wszak sam zaczął serię ciętych ripost, jednak wolałby płynąć w takim zestawieniu kompanów jak teraz, a jeśli dalej tak będą kupcowi pyskować to tamten poradzi jeszcze zerwać jeszcze świeże umowy. -Kiedy wyruszamy?- odezwał się do Gothura. -W umowie nie ma słowa, że każda zdobycz trafia do pracodawcy, więc sprawa dla nas oczywista.- wyraził swoje zdanie, po pytaniu Bronthiona. -No i ostatnie pytanie, panie szefie.- znów wejrzał na krasnoluda w zielonym wdzianku. -Zatem nie mamy określonego zadania? Uratować jak najwięcej zaginionych, zabić jak najwięcej tubylców, czy ktokolwiek narobił tego rozpierdolu, a może spróbować odbić cały towar z tamtych magazynów?- odpowiedź była mu znana. Krasnolud wolał się jednak upewnić. Czarodziej poprawił pasek i podparł się na kosturze. |