Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2009, 18:26   #119
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Ciekawe, co by się stało, gdyby trafił..."
Zdecydowanie mało rozsądna myśl przemknęła przez głowę Ekharda. Na szczęście rozsądek okazał się silniejszy, niż niezdrowa ciekawość i Ekhard szybko przykucnął.
Gwałtowne, zamaszyste gesty mają jedną, zasadniczą wadę - po wykonaniu takiego ruchu zazwyczaj traci się równowagę, a nawet jeśli ten pech ominie machającego bronią, to raczej małe są szanse, by oręż wrócił na swoje miejsce by ochronić właściciela przed kontratakiem.
A że trudno takiej sytuacji nie wykorzystać, zatem i Ekhard nie miał zamiaru czekać. Wyprowadzone z przyklęku pchnięcie nie napotkało żadnej przeszkody w drodze do celu. Trafiony zdecydowanie nieuczciwie, bo nieco poniżej pasa, ork wrzasnął ponownie. Cofnął się o krok. A potem rozpaczliwie zamachał łapskami w daremnej próbie odzyskanie równowagi utraconej w wyniku spotkania cofającej się stopy ze złośliwą nierównością powierzchni.
Krzyk bólu zmienił się w pełen przerażenia wrzask, który cichł powoli w miarę jak krzyczący oddalał się, spadając coraz niżej i niżej.
Nagła cisza oznajmiła nagły koniec lotu.

Ekhard wyprostował się i rozejrzał.
Francesca wygramoliła się już z powrotem na ścieżkę, lecz zamiast przyłączyć się do walczących, albo też wziąć nogi za pas, prowadziła - nie wiedzieć czemu - jakiś dialog ze stojącym niedaleko niej snotlingiem. Nawet - czego Ekhard już całkiem nie potrafił zrozumieć - zniżyła się do poziomu stworka i uklęknęła. Może by móc popatrzyć mu prosto w oczka? A może nie chciała wzbudzać w snotlingu poczucia niższości? Kto to mógł wiedzieć... Któż mógł zrozumieć psychikę kobiet...
- Nie baw się z nim - krzyknął. A potem zagadkowe zachowanie Franceski wyleciało mu z głowy.
Sytuacja na placu boju zmieniła się diametralnie. Do kotłujących się obok barykady orków i obrońców dołączył kolejny ork, jakby nieco większy od pozostałych. I zdawać się mogło, że w tym momencie sytuacja po tej stronie świerkowej zapory jakby się pogorszyła...
Czy atakowanie orka stanowiącego największe zagrożenie było w pełni celowe? Człowiek zacznie atakować takiego osiłka, a tu z boku podsunie się byle chmyz i narobi kłopotów. Lepiej zatem wyeliminować tych słabszych... A jeden taki ork akurat się nasunął...
Ostrze wbiło się w ramię orka. Ten wrzasnął a potem, miast odpłacić pięknym za nadobne, odwrócił się na pięcie i rzucił do ucieczki.
Ekhard nie miał zamiaru go gonić. Tuż obok miał wrogów pod dostatkiem.
 
Kerm jest offline