Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2009, 20:03   #29
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Krasnolud wysłuchiwał pyskówki kolejnych rekrutów z lekkim uśmiechem na ustach.
- Proszę , proszę ! Mam nadzieje, że machacie równie dobrze mieczem co tymi niewyparzonymi ozorami ! Wspaniale ! Macie szczęście, że nie mam zamiaru wam matkować i kolejno wam ich wyparzyć...- trzasnął ręką w stół rechocząc. Może i starali się go obrazić, lecz kim dla niego byli ? Mierne istoty, idące za złotem, niczym osioł za marchwią zawieszoną na wędce - tak ich spostrzegał. Złota mu nie brakowało i nie zapowiadało się aby kiedyś zabraknąć miało. To dawało mu pozycję, której oni szybko nie osiągną, a czy warto się przejmować docinkami kogoś z nizin społecznych ?

Shila zgromiła go wzrokiem.
- Panie Gothurze, wystarczy !- odgarnęła nerwowo kosmyk włosów, który opadł jej na twarz. - Odpowiadając na wasze kolejne pytania... Nie wiemy ilu jest tubylców, co więcej nie wiemy też jakim sprzętem dysponują... Dzięki poczciwości Admirała Hervela...- ostatnie zdanie wycedziła niemal przez zaciśnięte zęby, zerkając w stronę marynarza, stojącego nieopodal stołu.

- Te ! Paniusia się uspokoi, bo tak wytrzeszczone ślepia zaraz na stół wypadną !- zerknął w kierunku pyskatych rekrutów. Przy grupie z
rekrutowanej wczoraj wypadali nieźle... Choć on by im gęby zaszył.
- Ja nie jestem żadnym tam piechurem bohaterem narodu ! Ci ginął najszybciej. Ja miałem ich tam dowieść i zabrać towar...A , że jakiś wasz "wykwalifikowany" zwiadowca dał dupy za mniej niż miedziaka , to nie moja wina ! Ja karku nadstawiać nie będę. - skrzyżował ręce na piersi.- Jeśli coś wam w tym doskwiera, śmiało ! Szukajta se innego pilota. Ale dam sobie własną armatę uciąć ! Żaden z tych statków już nie wróci...

Przez krótką chwile panowała cisza. Trójka kupców wymieniła niepewne spojrzenia. Hervel wiedział, że nie mogą sobie pozwolić na utratę czasu w postaci poszukiwania nowego kapitana.
Admirał widząc to uśmiechnął się wrednie.
- Tak myślałem...- sapnął dumnie, po czym zwrócił się do rekrutów.- Galeon to nie zasrany statek wycieczkowy ! A miejsca na tym większym, transportowym wiele nie zostało... Płyniecie ze mną, i mam gdzieś co oni wam powiedzą . Na moim statku nie ma nierobów, i każdy na michę smakowitej papki i pajdy chleba z bryndzą zapracować musi ! Tak więc jeśli będzie trza, szorować pokład będziecie. - uniósł palec wskazujący.- A ni radze pyskować... Na okręcie nie ma protestów. Są bunty, a ja im szybko ucinam łeb.

Anathan wymownie spojrzał w kierunku Hervela. " Prostak...". Jego słowa były jednak prawdą. Na okręcie, to kapitan był panem i władcą.
- Powracając do waszych inszych pytań- zaczął spokojnie. Wiele go to kosztowało wysiłku.- Wszystko co zdobędziecie w boju jest wasze. Zastrzegamy sobie jedynie prawo do surowców maści wszelakiej. - spojrzał na kapłana Tymory.- Nie jesteście jedynymi rekrutami, Panie Mordimer. Mam nadzieję , iż do jutra będzie was setka- nie dodał jednak, iż reszta rekrutów wypada przy nich niezwykle blado. " Cóż poradzić...?"- Cele wasze... Wszystkim rozporządzać będzie pan Arin Sarebous... Na światło Lathandera, gdzież on się podziewa ?- spojrzał na swych towarzyszy, którzy jedynie pokręcili głowami.

W tym momencie do magazynu powrócił Tarev. Podbiegł zdyszany do swego pana i wyszeptał mu coś na ucho.
- Aresztowany ?! Jak to aresz...- sługa dodał coś szeptem.- Sytuacja nie prezentuje się zbyt dobrze...- usiadł widocznie zdruzgotany , tym co usłyszał.- Pan Sarebous został zatrzymany przez straż miejską, za pijackie rozboje na ulicy.- pomasował się po skroni.

- Za pijackie rozboje ?!- warknął Szarooki.- Znaczy, że jak ? Jak to możliwe ?! Dzień w dzień ochlapusy się na ulicach po mordach trzepią i nic ! A teraz nagle go spętali ?
Anathan pokiwał głową.
- Święto Księżyca... W tym okresie władze są bardzo uczulone na ład publiczny... Żeby to jasna cholera. Tarev, gdzie go trzymają ?
- We wschodnim posterunku, panie.
- To ten mały drewniany budynek w biedniejszej dzielnicy ? Wspaniale.
- wstał i skierował swoje kolejne słowa w kierunku rekrutów.- Sto pięćdziesiąt złotych monet do podziału, jeśli znajdziecie sposób aby go stamtąd wyciągnąć. Do jutra ukryjemy tego ochlejmordę w dokach...

Gdyby w Ponpette drzemał choć mały potencjał magiczny, zapewne teraz płomienie trawiły by wszystko wokoło.
Wstała i rzuciła na stół sakwę złota.
- Sto monet, na wydatki z tym związane. Idźcie do wschodniej dzielnicy i porozmawiajcie z Dranelem. To starszy szeregowiec straży miejskiej... Za odrobinę kruszcu pomoże wam rozwiązać sprawę. Który z was gotów złotem się zająć ? - popatrzyła po gromadzie. Oczywistym było, że potrzebują jednej osoby spośród nich, która wszystkim pokieruje. I choć z ich temperamentem , słowa te były niczym wkładanie patyka w mrowisko, nie można było pozostawić tego przypadkowi.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline