Trochą się zdziwił słysząc, że ich przyszły dowódca, siedzi w celi i to za co? Oczywiście za pijaństwo, za cóż innego można było siedzieć w tym mieście i to w trakcie święta? No może wymyśliłby kilka innych rzeczy ale za to ludzie byli wpychani za kratki w szczególności. Trochę zmartwił go pomysł odbicia więźnia, nie powinno się tak załatwiać spraw. Po wypowiedzi Hervela mało nie parsknął śmiechem.
- Szorować podłogi? Za miskę strawy? Panie admirale chyba się coś panu pomyliło? Rozumiem oczywiście, że pan będzie dowodził na okręcie i bynajmniej, nie chcę wszczynać żadnego buntu, jak ktoś poprosi zawsze mogę pomóc, ale nie wyobrażaj pan sobie za dużo. - Przy swoim wywodzie uśmiechnął się lekko, i co bystrzejsi mogli zauważyć w tym uśmieszku kpinę.
- A co do pana Sarebousa, to niestety nie mogę pozwolić na takie łamanie prawa, żeby strażników miejskich zabijać, albo ogłuszać i więźnia w nocy wykradać panie Stormak.
- Sądzę że znam lepszy na załatwienie tej sprawy. - Tu spojrzał na Panią Pompette.
- Przedstawiałem się jako kapłan błogosławionego Helma, czy nie tak? A jak chyba wszyscy wiecie, większość dowódców straży miejskiej to też Kapłani Chroniącego. Zresztą sam byłem strażnikiem jakiś czas i mam tam wielu znajomych. Nie twierdzę że wejdę do posterunku i za chwilę wyjdę z dowódcą, ale moje znajomości poparte złotem Pani Pompette mogą zdziałać cud. Oczywiście jeśli to zawiedzie, to wtedy umywam ręce bo bez pana Sarebousa wyprawa chyba się nie uda, a przynajmniej się opóźni, mam rację? Wtedy możecie wprowadzić swój plan w życie, ale ja do niego nie dołączę. W takim razie wybieraj pani, który plan bardziej Ci pasuje? - Po dłuższej przemowie potoczył wzrokiem dookoła i czekał na reakcję. |