Kompani zaakceptowali jego plan. Przynajmniej większość. Po komentarzu Bronthiona czarodziej uniósł nieznacznie lewą brew i oparł ręce na biodrach. -Ty to bystrzak jesteś.- burknął kręcąc głową z podziwu -Jestem pełnoprawnym członkiem gildii magów z Waterdeep, jeśli mnie tam ktoś zauważy – a jest to możliwe o świcie – to nie tylko mnie wypierdolą z gildii ale pewnie jeszcze spędze kilka lat w lochach za napaść na posterunek i przedstawicieli prawa. Kto więcej straci?- spytał. -Przecież wiem, że nocą byłoby nam sto razy lepiej odbić kogoś z więzienia, ale tak się składa, że nim przygotuję nowe zaklęcia muszę odpocząć i tego wieczoru nie dam rady tego zrobić, zaś do jutra wieczora mamy czas tamtą łajzę wyciągnąć z tarapatów.- wyjaśnił tę część planu, która dla innych była niezrozumiała. -Jak dla mnie propozycja sługi Wiecznie czujnego jest lepsza i trochę mniej inwazyjna, że tak to ujmę.- kontynuował. -Na pieniądze każdy strażnik jest łasy, dobrze wiemy jak im płacą za taką robotę.- kontynuował przestępując z nogi na drugą nogę. -W ten sposób stracimy złote monety, ale nic więcej. Szturmem wiele ryzykujemy.- Brodacz spojrzał na unoszącego się z tyłu Paula. Szorowanie pokładu akurat zwisało mu jak kotwica obok burty. Dzięki specjalizacji w swej szkole potrafił przyzwać niewiadzialną istotę z innego planu, która za niego złapie za szczotę i będzie pucować pokład. |