Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2009, 16:13   #84
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Władca Bestii wszedł do pomieszczenia, szczelnie zamykając za sobą drzwi. Jego odziany w biel przyjaciel podtrzymywał na dłoni coś, co przywodziło na myśl piaskową figurkę. Specjalista magii arkanum bez trudu rozpoznał owe zaklęcie. Nietypowa, acz skuteczna forma magicznej komunikacji. Mógł jedynie domyślać się z kim rozmawiał kapłan.
- Więc co teraz? Masz jakieś określone plany na dzisiaj? Takie, które nie zakładają włóczenia się po gigantycznych cmentarzach pełnych nieumarłych?
Zielone ognie nie spojrzały na młodzika. Zamiast tego wpatrywały się w świat znajdujący się za oknem. Wychudzona dłoń o poczerniałej skórze zacisnęła się na piaskowej emanacji, całkowicie ją rozpraszając. Niewielkie drobinki posypały się na ziemię jak spadające głowy.
- Teraz? Wracam do domu. Natychmiast.
Randall zmrużył ślepia. Po raz pierwszy ukazał na twarzy niezrozumienie.
- Huh. Myślałem, że chcesz znaleźć zabójcę twojego biednego mniszka?
- Pojawiły się ważniejsze sprawy. Takie, które wymagają mojej natychmiastowej uwagi.

To było dosyć nietypowe. Czarnowłosy czarodziej co prawda nie znał zmarłego założyciela klasztoru, więc nie mógł określić panujących relacji. Właściwie to miał los Koryniona w głębokim poważaniu, więc nie zamierzał się w to zagłębiać. Jednak fakt, że Aeron ustanowił sobie nowy cel tak szybko, ujawniał powagę zaistniałej sytuacji.
- Kłopoty na domowym froncie, co? Ktoś znowu depta wasz ogródek warzywny? Heh.
- Tym razem to nie takie proste. Sprawy mocno eskalowały od ostatniego razu.

Sługa Pustyni zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Zmumifikowany sługa dzierżył resztę klamotów. Czarokleta przewrócił srebrnymi oczyma, odganiając od siebie powstający wokół dramatyzm. Jakby nigdy nic podwędził krzesełko i siadając na nim oparł się o ścianę.
- Super. To idę z tobą, skoro już wszystko uzgodniliśmy.
- Nigdzie nie idziesz. Reszta grupy potrzebuje twojej pomocy w rozwiązaniu tej za…
- Hej! Starczy tego. Pomagam ci z prostego powodu - bo chcę. Nie dlatego, że mi każesz. Nie dlatego, że jakiś stary piernik kopnął w kalendarz! Idę tam gdzie chcę. Robię to co chcę. A obecnie mam sporą ochotę na puszczeniem tego miejsca z dymem.

Srebro weszło w konflikt z zielenią. Ich spojrzenia mierzyły się przez kilka chwil. Bez słowa, bez żadnego gestu. Aż stało się oczywiste, że jedno z nich musi ustąpić.
- Dobrze. Za ile będziesz gotowy?
- Hej, zawsze jestem gotowy. Możemy ruszać nawet teraz. Chyba, że chcesz poinformować resztę tego cyrku o twoich najnowszych planach? Pożegnać się, mieć wzruszający moment?
- Nie. Poradzą sobie bez nas. A tłumaczenie im moich problemów to strata czasu. Przydałby się jednak ktoś, kto byłby w stanie zatroszczyć się o ich samopoczucie.
- Zostawię im mój najnowszy narybek. Przygotowałem ją na taką ewentualność.

Licz pokręcił głową, wyraźnie zdegustowany metodami działania swojego kompana. Tamten tylko się roześmiał. Jak dziecko robiące niewinnego psikusa swojemu opiekunowi. Kilka wyuczonych, tajemnych gestów. Potem otworzył się portal. Nadszedł czas wracać do domu.
 
Highlander jest offline