Albert Forster wrócił po godzinie i przeprosił za swoje spóźnienie. Wymawiał się tym, że w ostatnim czasie ma wiele spraw na głowie i nie na wszystko może znaleźć czas.
Jego gabinet był wyrazem szczególnego upodobania właściciela do porządku. Wszystko co się w nim znajdowało miało swoje wyznaczone miejsce. Dunin wiedział, że jakąś sprzątaczkę pewnie utrzymanie tego stanu wiele kosztuje. Forster usiadł przy dużym dębowym biurku, na którym w równych kolumnach piętrzyły się dokumenty w tekturowych teczkach. Na ścianie za plecami gospodarza, wisiał dużych rozmiarów portret wodza Rzeszy. Uchwycony w iście napoleońskiej pozie, był niemym świadkiem rozmowy obu panów.
Po słowach Dunina niemiecki urzędnik był wyraźnie skonfundowany. W zamyśleniu zapalił cygaro. Wiadomość o śmierci oficera mocno nim wstrząsnęła, gdyż zapomniał o dobrych manierach i nie zaproponował Tomaszowi by ten także się poczęstował. Wciągnął dym głęboko do płuc i wstał ze swojego skórzanego fotela. Wolnym krokiem podszedł do okna. Niezręczna cisza przedłużała się nie przyjemnie.
- Mówi pan, że Otto nie żyje - rzekł w końcu.
Nadal stał tyłem do Dunina. Jego postać otaczał gęsty, szary dym z cygara.
Gdyby nie okoliczności Tomasz mógłby się ucieszyć z tej chwili odpoczynku. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że mało spał i powoli zaczynał odczuwać nagromadzone zmęczenie. Teraz jednak świadomość, że rozmawia w dość przyjacielskiej atmosferze z urzędnikiem wrogiego państwa, które właśnie wypowiedziało wojnę Polsce, nie napawała go optymizmem.
Albert Forster wrócił do swojego fotela i rzekł:
- Panie Dunin widzę, że sprawy zaczynają się komplikować. Wiedzieliśmy, że pana przybycie uaktywni naszych wrogów. Nie spodziewałem się jednak, że odważą się na tak desperacki krok, jak zamach na pana. A teraz jeszcze informuje mnie pan, że oficer SS który miał zapewnić panu bezpieczeństwo. To i tak dobrze, że herr Mostowicz zawiadomił nas o pańskim przybyciu i mogliśmy zapobiec nieszczęściu.
Dunin tylko przytakiwał i siedział cicho. Dopóki nie padnie wprost skierowane pytanie, wolał zachować milczenie i zbierać kolejne cenne informacje. Z tego co mówił Forster to niepozorny redaktor jest o wiele większym graczem w tej rozgrywce niż można było początkowo sądzić. Dunin zaczynał widzieć siebie jako nic nieznaczącego pionka w wielkiej szachowej partii. Tylko ten pionek miał można by rzec decydujące znaczenie jeżeli chodzi o przebieg gry. Nie mógł się jednak łudzić, że ktokolwiek zawaha się go pozbyć w chwili gdy nie będzie już potrzebny. Musi teraz uważać na każdy swój krok i słowo, bo jedno nieopatrzne posunięcie może go wiele kosztować.
- Herr Mostowicz przedstawił nam dość jasno obraz sytuacji i wagę naszej misji.
- Rozumiem - przytaknął Dunin.
- Dlatego też musi pan wiedzieć, że jeżeli tylko coś pan będzie potrzebował to proszę się nie krępować. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by pomóc panu w realizacji zadania.
- Dziękuję panu bardzo.
- Zapytam wprost, czy poza umożliwieniem panu wejścia do banku mogę jeszcze w czymś panu pomóc?
- W tej chwili nic mi nie przychodzi do głowy - odpowiedział Dunin.
Był nad wyraz zdziwiony przychylnością i przyjaznym nastawieniem urzędnika wobec niego. Wyglądało na to, że jest to zasługą Mostowicza który udzielił SS i nowym władzą Gdańska wszystkich niezbędnych informacji. Pytanie czy to dobrze czy źle nie miało wcale takie oczywistej odpowiedzi.
- A czy ma pan gdzie się zatrzymać? Gdyż jak rozumiem hotel Jantar w obecnej sytuacji nie wchodzi w grę?
- No cóż...
- Rozumiem. Myślę, że może pan się zatrzymać na razie u mnie. Każe kierowcy zawieść pana do mojego domu. Zje pan coś, odświeży się i prześpi i nabierze sił. Myślę, że wejście do banku nie będzie możliwe wcześniej niż wieczorem. Do tego czasu walki na ulicach powinny już ustać i będziemy mogli bezpiecznie udać się do banku. Co pan na to?
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |