Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2009, 22:00   #623
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nizzre;
Iliamdrill szybko kalkulował w myślach. Konkurencja człowiek mag kontra wojownik drow była dla niego śmieszna. To oczywiste, co powinna wybrać Nizzre. Gatenowhere nie był jednak jakimś tam Hardym Potterem, był sprytny, przebiegły, zły, a do tego przystojny. Ciężka sprawa. Mroczny elf nie myślał nawet o swoich szansach na przegraną. Wychowany pod biczem i obcasem wiedział co nieco o kobietach i ułaskawianiu tych mistycznych istot. Do tego Iliamdrill był bystry i zdołał już zanotować kilka ciekawych faktów o jednookiej elfce. Oczywistym było dla drowa, aby ani na chwilę nie wypuszczać elfki z objąć w obecności Gate`a. Musiał się postarać i zrobić wszystko, aby zapomniała o tym człowieku w śmiesznych szatach. Zakładał, że nie będzie to trudne, ale na samą myśl o tym, co mogły zrobić aby zdobyć Nizzre dla siebie wstrząsał nim dreszcz. Plan był prosty – nie robić nic – ponieważ nie robiąc nic specjalnego, jak dotąd, zasłużył sobie na to, że mógł teraz trzymać tę elfkę w ramionach. Należy więc kontynuować to nic. Po drugie, jeśli mieczem nie można pokonać magii, lepiej podjąć walkę na płaszczyźnie płci. To oczywiste, że jeśli leje się dwóch równych sobie przeciwników, jest bardzo duża szansa, iż kobieta ostatecznie wstawi się za tym atrakcyjniejszym dla niej. Tu Iliamdrill również był dobrej myśli, musiał się tylko przemóc i odrobinę bardziej przypomnieć sobie, że jest mężczyzną, a Nizzre kobietą, która mężczyzny potrzebuje. Wreszcie, prosty plan zakładał prosty sztylet w plecach Gatenowhere. Iliamdrill pomyślał, że jeśli ładnie się postara, sama Nizzre chętnie pomoże wbić mu owy sztylet w plecy durnego maga. Kto lubi magów? Nikt.

Na przykład teraz. Zatrzymali się. Zajęci byli oglądaniem durnego drzewa. Durni ludzie. On zaś miał idealną strategiczną pozycję – nie musiał nawet martwić się, jak elegancko i niezbyt nachalnie objąć elfkę, gdyż już trzymał ją w ramionach. Była cicha, zakłopotana i podenerwowana, do tego wciąż zbolała od rannej nogi, a nic tak kojąco nie działa na kobiety jak mężczyzna z zimną krwią [co niektóre kapłanki Lolth odbierały zbyt dosłownie i trup ścielił się gęsto]. I odrobina czułości. Iliamdrill omal się nie otrzepał. Nie umiał być czuły, nienawidził być czuły, nie miał zamiaru być czułym, i nie miał pojęcia, kto do cholery wymyślił, że mężczyzna musi być czuły [co to w ogóle znaczy?!]. Gdyby dotknął jakąś kobietę tam skąd pochodził najpewniej straciłby rękę, stąd też nie umiał dotykać kobiet. Ale wiedział, że kobiety na powierzchni lubią „czułych”. Zeszłej nocy poszło jak z płatka, pocieszył się. To jest właśnie to, nie robić nic, nic szczególnego. Z drugiej strony zżerał go niepokój, że Gate może przystąpić do ataku w tym wyścigu. Cholerny mag.

Cholerne kobiety. Tyle wieków i tyle z nimi kłopotów!
YouTube - Sandra - Everlasting Love

Iliamdrill zastanawiał się intensywnie nad tym, co poza śpiewaniem [odpada], tańcem [odpada!], drzewami [wokół jest ich zbyt wiele w tej chwili] i łukami może podobać się elfom. Doszedł do banalnie prostego wniosku. To oczywiste, odkrył Iliamdrill.

- Wygodnie?
- Tak, dzięki...

- Czy wezwiesz wreszcie medyka?
- Nie wiem gdzie... – zająknęła się.
- Więc ja po niego pójdę - ruszył stanowczo ku drzwiom.
- To... dzięki...

...Dziękuję – elfka uśmiechnęła się do Gatenowhere [zgrzyt zębami]. – Przyszedłeś mi z pomocą...

Zerknął na Nizzre, momentalnie przykuwając tym jej uwagę. Bosko.
- Dziękuję – uśmiechnął się lekko. – Przyszłaś mi z pomocą...
Był zadowolony z siebie – zachował zimną krew, odpowiednio stonował głos, nie wypadł przesadnie sztucznie – bo też autentycznie cieszył się, że wyciągnęła go z tych mgieł. Zastanawiał się właśnie, czy aby jego zawadiackie spojrzenie i uroczo-uwodzący uśmiech to nie była przesada, gdyż zdał sobie sprawę, że elfka hipnotycznie gapi się na jego usta i odniósł wrażenie, iż Nizzre zaraz złapie go za włosy, wpije się w jego usta, z impetem zrzuci ich oboje z grzbietu kotowatej Bestii i zaczną się dzikie harce na trawie. Przeraził się z lekka taką wizją, ale co by to było za zwycięstwo – pocałunek od Nizzre na oczach Gatenowhere!
Ponoć, generalnie kobiety lubią być całowane w zupełnie niespodziewanych momentach [na przykład w środku trwającej i przegrywanej walki z tabunem nieumartych...]. Lubią też uczucie uwiedzenia i zniewolenia przez mężczyznę. Z drugiej strony, dostać plaskacza-fangę w ryło od Nizzre i jej szponów na oczach Gatenowhere byłoby niefajnie.
- Dziękuję... że przyszłaś... – powiedział znów, ulegle, z autentyczną ulgą i radością, z tą nutą, co roztapia kobiece serca i wywołuje zamęt w ich głowach.
Mroczny elf postanowił kontynuować działają taktykę „trudnej zdobyczy” i zwodząc elfkę słodkim uśmiechem i zawadiackim spojrzeniem, po krótkim i niewinnym podziękowaniu po prostu odwrócił wzrok, stając się znów bezdusznym, złym i zimnym zabójcą-bez-serca-długouchym-drowem. Wciąż jednak wiedział, że Nizzre na niego patrzyła zachłannie. Świętował zwycięstwo, kiedy elfka uśmiechnęła się i speszona bezczynnością i „niezdobytością” drowa przytuliła policzek do jego policzka, mówiąc nieśmiało:
- Tak robią przyjaciele...
Mroczny elf wychwalał swój geniusz. Miał ją tak blisko, a Gatenowhere niemal palił się z wściekłości, choć udawał obojętność. Drow postanowił jasno postawić sprawę i raz na zawsze pokazać temu człowiekowi, kto tu rządzi. Schylił się, ocierając się policzkiem o policzek elfki; obróciła twarz w jego kierunku, zaintrygowana tym drowim ruchem, zerkając pytająco w piękne drowie oczy. Nie pozostawił tego niewinnego, acz jednoznacznego spojrzenia samemu sobie, to była ta chwila, ten moment. Bez słowa zbliżył usta do jej ust. Nie widział choćby nuty sprzeciwu, czy dezaprobaty w jej zachowaniu. Trwała w jego ramionach nieruchoma, w jego władzy. Poczuł się pewnie, objął ją mocniej i przymknął oczy, czując już jej ciepły oddech na swoich wargach...

- FFFFFfffffffffffffRRRrrrrrrrrRRRRRRRrrrrrrrrrt!... .
Elfka zastygła w bezruchu, Iliamdrill również.
- O fuj! – słyszała jęk Deena. – O rany!
Speszona elfka obejrzała się na Fufiego stojącego obok reszty zespołu Gate`a; Vari omal nie padła, Deen uciekał machając ręką przed twarzą, Rin zasłonił twarz długim rękawem płaszcz, a Gate wachlował się dyskretnie, odwrócony tyłem. Fufi, ulżywszy sobie, nie poczuwając się do winy drapał się jedna nogą po odwłoku.
- To chyba po tej szynce!... – kasłał Deen.
- Zły, zły Fufi!... – jęknęła płaczliwie czerwona jak burak elfka. – Durny ty!... LACZKIEM!!!
Speszona spojrzała na drowa, który z łezkami w oczach starał się zachowac zimną krew, lekko pokaszlując mimowolnie.
- Wybacz...! – pisnęła. – Eeeeeh ja...?!
- Nic takiego – wydukał, z trudem łapiąc oddech.
* * *

- Oto i miód.



Spojrzeliście w górę, gdzie na drzewie wisiało wielkie pszczela gniazdo.
- Nienawidzę pszczół!!! – zjeżył się Deen. – Ohydne robaki!!!

Zauważyłaś wysoko w koronach drzew rosnących nieopodal okazałe storczyki.



Phalaenopsis. Mityczna roślina, uważana za ulubione kwiaty Czarnej Zorzy. Podobno przed wybuchem Wielkich Wojen wszystkie Phalaenopsis na ziemi zakwitały jednocześnie i więdły w jedną noc.



- Dobra, to kto tam włazi? – Deen na wszelki wypadek rozsiadł się na trawie.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline