Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2009, 23:15   #121
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Lalunia.

Na sam dźwięk tego przezwiska gorąca krew przodków gotowała się w jej żyłach. Tileanka wściekle zamajtała nogami za wszelką cenę próbując znaleźć punkt oparcia. Miała teraz motywację – nikt nie będzie nazywał jej lalunią! Jej wściekłość przełożyła się na siłę i w końcu…

Tak! Czubek buta w końcu natrafił na skalny występ. Podciągnęła się trochę, czując jak mięśnie niemal odmawiają jej posłuszeństwa. Drugą nogą znalazła oparcie nieco wyżej, tak samo jak i ręka. Przez jej głowę przebiegało tysiące myśli – od tego co zrobi Kurtowi jak już stanie na pewnym gruncie do tego, że marzną jej palce u rąk.

Nagle nad jej głową pokazała się mordka zaciekawionego snotlinga. Przyglądał się dziewczynie jak mozolnie wdrapywała się po ścianie. I nagle zobaczyła to: trzymał coś, co wyglądało na wieki widelec i na pewno było niesamowicie ostre.

- Wsadź to sobie w dupę – warknęła przez zaciśnięte z wysiłku zęby. Jednak snotling chyba jej nie zrozumiał, gdyż gdy jej ręce dotknęły ścieżki nadstawił ostrze i boleśnie zranił ją w bok. Tileanka jęknęła z bólu, ale dzielnie podciągnęła się wyżej, a kiedy klęczała już na ścieżce jej ramie zaczęło palić żywym ogniem. Spojrzała na nachalnego stwora.

- Dobry zwierzaczek – powiedziała odruchowo. Ku jej niepomiernemu zdziwieniu stworek opuścił rożenek, na który chciał ją przed chwilą nadziać i zbliżył się do niej. Patrzył się na nią jak bezbronne kocię na swojego właściciela.
- Gdyby twoje instynkty były trochę mniej mordercze to bym cię ze sobą zabrała – mruknęła, a lewą chwyciła rączkę ostrej broni. – Ale jesteś złym, zielonym potworkiem. A teraz… spadaj!

Szarpnęła mocno widełki, próbując wyrwać broń z łap snotlinga, którego mordka przeorała kilka centymetrów kamienia. Broń wysunęła się z jego rąk i szybko ostry jej koniec zwrócony był przeciw niemu. Stwór cofnął się, ale Francesca już zaszła go z boku, odcinając drogę ucieczki. Mógł teraz jedynie iść w stronę przepaści.

Tak zrobił. Po chwili zdecydowanie stracił grunt pod nogami i z przeraźliwym piskiem spadł w przepaść. Francesca spojrzała za nim.

- I pamiętaj. Nie wolno kłuć pani – mruknęła. Za jej plecami wciąż trwała walka i, choćby nawet chciała, nie mogła nie usłyszeć donośnego głosu Kurta, który znów jej rozkazywał.

Zirytowana tonem najemnika przewróciła oczyma, ale natychmiast wycofała się z pola najcięższej walki. Nie chciała znów zawisnąć na tej zimnej skale ani zostać nadzianą na snotlingowy rożen.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline