Długowłosa niewiasta dotarła na miejsce punktualnie. Zupełnie innym samochodem niż ostatnio, więc istniały dwa wyjaśnienia - była znudzoną multimilionerką, albo odpalanie na krótko stało się dla niej równie naturalne jak sączenie karmazynowego płynu. Krwiopijcy zeszli na dół, zasiadając w wygodnych fotelach i czekając na zaistnienie magii zielonych zer i jedynek. Wtedy też Lucas, pełen podekscytowania wybąkał swoje pytanie o plan.
O’Grady musiała się kontrolować. Nosfer prawie doprowadził ją do eksplozji śmiechu swoją idiotyczną wypowiedzią. Natychmiast wystosowała słowną kontrę. Udało jej się nawet zdusić rosnące uczucie i zachować kamienną twarz.
- Plan? Uhm, jakby to powiedzieć przystojniaku… wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi, twoja rola dobiega końca wraz z wprowadzeniem nas do budynku w sposób, który nie aktywuje alarmu. Będziesz tak miły i zabezpieczysz nam drogę odwrotu?
Nie czekając na jego ripostę, kontynuowała swoje taktyczne podejście, a raczej miała to zrobić, kiedy człowiek z wymowną bródką i ekstrawagancką fryzurą zakończył swoją pracę.
- Ha! Naprawdę imponujące aniołku! Twoje komputerowe przekręty znacznie ułatwią nam pracę. Widać, że wiesz co robisz. To dobrze, że nasz Bru jednak Cię nie zabił…
Uśmiechnęła się promiennie i poklepała mężczyznę po barku w szczerym wyrazie uznania dla jego wirtualnych osiągnięć. Słuchając raportu z działań wykonanych właśnie przez Angelo, nie można było oprzeć się wrażeniu, że albo jest komputerowym bogiem, albo… patron wszystkich frajerów troszczy się o niego jak o swe rodzone dziecko. W sumie, dopóki
skrzydlaty komputerowiec działał na ich korzyść, dziewczyny nie interesowało która opcja stanowiła odwzorowanie rzeczywistości. Jako że niewiasta nigdy nie była fanką marnowania czasu (jeśli w jakiś sposób nie zapewniało jej to rozrywki), szybko zmotywowała się do działania, a raczej do dyrygowania resztą grupy jak orkiestrą.
- Hm, hm, hm. Jeśli masz gdzieś w tym swoim cybernetycznym światku zdjęcia i profile zatrudnionych strażników, oraz ich godziny pracy… to z chęcią zrobię z nich użytek podczas naszego wypadu w poszukiwaniu antycznych pergaminów.
Nie wyjawiła dlaczego ich potrzebowała. Miała swoje tajemnice. Może to i lepiej.
- Kiedy już znajdziemy się w budynku, pójdę pierwsza. Jako zwiad. Nie jestem równie niefotogeniczna jak Kostas, po prawdzie… każda kamera zawsze łapie mój dobry profil.
Mrugnęła porozumiewawczo do reszty ukazując rozbawienie godne diablika.
- Ach, prawie zapomniałam. Oto moja skromna lista zakupów dla Louisa.
Panna
Izzy powoli sięgnęła w odmęty swojego plecaka. Chwilę później wręczyła nadgniłemu śmierdzielowi złożoną na dwoje, różową karteczkę.
- Byłoby idealnie gdyby nasz urodziwy władca mroku szedł za mną, pozostając w cieniu. Postaraj się tylko wystrzegać pomysłów rodem z japońskich kreskówek, dobrze?
Żartobliwie zmarszczyła brwi i pogroziła Grekowi palcem.
- Pozostaje jeszcze sprawa Jack’a. Bru, z racji tego, że najwyraźniej nie posiadasz jakichkolwiek mocy zapobiegających detekcji, sugerowałabym abyś ubezpieczał tyły.
Skończyła. Przejechała wzrokiem po swoich kompanach.
- Macie jakieś obiekcje co do takiego układu? Zażalenia? Reklamacje? Może pytania egzystencjalne? Ach, no i jest też kwestia wpuszczenia gazu do wentylacji. Jacyś ochotnicy? No dalej, pierwszy który się zgłosi dostanie ode mnie odznakę młodego gazownika.
Urwała. Wlepiła oczy w sufit, najwyraźniej czekając na reakcję pozostałych wampirów.