Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2009, 15:17   #629
Faurin
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Czemu to życie takie dziwne jest?
Pytam się!
Cisza - brak odpowiedzi.
Wsłuchuję się,
Ponownie pytam się:
Czemu ten świat dziwny jest?
Pustka
Rozmyślam i zastanawiam się,
Czy mnie nikt nie słyszy, a może nikt nie słucha mnie.
Jeszcze raz wsłuchuje mocno się - głucha cisza.
Nie wiem co myśleć,
A może za trudne pytanie to jest?
Życie...
Raz berze w ramiona i rozpieszcza,
Innym razem odrzuca i odpycha.
Niezrozumiałe to dla mnie jest,
Dziwnie czuję się, serce rozrywa mnie.
Niedawno gościła u mnie radość,
Spokój ciała był i spokojna dusza była,
A dziś ściska mnie, niepokój obudził się.
Gdybym mógł opuściłbym ciało,
Wzniósłbym się ponad świat,
Może tam znalazłbym odpowiedź
Na moje chyba trudne pytanie.
*

Jak inaczej to nazwać, jak nie paranoją? Dwóch kompanów, których łączyło tak wiele podzieliła tylko chęć walki. Tylko, albo aż. Dla jednego walka jest tylko drogą ostateczności. Drogą ku przetrwaniu. Taką właśnie osobą był Yan. Wiedział jednak dobrze, że istnieją istoty, które wręcz napawają się walką i nie mogą się doczekać, by wreszcie unieść oręż i ruszyć w bój. Pytanie: po co? Jaki sens ma ta bezsensowna walka? Sprawdzenie się? Chęć uczucia dominacji? Udowodnienia kto ma na tyle odwagi aby stanąć z innym w szranki? Yanowi przypomniało się tylko jedno, odpowiednie dla tej sytuacji powiedzenie: gram brawury, trzy gramy głupoty. Nie oznacza to jednak, że nie szanował owej dwójki, która ruszyła w bój. Co więcej bardzo mu odpowiadała możliwość obejrzenia ich w akcji. Jednak... dlaczego teraz? I tutaj?

Samael wdał się w konwersację z nowo przybyłymi. Yan nie był dobrym mówcą, więc cieszył się, że ktoś jednak się nimi zajął. Nigdy nie lubił niańczyć dzieciaków. Wolał przyjrzeć się temu co ciekawe.

Po krótkiej wymianie zdań ork ruszył na swego przeciwnika. Był... niesamowicie żwawy i zwinny, jak na orka. Wymachiwał swym toporem z wielką gracją, która nie była tylko pokazem sztuki, ale także tańcem niosącym za sobą sidła śmierci. Jego towarzysz także nie był głupi. Ni stąd, ni zowąd w jego dłoni pojawiła się broń. Nie zbyt wyrafinowana, i na pewno nie na pokaz. To co się działo w chwilę później oszołomiło maga. Grady ciosów spadały jak krople deszczu w czasie pory deszczowej. Bronie obydwu działały na siebie jak magnesy, jak krew na rekina, jak płachta na byka. Przyciągały się.
Yan miał często wahania nastrojów i uczuć. Teraz nie był pewien czy pozostawić losowi to, co dzieje się przed nim. Czuł, że trzeba to przerwać, ale ni był do końca pewien. Postanowił przyjrzeć się temu jeszcze trochę.
_____________________________________
*nieznany autor
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline