Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2009, 16:31   #630
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Demon spie…. wycofał się na z góry upatrzone pozycje. Zwiał. Wymanewrował orka.
Gdy zielone ramiona już prawie zamykały przeciwnika, gdy siły fizyki robiły swoje, demon po prostu zniknął. Wyteleportował się. Ork, tego nie uczynił, a wspomniane przed chwilą siły musiały zrobić swoje… Postąpił kilka chwiejnych kroków starając się złapać równowagę, wyhamować… starając się wyjść z opresji, w którą się wpakował… nie udało się. Ściana, do której przed dwoma sekundami chciał przycisnąć oponenta szeroko otworzyła przed nim swe ramiona…. A on podążył na jej spotkanie z pełną prędkością.
Jaskinię przeszedł głuchy odgłos zderzenia przeszło stu kilogramów metalu mięśni ze ścianą.
Ork odbił się od niej i niepewnym krokiem postąpił w kierunku przeciwnym. Jego oczy przez kilka chwil zdawały się być nieobecne…
- Brokuły? Dziadku orki nie jadają tego. To dobre dla korożerócw. Melisa…..?!?

Padł nieprzytomny.

Niewielki, czarny punkcik przemieścił się na orczym pancerzu. Pchła gotowa w każdej chwili tak leczyć jak i bronić swego żywiciela podążała w kierunku głowy Barbaka.
- To już czwarty raz Barbaku. Najpierw Verion potem Uzjel, Berithi, a na koniec On. Czy po tym lub innym świecie chodził jakiś demon z którym sobie poradziłeś?
- Hm…..asdaregadfzf….
Tę rozbudowaną wypowiedź przerwała fala wymiocin wydobywająca się orczego żołądka.
- No jasne!
Emanuel Rodriges Moul Ep Diffirin Kaellah zabrał się za robotę. Jego cztery łapki szybko podążały wkoło wykonując rytualne gesty. Te nie wyrażały szacunku względem demona, nie były zapożyczone od jegomościa imieniem Kozakiewicz… miały one na celu przyzwanie mocy leczących.
Niewielkie światełko rozbłysło w jaskini.

Ork otworzył oczęta. Świat dalej wirował, dalej wzbierały w nim mdłości. Widział jednak że żyje. Walka dobiegła końca, przegrał… znowu.

Podniósł się, zieleniejąc jeszcze bardziej i czując jak podłoga pod jego nogami zaczyna mu wyczyniać żarty nie przystające do obecnej sytuacji. Wiedział jednak, że gdyby nie pomoc jego nieocenionego felczera, minęły by długie dni zanim by wstał… o ile wstał by w ogóle.
Dzięki pchle jednak wstał. Spojrzał mało przytomnym wzrokiem na swego, jeszcze przed chwilą przeciwnika. Uderzył prawicą w napierśnik. I tym prostym akcentem zakończył całą sprawę.
Jak by na to nie patrzeć, właśnie dopiął swego. Wolał by co prawda, aby to demon w tej chwili czuł się jak po tygodniowej libacji z Fungrimm’em… ale tak czy inaczej dopiął swego.

Gdy demon opuścił jaskinię, ork zwrócił się pytająco do pozostałych.
- Ktoś jeszcze?
Miał nadzieję, że kolejni śmiałkowie się nie znajdą. Jednak, gdyby tak było zamierzał dotrzymać danego słowa… choćby miał w czasie walki zarzygać swych przeciwników, zamierzał dotrzymać im pola.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline