Vraidem zawarczał. Mag nie lubił tego dźwięku – niósł ze sobą kłopoty. - Co się stało? Coś nie tak? – Teu nagle obrócił się w stronę, w którą patrzyli wszyscy zebrani, był tam dziwny mnich, szedł spokojnie... nie... to złe słowo, szedł tajemniczo, niepokojąco – Co czujesz? Kim on jest?
- Nie...to nie tak. Czuję od niego odór lekkiego strachu.- rzekł chowaniec.
Po chwili wahania dodał.- I coś jeszcze...zapach...chmielu. -Chmielu? Strach? To wszystko? - spytał nieco zawiedziony, jednocześnie rozluźniając mięsnie.
Vraidem spojrzał na swego pana.- Przychodzi po nocy. Narusza terytorium. -Po nocy? Hmmm... wyznawca Maski, Shar lub innego bóstwo, być może... ale ten strach i chmiel... - zastanawiał się mag.
- Dobrze by było zachować jednak ostrożność. Mógł przecież spryskać swoje ubranie piwem, aby zamaskować inne zapachy. A może to podpucha? Nie czujesz kogoś jeszcze w pobliżu? Hmmm... może to kapłan, który się spóźnił? - Jesteście dziwni.- stwierdził filozoficznie czworonóg. Najgorsze u chowanców jest to z czasem i wzrostem intelektu zaczynają mieć poglądy. Zazwyczaj sprowadzające do hasła; Dwunogi są nielogiczne. Następnie dodał.- Nie...tylko on.
Teu westchnął. Już przed przemianą Vraidem był inteligentny. Jego rasa dorównywała intelektem, choć nie zdolnościami, wielu ludziom, a niektórych nawet przewyższała. Było to zastanawiające - być może był to element magii wiążącej, czy zwykły kaprys Mystry - ale inteligencja chowańców wzbogacała charakter stworzenia o element marudności. - Tak, rozumiem. Wypadałoby powiedzieć o tym reszcie... zastanawiam się nad czymś od jakiegoś czasu... – powiedział powoli. - Wiesz jak lubię ćwiczyć język, mówić w sposób nieco inny niż "normalni". Pozory, pozory są ważne w byciu magiem, pozór bycia potężnym, tajemniczym czasem bardziej się przydaje niż faktyczna siła i tajemniczość. No i ludzie chcą, aby magowie byli tajemniczy... ale zastanawia mnie czy chociaż w przypadku tej grupki ludzi, tych z którymi pracuję... -Czy nie usprawniłoby to komunikację i działanie w grupie? Oczywiście dla reszty będę nadal mówił jak zwykle, ale mam z nimi być tak długo, tyle niebezpieczeństw nas czeka... ? -Ten kapłan Gonda...nie jest za bystry.- odparł Vraidem.- Reszta chyba bardziej
Chowaniec nie miał chyba ochoty podejmować takiej decyzji za maga. - Czyli uważasz, że powinien zachować swój styl? Pytam się tylko o twoje zdanie - wiem, że nie lubisz kiedy do ciebie tak mówię... decyzję oczywiście sam podejmę – dodał pospiesznie. - To zależy od tego, czy zależy ci na ich...przyjaźni?- mruknął chowaniec.- Ważne sprawy, można powiedzieć wprost. - Przyjaźni? Mi chodzi raczej o efektywność, Vraidem. Przyjacielem jesteś mi ty, w tej chwili nie wiem czy potrzebuję innych. – przesłał w myślach chowańcowi wraz z mentalnym uśmiechem. - Pomyślę nad tym jeszcze... zobaczymy jak się będzie sprawdzało obecne rozwiązanie... - westchnął.
Zwierzę skinęło głową w odpowiedzi.
-Vraidem chmiel i strach czuje, być może więc tego gniazda nie otruje? Być może to kapłan, mnich. Ten, którego czas nie kocha, ten dla którego czas to głupota. - po krótkiej, choć intensywnej wymianie spojrzeń z chowańcem przedstawił mag.
Przedstawił im fakt, to co czuł chowaniec, i swoje przypuszczenia, te przynajmniej bardziej rozsądne. Zbyt długo żył w ciemności, wszędzie widział zagrożenie – nawet w przestraszonym, pijanym kapłanie, który mógł być przecież podpuchą, mógł być pułapką, mógł być dobrym aktorem – po swojej „wybuchowej” ucieczce zapewne parę osób będzie chciała odpłacić im z nawiązką...
Wybór – wolał go pozostawić innym. Był w tej kwestie komformistyczny i w razie potrzeby miał zamiar szybko zareagować – adekwatnie do zagrożenia. |