Czujność elfa przytępiła kłótnia z
Sabrie, którą jego chowaniec obserwował z obojętnością, czochrając się tylną łapą po grzbiecie.
Vraidem ufał swemu nosowi, nie miał wszak zmysłu czulszego od zmysłu powonienia. A skoro nie wyczuł innych ludzi, to...odprężył się.
Więc, gdy towarzysze
Morgana wymieniali uszczypliwości, on wysłuchiwał odpowiedzi człowieka o twarzy skrytej kapturem habitu.
-
Ja? Nikogo nie szukam...Ja mam za sobą drugą drogę i potrzebuję kącika na spoczynek.- głos mężczyzny (a bardziej chyba młodego chłopaczka) wydawał się nieco drżący. –
Ttty nie wyglądasz... Ty nie jesteś właścicielem, tego przybytku, prawda?
Upewniwszy się tego dodał.-
Tto myślę, że nie tobie decydować. Nie sądzę, by tutejsi gospodarze odmówili choćby skąpego kącika na nocleg, dla mnicha służącego Ilmaterowi.
Odetchnął głęboko i minął
Rogera, kierując się ku głównej części przybytku.
Zanim jednak
Morgan i pozostali zdołali zareagować, z karczmy wylał się podpity tłumek.
Goście dotąd bawiący się w głównym przybytku całej karczmy, teraz pili i krzyczeli i dopingowali dwóch prowodyrów tego wypadu na świeże powietrze.
Pierwszym był pijany szlachcic w szatach fioletowej barwy i z kuflem piwa w ręku.
Postawny mężczyzna, o ciemnych włosach i równie ciemnej brodzie wyzywał kogoś od lowelasów, elfich wypierdków i tym podobnych typów spod ciemnej gwiazdy. A przedmiotem jego obelg był podstarzały półelf o jasnych włosach, równie pijany jak on.
I równie bogato ubrany...A tej kłótni dopingowali tłumnie wylewający się z karczmy goście. Po chwili obaj adwersarze zostali dozbrojeni w rapiery, przez równie pijanych gości i wymachując nimi niczym kijami, omal nie poranili paru z nich. Od razu widać było, że zamierzają stoczyć pojedynek na śmierć i życie. Co przy ich alkoholowym upojeniu i miernych umiejętnościach szermierczych może zakończyć się wypadkiem, albo nawet serią wypadków.
Valdro dotarł do trójki
Teu,
Sabrie oraz
Rogera z błaganiem.-
No, zróbcie coś! Przecież nie możemy dopuścić do tragedii. Ci idioci są gotowi się pozabijać!
Tymczasem w tłumie gości znikł tajemniczy mnich Ilmatera...A co gorsze, w tym zamieszaniu znikła także, dotąd śpiąca na piecu gnomka. Gdzieś wcieło
Dru! Choć to jeszcze nie powód do tragedii. Znając kapłankę, zapewne udała się do karczmy, by przepłukać gardło.