Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2009, 01:22   #62
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Ulice niemal opustoszały, choć nie można powiedzieć by panowała na nich cisza. Po ulicach roznosiły się dźwięki z karczm, domostw.
Plac przed budynkiem Straży był sporych rozmiarów. Pozbawiony drzew czy krzewów oraz oświetlony przez latarnie, nie był idealnym miejscem do skradania się. Mimo wszystko, doświadczony łotrzyk powinien sobie poradzić.

Dwóch mężczyzn opuściło karczmę "Szczerbaty Błazen" i powolnym krokiem ruszyło ulicą, w kierunku Placu. Front budynku straży miejskiej był dobrze oświetlony. Dach pokrywały stare dachówki, gdzieniegdzie w oczy rzucał się ich wyraźny ubytek. Budynek był dwupiętrowy, a równo nad głównym wejściem, z dachu wyrastała dzwonnica alarmowa. Po ( względem mężczyzn) lewej stronie , równo z końcem murowanej części budynku, początek miała palisada wysoka na około trzy-trzy i pół metra. Jedynym przejściem była brama, której drewniane skrzydła okute były żelaznymi pasmami i nitami. Dodatkowo strzegł jej jeden wartownik. Zza niej widać było jedynie kryty strzechą dach jakiegoś budynku.
- Dalej pójdę sam...- mruknął pod nosem łotrzyk, po czym odszedł na bok , w cień. Udało mu się w całkowicie z nim zlać. Natychmiast zniknął z oczy Sorinowi.. Jego kroki... Właściwie porał się bezszelestnie, niczym widmo.
Przemieszczając się w ten sposób, obszedł budynek od boku. Okazało się, iż od głównego budynku, na tyły wychodziło dodatkowe skrzydło. Otaczał je jednak niewielki, ponad dwumetrowy płot.
Łotrzyk rozejrzał się po okolicy. Jedynie kilku pijaczków , przechodziło przez plac. Sorin stał nieopodal przyglądając się budynkowi. Kilka szybkich kroków, i już stał pod drewnianą konstrukcją. Podskoczył i bez większych problemów pokonał barierę.
Światło wydobywało się jedynie z kilku okien. O tej porze zapewne większość strażników opuściła już posterunek. Słyszeć się dało niewiele. Przytłumione głosy, i kroki. Z rozmów, niestety nie udało mu się zrozumieć niczego, co miałoby dla ich sprawy znaczenie.
Ruszył wzdłuż budynku. Za rogiem, niski płot stykał się prostopadle z wysoką palisadą, która przypominała tę przy drewnianej bramie widocznej z placu. Nie miał szans przeskoczyć tak wysokiego muru. Jedyną opcją była próba wspięcia się po ścianie.
Niestety, płaskie deski nie dawały zbyt wielu możliwości
, dlatego też spróbował wspiąć się po bardziej nierównej, otynkowanej ścianie budynku. Zakończyło się to niebezpiecznym upadkiem.Dzięki swej zręczności jednak, wylądował w miarę bezpiecznie. Zapewne bardziej niż zadek , bolała go jego duma.
Mężczyzna otrzepał się , wziął głęboki wdech i przymknął oczy. Ze względu na ciemność widać było niewiele, jednak gdyby scenę ową obserwował ktoś o bystrym oku, dostrzec by mógł , iż skóra na powierzchni dłoni Bronthiona zdawała się... Delikatnie poruszać. Widok przypominał truchło zwierzęcia, pod którego skórą , w szale pożerania, kotłują się robale. W kilka chwil dłonie pokryły się dziwną , białą wydzieliną.
Łotrzyk ocknął się , podszedł do palisady i bez większego trudu wspiął się po niej, używając jedynie rąk.
Plac za palisadą był niemal niemal całkowicie zasnuty cieniem. Mężczyzna jednak zdawał się nie widzieć w tym przeszkody. Bystrym spojrzeniem badał to co było przed nim, dla oka innego człowieka niemal niedostrzegalne.
Niewielka studnia w centralnej części. Prowizoryczna stajnia, tuz obok bramy. Spory budynek ustawiony w głębi. Jego przeznaczenie było pewne - Grube kraty w oknach. Ściany wykonane z cegieł. Trzech strażników pod drzwiami, a kto wie ile w środku ?
Zwiesił głowę, po raz kolejny przymykając oczy. " Jeden...Dwóch...Trzech..." Odliczał w myślach. Otwierając je na nowo, już wiedział. W budynku z kratami w oknach przebywało sześć osób, prócz strażników przed drzwiami. W budynku głównym liczba ta wynosiła czterech.


W czasie kiedy Bronthion szykował się do odwrotu, Sorin w dalszym ciągu przebywał na Placu. Jedyne co mógł zaobserwować była zmiana warty , około północy. Już po chwili mógł zauważyć jak jego towarzysz wyłania się z cienia, niczym z wody.


*************
Plan posterunku (widok z lotu ptaka):
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 14-12-2009 o 01:26.
Mizuki jest offline