Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2009, 22:40   #11
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany


Czas przelewał się coraz wolniej w coraz bardziej gęstych oparach klubowego, nocnego życia... Alkohol, narkotyki, seks, światła i muzyka robiły swoje. O tej porze budki nie były już potrzebne – na każdym wolnym kawałku korytarza wyświetlano porno live. W dowolnych pozach i konfiguracjach... W końcu przecież „państwo” samo zachęcało do stosunków homoseksualnych, aby ograniczyć przyrost naturalny... Przynajmniej było wiadomo dlaczego wnętrza malowano wodo zmywalnymi farbami i wykładano gresem... Hash znudzony obserwował jakąś parę dokładnie na wprost... Tyle, że bardziej interesowały go holograficzne tatuaże na plecach faceta, niż to co działo się poniżej pasa...


„Astralny Krzyk” mimo wszystko był jednym z lepszych klubów w tym zasranym mieście. Kilka poziomów, niezła muzyka, niezłe towarzystwo, całkiem niezły zapas adresów sieciowych i gniazdek w zgoła nieoczekiwanych miejscach, kilka wejść i wyjść o których nikt nie wiedział... Często tutaj właśnie udawało się załapać jakąś robotę czy umówić na spotkanie... Tu mógł być każdy, każdy tu pasował niezależnie jak wyglądał... Jasne, że od czasu do czasu ktoś zebrał po twarzy, a nawet, że komuś wypruto ten czy inny wszczep – to przeważnie w kibelku za barem... Tam, nawet jakby kogoś ze skóry obdzierali to nikt nie słyszał z racji potężnej kolumny głośnikowe stojącej tuż obok drzwi... Oczywiście, że ilość powtórzeń słowa „deal” dorównywała ilości uderzeń basu... Pewnie, jak zwykle w takich wypadkach, właściciel miał układ z kimś, ktoś znał kogoś, kto z kolei miał układ z jakimś lokalnym gliną, trzymanym na smyczy kogoś kto znał właściciela i miał w tym interes... Good Old Chicago... pieprzone miasto... pieprzony klub... pieprzone życie...

Jakaś dziewczyna zatoczyła się i wylądowała obok... Przez chwilę jej mętny wzrok usiłował znaleźć jakiś punkt zaczepienia w niespodziewanej rzeczywistości... Beknęła słodko i wystawiła cyce:
- Jeeeeessszteeeesssssssssz ssssssssszzzzzzłotkiiii – jej ręka, wyuczonym gestem, powędrowała do rozporka dżinsów Hasha – chhhhceeeeeessssszzzzzz sssssieee... oooooo...
- Nie. Zresztą mój facet zaraz wróci z kibla... - stanowczo odsunął ją od siebie... To nie miało sensu... W żadnej konfiguracji.
Dziewczyna z „co ja, kurwa, tutaj robię?!?” wypisanym na twarzy przez chwilę siedziała obok, po czym rozejrzała się i w końcu ulotniła...


Odchylił się w fotelu w tej niewielkiej loży, właściwie to we wnęce korytarza, ale to było dobre miejsce – ciche (nie do końca), spokojne (nie zawsze) i, przede wszystkim odosobnione (czasami). Jutro zadzwoni do Małej, nawinie jakiś zgrabny kawałek o tym, że koniecznie muszą się spotkać, że koniecznie w Starym Porcie, że koniecznie wieczorem i że sprawa ma związek z Panią Prezes. Nawet jeżeli nie odebrała maila to powinna się zorientować, że coś śmierdzi... W zasadzie to można się trochę zabawić przy okazji... Ann oczywiście trzyma w łapach policję, ale wystarczyło by aby w okolicach dwudziestej w starym porcie w miejscu spotkania pojawił się choćby jeden radiowóz... Powód niepojawienia się Małej byłby oczywistą oczywistością... nawet dla tych bezmózgich garniaków... Albo... Zwinął się w fotelu, aby nie roześmiać się na głos...

W ogóle to trzeba będzie zobaczyć co to w ogóle za persona ta Mała. Bo jak coś grubego to dobrze się zaprzyjaźnić bliżej, jak płotka, to szkoda dupy nadstawiać...


Cholera. Zaś trzeba znaleźć mieszkanie. Może się nie połapali czym się bawię, ale skądś wiedzieli, że znam Małą... Skąd? I komu w tym pierdolonym mieście zaś bajty się wysypały??? Ja nie chwalę się znajomościami, więc... Kto, do diabła, zna mnie i Małą? Bo chyba usiłowali się już do Małej dobrać przez kogoś i nie wyszło... Jeżeli nie – to mamy Problem. Zajebiście... Po prostu zajebiście.
Najprościej byłoby wydębić jakąś niezłą lokalizację od Małej... Tyle, że to nie zaprądzi – chwilowo to trzeba raczej zniknąć z jej pola widzenia, niż brać się za jakieś układziki... Syriusz to palant; mieszkanie to on jest w stanie załatwić, ale nie rozróżnia gniazda TLF od LAN, nie mówiąc już o microSCSI... Przysługę u Katrin muszę zostawić na później... Cholera jasna... Przydała by się jakaś robota... Można by się podpiąć z tekstem o lokalu na potrzeby zadania... Zawsze zostaje jakiś motel.


W końcu czerwona linia nad słowem „wyjście” zmieniła się na zieloną, co obwieściło koniec godziny policyjnej i w „Astralnym” zrobiło się luźniej. Hash dopił resztki bustera i mógł funkcjonować kolejny dzień bez większej zadyszki... Na niego stymulanty jeszcze działały, ale chyba tylko dlatego, że nie używał ich prawie wcale, a w jego, powiedzmy sobie szczerze, syntetycznym organizmie, wszystko osiągało niewielkie stężenia, ale długo działało... Może nawet bardziej był to efekt placebo niż faktyczne działanie...

Znalazł się przy terminalu i ponownie wpłynął w świat bitów i bodów, ograniczony tylko magiczną ramką i protokołem sieciowym... Zmysł wzroku zwizualizował bezpośrednio w mózgu trójwymiarową wersję kanału informacyjnego i momentalnie odsiał 97% zawartości klasyfikując ją jako reklamy.

>>Nowa, jeszcze czystsza K-amfetamina dostępna już teraz w sieci aptek koncernu MedLabs. Zamów już...
jasne, już biegnę, trzeba poprawić algorytm...
>>Temperatura w Old Chicago -7 stopni Celsiusza, ciśnienie 1016 HPa, wiatr zachodni porywisty”
cholera...
>>Nocna strzelanina przy „Wollensky Club Cafe” (LC: 11478599654)...
przenieś do prywatnych informacji, poczytam później...
>>Twoi sąsiedzi mają lepszy sprzęt od ciebie?!? Już teraz...
następna...
>>Bijatyka w „Cybermatni” interweniowały służby porządkowe...
tam już nie chodzimy...
następny się usmażył...
ten motel też skreślamy z listy...
jak przykro...
cholera...
RSS schodzi na psy...
ciekawe, na później...
też na później...
Qpa...
znałem go... -1 do listy kontaktów...
>> Nie ma więcej szybkich wiadomości.
Czyli poranek jak co dzień... Bosko...

> load v_crawler -s -g -by”appartment” -pc”500” -lanint –deew -GRsw
Jeden z zombiaków – zwykła stacja robocza na zapyziałym posterunku policji właśnie zaczynała szukać nowego mieszkania Hasha. Jak coś znajdzie to grzecznie wyśle komunikat mailem. Do takich rzeczy zawsze używał policyjnych stacji. Gliny po pierwsze były palantami, po drugie – mieli co innego do roboty, po trzecie – nie umieli obsługiwać tego sprzętu, więc nigdy się nie orientowali o co kaman...

Połączenie z kontami mailowymi, datagate'ami i przestrzenią mailową routerów brzegowych zajęło kolejne nanosekundy... Poza reklamami na oficjalnych kontach... Nic... Chyba go to denerwowało... Chyba... Cholera...

>Shadow Logout...
>Processing...
>Bye!


Odszedł od terminala po kilkunastu sekundach, dla postronnego obserwatora – sprawdzał stan karty, bo tylko to nie wymagało klikania w klawiaturę...
Jeżeli kogokolwiek postronnego obchodziło co robił z terminalem, w budce, rzecz jasna...


Wyszedł z klubu, zapiął się pod samą szyję i wbił ręce w kieszenie... Pieprzony wiatr... Nie dość, ze zimny to rozwiewał mgłę tylko na poziomie ulic. Szczyty budynków tonęły w białych obłokach. Jakby to miało jakikolwiek znaczenie... Cholera... Było koło siódmej, może kilka minut później. Jak zwykle idealnie wtopił się w uliczny motłoch jak po sznurku zmierzający do pracy. Ludzie tak przywykli do zautomatyzowanej pracy i linii produkcyjnych, że nawet chodzili w tym samym tempie. Jak tylko się udało wszedł w boczną ulicę gdzie było luźniej i mniej automatycznie. Pierwsza napotkana budka telefoniczna miała problem w postaci braku wandaloodpornego terminala. Zapamiętał jednak jej numer kodowy. Druga, jakieś 400 metrów dalej, za rogiem, przeżyła ostrzał z jakiejś broni, ale działała... Kosztami połączeń obciążył jakąś korporację medyczną, która i tak się nie zorientuje w tym wszystkim. Numer budki za rogiem był martwy i bardzo dobrze... Skasował połączenie i sztywne palce wybrały kolejny numer... Rozmowę odebrano, ale nikt się nie odezwał... Skasował. Trojana w centrali SR43 jeszcze nie znaleźli. To będzie jego ostatnie zastosowanie. I tak używał go już dostateczne długo... i sądząc po logach - nie tylko on. Poszedł do domu, tym razem znacznie bardziej przyglądając się otoczeniu. Nic nie wskazywało na niespodzianki. Znalazł się w mieszkaniu i przyjrzał koszowi na śmieci - nikt w nim nie grzebał - to już sukces. Wyciągnął telefon agentów z szuflady i uśmiechnął się. "Piłka w grze panowie. Miłego słuchania." Wybrał numer rozwalonej budki i prawie dwie minuty czekał na połączenie, które nie mogło być zrealizowane... Kilkanaście minut przerwy i ponowna próba. Zabrał telefon na krótki spacer - kilka przecznic do budki telefonicznej. Wrzucił do automatu tylko tyle, aby starczyło na połączenie i spróbował ponownie... Jak dawać przedstawienie to na całej linii... Wrócił do siebie. Poszukiwania w szafkach dały nieoczekiwany efekt w postaci bardzo suchych sucharów. Trochę czasu spędził na przerabianiu ich na bułkę tartą, którą pałeczkami przerzucał do kosza na śmieci... Jeszcze jeden telefon w nicość. Następne połączenie osiągnęło centralę SR43 i gdy tylko "odebrano" powiedział:
- Cześć Mała. Tu David Hasher. Wiem, że miałem nie dzwonić na ten numer, ale pod zwykłym nie mogę cię złapać, a sprawa jest cholernie ważna. I nie na telefon. Spotkajmy się dziś wieczorem w Starym Porcie o 20:00 przy magazynie 15. Zgłosił się do mnie jakiś gość i ma nawijkę o jakimś stuffie z rąk Pani Prezydent... Czaisz? Złap mnie jeżeli godzina nie odpowiada. Do zobaczenia wieczorem.

Skasował połączenie i bezgłośnie zaśmiał... Teraz trzeba było tylko poczekać grzecznie na telefon od agentów, ale to gdzieś na mieście. Potem przerobić telefon na konfetti i utopić w rynsztoku. Na zakończenie przygotować jakąś małą dywersję koło magazynu 15... Anonimowy telefon przed 20:00 o tym, że w magazynie ukrywa się napastnik z "Wollensky Club Cafe" powinien być dostatecznie dobry... Cholera, a potem znaleźć nowe lokum.
 
Aschaar jest offline