Dranel szybkim ruchem chwycił trzy złote monety, niczym żebrak któremu rzucono plaster wędzonki. Przyjrzał się każdej dokładnie, ugryzł sprawdzając ich jakość.
- Uwolnić... Uwolnić. Wy , to wam złota ni brakuje myślicie, że wystarczy tam mi wejść i po prostu z nim wyjść ? No jest mi bardzo przykro... Ale nie. Za te pieniądze, mogę wam za to powiedzieć gdzie szepnąć odpowiednie słowo... I skoro mata tego więcej- skinął głowa na sakwę w dłoniach jednego z najemników.
- To zapewne wam to pomoże. Sierżant Viver ni jest osobą o... szerokich horyzontach. A niestety taki świętoszkowaty chłystek, co ledwie od cycka matki się oderwał całego tego burdelu we wschodniej dzielnicy pilnuje... Ale.- uśmiechnął się wrednie.
- Je no też kapral Mirield. A ten dużo bardziej kumaty. I co wincej, on teraz siedzi na posterunku, kiedy Viver po mieście się pałęta z patrolami i do głównej siedziby straży cały czas raporty składa. - upił łyk alkoholu z garnka, i skrzywił się niesamowicie.
- Za te dwadzieścia monetek, mogę wam odpowiedni papierek napisać... tak , że was wpuszczą do nigo na posterunku. A on zapywne więźnia wam zwolni... Jak złożyta...hmmm... Datek na straż, nie ?
Spojrzał jeszcze z niemałą agresja w oczach na Cadoma.
- Ale ino komuś się zdradźta, poza nim , że ja was znam bądź co wincej do niego posłałem ! Wyprę się wszystkiego. A myślicie , że komu uwierzą ? Strażnikowi czy trzem podejrzanym typkom ?