Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2009, 21:41   #3
Gantolandon
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Czaszka barana wyszyta srebrną nicią na ubraniu mężczyzny identyfikowała go jako członka Straży Zagłady. Ten osobnik nie wyglądał jednak na typowego bywalca Zbrojowni. Eleganckie ubranie i starannie przystrzyżona broda upodabniały go raczej do kupca. Długie, jasne włosy i fantazyjny kapelusz sprawiały, że przypominał jednego z wielu dandysów, stałych bywalców Dzielnicy Urzędników. Przebierał w potrawach starannie, uważnie badając wzrokiem i wdychając zapach każdej z nich. Część gości już dawno uznała, że ten człowiek jest Czuciowcem, który przyszedł w przebraniu Tonącego. A może Tonącym, który przebrał się za Czuciowca?

Gorrister miał jednak inny powód, żeby wybrzydzać. Writtenfell potrafił organizować świetne widowiska i bankiety, ale na jedzenie i trunki u niego trzeba było naprawdę uważać. Były wina, które smakowały jak lekko sfermentowany sok owocowy, a potrafiły zwalić z nóg biesa. Był wyśmienity, pikantny gulasz, który jednak w jelitach łakomczucha potrafił zrobić małą Wojnę Krwi. A znakomicie prezentujący się przeźroczysty sok wypełniał na krótki moment wszystkie nerwy ciała niespotykanym bólem. Tak, tak... z przyjęciami u Czuciowców nie było żartów.

Mimo tego jednak mężczyzna całkiem za nimi przepadał. Można było na nich spotkać mnóstwo interesujących ludzi, z którymi znajomość procentowała później. Świetnie też dawały pojęcie o tym, co się dzieje w Stronnictwie Doznań. Przede wszystkim jednak dawały okazję do zobaczenia bogatych i wpływowych ludzi w Sigil, którzy - dajmy na to - jedli gówno. Na takich ucztach maski spadały i dawały okazję do ujrzenia rzeczy ciekawych i pouczających.

Trudno było powiedzieć, co robili tu więc Grabarze, poza mierzeniem pozostałych uczestników spojrzeniami pełnymi surowej dezaprobaty. Chętnie dowiedziałby się czegokolwiek, ale nawiązanie rozmowy z tymi cierpkami zawsze było zajęciem trudnym i niewdzięcznym.

W końcu zagadnął bladą dziewczynę, okutaną w tak bezkształtną szatę, że mogłaby służyć jako worek na ziemniaki. Pomyślał o jakimś temacie, który mógłby oboje zaciekawić. Było ich niewiele.

- Jak tam śpiewka w Kostnicy? - zagaił w końcu - Dużo sztywniaków?
- W moim dystrykcie dwudziestu siedmiu i jedna czwarta.
- Jedna czwarta?
Grabarka wzruszyła ramionami.
- Kilku było w częściach. Po poskładaniu zostało trochę.
- W sam raz na zupę.
- Po co? Ghoule mogą jeść surowiznę.

Niestety, na Grabarzach jakiekolwiek dowcipy się marnowały. Nie bardzo wiedzieli, o co chodzi z tym całym humorem.

Spróbował innego podejścia.

- Nie podejrzewam, żebyście przyszli się tu bawić?
- Co? - kobieta wyglądała wręcz na urażoną - Nie, nie. Dla mnie to próba. Mamy opierać się pasjom, a co to za sztuka ignorować je w Kostnicy?

Ach, czyli cudownie pokrętne usprawiedliwienie. Jak wziąć udział w zabawie, a jednocześnie zachować maskę niewzruszonego Martwego? Co prawda to tłumaczenie miało masę słabych punktów, ale co tam...

- Ale chyba nie zamierzasz tak tu stać o chlebie i wodzie? - zasugerował - Może odrobinę lekkiego wina?
- No... może trochę.

Gorrister z uśmiechem chwycił za butlę wypełnioną bursztynowym płynem. Wino faktycznie miało bardzo delikatny smak, jednocześnie uderzając do głowy niczym baatoriańska whisky. Skłaniało ludzi do nagich tańców na stołach, jednocześnie na pożegnanie oferując im trzydniowego kaca. Taki trening z pewnością pomoże jej opierać się pasjom w przyszłości. W zasadzie, to powinna mu być wdzięczna.

- Jakbyś chciała więcej, to się nie krępuj i częstuj - zasugerował - Chyba, że chcesz spróbować czegoś jeszcze...

...i pomieszać alkohole.

Reszta Grabarzy wyglądała na po prostu zirytowanych spektaklem. Cień Nocy zrezygnował ze złożenia wizyty, a bez niego nie czuli się najwyraźniej zbyt pewnie. W sumie szkoda. Grabarz i zawartość barku Writtenfella mogła stanowić ciekawe połączenie. Dziewczyna w szarej szacie właśnie miała się o tym przekonać.
 
Gantolandon jest offline