-Agencje zostawimy na później, panie…
- Voltaire. – dokończył Mike.
- Wy, ludzie zachodu zawsze macie problemy z wypowiadaniem naszych azjatyckich nazwisk. Niech więc zwraca się pan do mnie „panie Akira”. Proszę dwie godziny jeździć po mieście i pokazać mi tutejsze okolice, a następnie zawieźć mnie na Fleetwood Street i poczekać tam na mnie trzydzieści minut. Potem dam panu kolejne instrukcje. – Azjata mówił spokojnym, płynnym angielskim, a w jego głosie dało się wyczuć dużą rezerwę i pewność siebie.
Coś tu nie gra. Klient napewno nie jest spragnionym rozrywek biznessmanem za którego go brałem, ooo.. napewno nie, a to trochę wybiło mnie z rytmu kolejnego kursu po burdelach i klubach. Ma konkretne plany, coś do załatwienia na Fleetwood za dwie godziny i ta walizka... no nic, zobaczymy. Spokojnie ruszyli spod DeepSleep, żaden z nich się nie spieszył. Jedno co nie podobało mu się w pasażerze to fakt, że skurnol wlepiał w niego co jakiś czas te swoje zimne gały.. no jakby czytał w myślach, a to już nie mieściło się w kategorii "dziwny, ale chuj z nim". W świetle tego co zaobserwował zostawały jeszcze dwie kategorie: ronin albo samuraj- i sam nie wiedział co gorsze.
Be cool, to nie na mnie dostał namiar. Będę zgrywał frajera to może zrobi się nieostrożny i wysypie jakieś info-spojrzał w lusterko i skreślił w myślach ostatnie zdanie. Jest pro i się nie wysypie. Jechał tak jak sobie zażyczył pan Akira, pare rundek po mieście bez zbędnych komentarzy, bo przecież gość nie przyjechał zwiedzać, a po 2 godzinach zatrzymał się przy markecie na Fleetwood Street.
Chinol bez słowa wysiadł z auta z walizką w ręce, a i Mike nie pytał- "pół godziny to pół godziny", zgasił silnik i wyszedł z auta lustrując orientacyjnie czas na nadgarstku. Skoczył do marketu po fajki i RedBulla czy inne izotoniczne gówno i duszkiem opróżnił puchę. Wyjął z paczki ostatniego papierosa i przez chwilę męczył się z odpaleniem go na mroźnym wietrze, gdy gdzieś niedaleko z trzaskiem pękła szyba. Wyjął telefon z kieszeni i na liście znalazł "Silly" potwierdzając dużym klawiszem.
[i]-No hej, co tam? Duży ruch macie w ten wypiździaj?
-...
-Heh, no ja czuję, bo czekam na klienta na dworze. Co...? Prawdziwy oryginał, albo jakiś ostry skurwiel, opowiem ci jak wrócę. Właśnie, o której kończysz dzisiaj?
-...
-No dobra, to zagrzej mi miejsce obok, postaram się wślizgnąć po cichu, no pa.../I]
Mało nie podskoczył, gdy (dosłownie znikąd) pan Akira pojawił się obok niego. Spokojny, opanowany, chyba nawet lekko uśmiechnięty- co budziło tylko więcej wątpliwości.
- Kolejny przystanek, panie Voltair, to będzie woda – stwierdził Azjata, zdejmując marynarkę.
************
Smród portu momentalnie po otwarciu drzwi limuzyny uderzył w jego nozdrza wykrzywiając twarz bardzo brzydkim grymasem.
Z wszystkich wyszukanych miejsc Old Chicago pieprzony Akira musiał wybrać akurat ten smród. Fu! Azjata wysiadł z auta zaparkowanego przy starym magazynie i spokojnym krokiem podszedł do nabrzeża, po czym równie spokojnie na padzie walizki wstukał kod i cisnął nią dobre 30 metrów od brzegu. Pare sekund później nad taflą wody pojawił się bąbel, który plusnął wodą na parę metrów w górę, a dwu-metrowa eliptyczna fala niosła białą pianę.
No ładnie. Nie dość, że ma druciane łapy to jeszcze śmiga po mieście z walizką z wbudowanym detonatorem. Bez wątpienia- pro. Kto by pomyślał, że trafi mi się dzisiaj taki kurs. - Doskonale, teraz możemy się zająć jakimś miłym towarzystwem. Pije pan? – zagadał wyraźnie usatysfakcjonowany mężczyzna, wpuścił dłonie w kieszenie spodni i, głośno gwiżdżąc, powolnym krokiem ruszył w stronę limuzyny.
**************
Rano obudziło go brzęczenie wibrującej przy jego głowie komórki. Chwycił gniewnie aparat... "Ooooghh, to nie ta", chwycił więc leżącą obok- prywatną. Wiadomość od net_1: [otrzymano o 10:07] Jest niebezpieczna i gównopłatna robota. Zainteresowany? Nie proponowałbym Ci, gdybyś perfekcyjnie nie spełniał stawianych wymagań... Jak zainteresowany odeślij „TAK”, aby otrzymać dalsze instrukcje.
"Kuuuur.. środek nocy, a ten tu konkurs sms odpierdala. Dobrze, że chociaż jestem w jego typie." Nie był wulgarny. Poprostu było wcześnie. Opcje> odpowiedz> "tak"> wyślij
Odłożył koma i już nawet nie słyszał jak spada na dywan gdzieś pod łóżkiem, przekręcał się na drugą stronę obejmując pod kołdrą jej ciepłe ciało. Zawsze pachniała tak ładnie... odpłynął.