Czekali gotowi na wszystko. Broń wyczuwalnie drżała w dłoni. Adrenalina mieszana z niepewnością była wybuchową mieszanką, powodującą spore zamieszanie i nerwową atmosferę. Czas niemiłosiernie się przeciągał, a po głośnym trzasku, wydobywającym się z wnętrza nietypowej bramy nic nie nastąpiło. Cisza. Cisza i spokój. Kompani czekali w niepewności kilka dłuższych chwil, jednak gdy nic się nie działo zrezygnowali z bojowej postawy. -Nigdzie nie zmierzamy...- odrzekł w końcu Bruno, prostując się. Krasnolud opuścił topór, głowicą do dołu, po czym oparł się o jego drzewiec. -Nie wiecie co jest grane... Wcześniej dowiedzieliśmy się, że tę budowlę stawiało kilkaset krasnoludów, oraz kilka osób, które nadzorowały pracę i pomagały indywidualnie. Jedną z tych osób był tamten szalony krasnolud. Był też Korynion, dwa elfy i jeden człowiek. Podejrzewam, że Tetriandoch jest hasłem, otwierającym mechanizm tych wrót.- tłumaczył krasnolud w sile wieku. -Czart, który pilnował drzwi do podziemi nam to powiedział. Trzeba spytać jego.- kontynuował -Krug, wybierz się proszę do brata Derryna, może on będzie wiedzieć, gdzie znajdziemy pozostałych budowniczych. Gdzie ten posąg?... Zresztą nieważne. Maroco, chodź ze mną, porozmawiamy z diabłem.- zaproponował. Towarzysze ruszyli, w stronę niewielkiej drabinki. Po wejściu do wyższej jaskini kompania ruszyła na przód w kierunku wrót z schodów do jaskini, w której aktualnie się znajdowali. Bruno wraz z siwowłosym zatrzymali się przed obliczem kytona, który wzdrygnął się tylko i uśmiechnął nieznacznie -Widzę krasnoludzie, że kompanów zmieniacie jak damulka rękawiczki...- skomentował. -Nie wnikaj w nie swoje sprawy diable...- odpowiedź była błyskawiczna i chłodna. -Kim był Aramil?- zapytał wojownik. -Już wam mówiłem to czarodziej, który mnie tutaj sprowadził. Ponoć nie żyje, nie wiem, mnie to nie ratuje...- skomentował w wspólnej mowie. |