- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego ile nam dałeś – odpowiedział Kjetil, Guhurowi. – Za taki worek złotych monet mogę kupić wielką połać ziemi na Islandii, wybudować ufortyfikowaną farmę i zatrudnić parobków do ochrony, a wtedy mi nie zagrozisz, pomyślałeś o tym?
Nie czekając na odpowiedź wycofał się dołączając do idącego z tyłu Ulvshuda. Szli wyciętym w zaspach tunelem, prowadzącym od tawerny do znajdującej się nieopodal przystani. Guhur nieomylnie wybierał drogę, co wziąwszy pod uwagę fakt, że odnogi prowadziły do leżących w pobliżu domostw, nie było niczym dziwnym. Jednak na twarzy wodza malowała się duma, że tak dobrze zna okolicę.
- Jestem zaskoczony całą tą sytuacją - mruknął Kjetil, tak aby nikt poza młodzieńcem go nie usłyszał.
- Zaskoczony? Trochę słabe słowo rzekł bym. Nie rozumiem tego człowieka i jego podejścia ale dobrze płaci więc mogę się pomęczyć.Miejmy nadzieję, że nie wpędzi nas w jakąś szaleńczą wyprawę na koniec świata gdzie morze spada z jego krawędzi - odpowiedział Ulvshud.
- Może i płaci. Ale, na Odyna cóż to za towarzystwo? Zawierzyłbyś im życie? Niekulturalni i chamscy ludzie. Bez szacunku...
- Najgorsze, że nie wiemy z kim mamy do czynienia. Może to po prostu łowcy niewolników? Przysięgam, pierwszy, który smagnie mnie batem straci ową rękę - pogroził młodzieniec, zaciskając pięść.
- Na takich wyglądają. Cóż to za opowieści o statku. Toż to brednie wyssane z palca! I kto o zdrowych zmysłach dałby na zaliczkę po worku złota, nie planując odebrania go w bliskiej przyszłości? - dziwił się islandczyk.
- W każdym razie broń trzymam w pogotowiu. Niech, któryś jeno krzywo spojrzy czy brzęknie kajdanem, poleje się krew...
- Miejmy się na baczności. A powiedz mi szczerze, przyjacielu. Czyś nie odczuł jakiejś dziwnej siły zmuszającej Cię do pozostania na miejscu, mimo iż miałeś przemożną ochotę opuścić tawernę? - kontynuował swoje dywagacje Kjetil.
- Myślałem, że to twe sztuczki czarodzieju? - odpowiedział zaskoczony Ulv. - Znasz mnie przecież. Wyszedł bym pewnikiem lecz myślałem, że próbujesz mnie zatrzymać na miejscu! Zapowiada się długa wyprawa.
- Coś stara się nas zmusić do uległości i posłuszeństwa. I nie sądzę aby to były Norny. To jakieś złe czary. Czuję to.
Ulv skwitował ostatnie zdanie kompana cichym gardłowym pomrukiem wbijając wzrok w plecy Guhura.Nie znał sie na czarach jak Murkr ale nie trzeba być szamanem by wyczuć smród podłej gry.
Dotarli na brzeg morza. Guhur zatrzymał się tuż na granicy fal i poszedł dalej, wzdłuż brzegu. Kierował się do portu, to było jasne. Tą drogą nie dało się dojść nigdzie indziej. W końcu zobaczyli statek, którym Guhur się tak chwalił. Zwalista i masywna konstrukcja nie przypominała niczego, co Kjetil w swoim długim życiu widział. Była co najmniej trzy razy większa od największego longskippa. Wykonana z dziwnego drzewa i cała obłożona złotem i spiżem. „Na Thora! Jak to ustrojstwo utrzymuje się na wodzie?” – Kjetil aż jęknął gdy zobaczył ów „cud”. „Jedna większa fala i pójdzie na dno. Ja na to nie wejdę. Co innego byłoby to zdobyć i złupić, ale wypłynąć tym na groźne północne wody. Co to, to nie!” |