Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2009, 21:55   #5
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Krótki, lekko zakrzywiony i diabelnie ostry miecz świsnął w powietrzu, kończąc swój ruch głuchym uderzeniem, które poprzedziło ledwie wychwytywalne mlaśnięcie. Głowa z szeroko rozwartymi oczami potoczyła się po nierównej podłodze, zatrzymując się obok wzmacnianych, krwawoczerwonych butach kata. Ten właśnie ścierał krew z poznaczonego jakimiś nic nie znaczącymi znakami ostrza, powolnymi acz pewnymi ruchami szmaty. Łaskobójca, chociaż identyfikował go nie tylko żmijowy znak na skórzanej kamizelce. Były to też barwy ciemnej czerwieni, przechodzącej powoli w brąz. Koloru, na którym zasychająca krew będzie na pewno słabo widoczna. Luźne spodnie i spory pas z małymi sakwami po bokach dopełniał obrazu osobnika rasy githzerai, którego żółtawe oczy nawet nie patrzyły na tego, którego właśnie ściął. Na bladożółtej cerze połyskiwało w światłach pochodni kilka kropelek krwi. Nie zwrócił też większej uwagi na kroki odchodzącego sędziego, ani pomocników, którzy zbierali trupa. Spokój na jego twarzy wydawał się niezachwiany, to co właśnie zrobił musiał robić już setki razy. Zazgrzytała zbroja człowieka, który stał nieco z tyłu, przyglądając się wszystkiemu. Był tak samo wysoki jak githzerai, w zbroi sięgając niemal dwóch metrów, ale jego twarz była ściągnięta, a wyraźne rysy podłużnego, przystojnego oblicza wskazywały na domieszkę jakiejś innej krwi. Blond włosy spływały mu na plecy, a oczy jaśniały. Miał na imię Albert i to on odezwał się pierwszy, gdy odciągnięto zwłoki.

-Cholerny skurl. To już ostatni z nich. Dobra robota, Garl'kazz.
Imienny githzerai skinął mu tylko głową, czy to w potwierdzeniu, czy podzięce za słowa uznania. Wyciągnął przed siebie swój miecz, sprawdzając czy nie została na nim nawet odrobina krwi, po czym wsunął go do pochwy jednym płynnym ruchem. Nie powiedział jeszcze ani słowa, ale uniósł głowę, kierując swe spojrzenie na rozmówcę.
-Dziś Stronnictwo Doznań ma jakiś swój dzień, słyszałeś? Przejdźmy się, może być ciekawie. Zwłaszcza, jak kilku Chaosytów skosztuje nie tych alkoholi, których trzeba. Będzie okazja.
Jego rozmówca namyślał się dłuższą chwilę, pokazując na wyjście. Dopiero, gdy opuścili jedną z Więziennych kaźni, których używali, gdy proces i wykonanie miało być szybkie, a skazany nie zasłużył na publiczne zabawy, Garl'kazz odezwał się po raz pierwszy. Głos miał gładki, tak samo pozbawiony kolorytu jak reszta jego osoby. Tylko wytrawniejszy słuchacz doszukałby się w tym głębi.
-Pójdę.
Tak. I to by było na tyle. Aasimar wzruszył ramionami, słysząc to już pewnie nie jeden raz.
-Tym razem się nie odśmieją, dupogłowe skurle! Nie żebym szczególnie lubił Czuciowców, ale poświęcę się w imię wyższych celów! Z każdym dniem jesteśmy bliżej sprawiedliwości...
Monolog trwał jeszcze długo, cierpliwie znoszony przez milczącego githzerai.

***

Garl'kazz doskonale wiedział, po co tu przyszedł. Nie interesował go cały kolorowy tłum odszczepieńców, którym poświęcił tylko chwilę uwagi. Harmonium też zostawił samym sobie, dając sobie chwilę spokoju od kłapania tych skórogłowych fanatyków. Przyzwyczaił się już do Klatki, ostatecznie nie miał innego wyjścia, nie planując zbyt szybkiego powrotu na Limbo. Nie, tu był dla Kinnokk, chociaż nie widział jej przez cały "wstęp", który był tylko nużący. Tylko raz zaciekawili go Chaosyci, próbując sprowokować, albo po prostu obśmiać, kilku innych. Było wśród nich kilku jego rasy, przyzwyczaił się do tego. Wykonywał już wyroki i na takich. Teraz jednak tylko patrzył, nie odwracając wzroku i nie reagując. Niektórzy lubili krzyczeć, podniecało ich to. A w końcu przedstawienie się zaczęło, w samą porę, gdyż już tłumił ziewnięcia.

Nie wszyscy weszli. On sam zastanawiał się przez dłuższą chwilę, póki delikatna, chociaż koścista dłoń krewniaczki nie ujęła jego ramienia, a podłużna twarz o idealnych rysach, rozumianych tylko u githzerai, pojawiła się tuż przed nim, uśmiechając przewrotnie. Bez słowa pociągnęła go za sobą, na wpół idąc, na wpół tańcząc i śmiejąc się serdecznie. Nigdy jej do końca nie zrozumiał, to go ciągnęło do przeciwieństwa, którym była Kinnokk. Wkroczyli w portal, a on nie zauważył czy Albert zrobił to samo. Kilka rzeczy przestawało być istotne, gdy czuł jej dotyk. Tracił koncentrację, co przeklinał za każdym razem, gdy już ich ścieżki znów się rozchodziły na jakiś czas. Kobieta githzerai w Stronnictwie Doznań była prawie tak samo dziwna jak githzerai służący sprawiedliwości. Tylko czy w Sigil cokolwiek można było jeszcze nazwać dziwnym?
Aktualnie wyniosło ich poza miasto, ale to nie było sednem sprawy.
Czy był nim uśmiech kobiety?

Nie jadł, Czuciowcy mogli cudownie bawić się eksperymentowaniem i zmysłami, ale o ile na większość spraw czuły nie był, to jego żołądek potrzebował konkretnych potraw. Z pewnej knajpy, lub zrobionych samemu. A w kubku delikatnie falowała zwykła woda, najpierw kilka razy sprawdzona. Zmysły. Jedni lubili doznania, on wolał status quo, niezmienne trwanie, pełną kontrolę, z której wyrwała go znów Kinnok, ciągnąc na środek sali. Chciał się zaprzeć, ale znów nie mógł.
-Przestań już, Garl! - tylko ona tak do niego mówiła i tylko ona miała do tego prawo - Baw się, chociaż raz! No już, dla mnie!
Zawirowała, śmiejąc się radośnie, jak wielu Czuciowców dookoła. Nie rozumiał tego, a z tego wynikał i brak umiejętności. Gdy znów na niego spojrzała, miała na sobie maskę, najwyraźniej mającą przedstawić jakiegoś Ponuraka.
-Świat idzie ku zagładzie, przygotujmy się na nią szlachetny Garl'kazie!
Bawiła się świetnie. On nie. Zawsze miał jedną maskę. Swoją, niezmienną. Ale dla niej pozostał na miejscu, a na jego twarzy znalazł się uśmiechnięty klown, szalony diabelski Chaosyta.
Maska pod maską, czujne oczy wciąż lustrujące pomieszczenie.
Zaczynał dostrzegać pewien sens. Oszukać oszustów.
Czy sprawiedliwość wciąż była sprawiedliwa, gdy poprzedzało ją kłamstwo?
Kobieta znów zawirowała przed nim, zwracając na siebie uwagę.
A Łaskobójca zastanawiał się, kiedy zbieranina pokaże swoją prawdziwą naturę.
 
Sekal jest offline