Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2009, 11:02   #127
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Giuseppe nie odpowiedział natychmiast.
Miał świadomość, że jego obecność przydałaby się Alessandro i Michałowi, nawet gdyby temu ostatniemu miała towarzyszyć Serenay.
Jednak musiał się zastanowić. Na zimno skalkulować, gdzie jego obecność byłaby bardziej przydatna - tu, gdzie mógłby zakończyć nędzny żywot kilku wampirów, czy też wśród elfów, gdzie mógłby zdobyć tak informacje, jak i sojuszników paru. Elfy, jak zdawać się, za rodem wampirzym nie przepadały, pomóc zatem mogłyby.
Gdyby zechciały.stanąć po ich stronie.
Albo chociaż informacji udzielić o wampirach. Im więcej wie się o swoim wrogu, tym lepiej.
Ilu, gdzie...
I broń jeszcze dobra by się przydała, a elfy z pewnością taką mają.
Poza tym... Wyglądało na to, że nimfa chciałaby swymi uczuciami cały świat obdzielić, co Michałowi, człekowi z krwi i kości, do innych relacji przyzwyczajonemu, niezbyt podobać się mogło. I dziwić mu się było trudno, ale niesnaski i tak w grupie by powstały.

- Pójdę z wami - Giuseppe spojrzał na Antarosa, który mu to pytanie zadał. - Wspólną sprawę mamy, więc choć wiele nas dzieli, współpracę zacząć powinniśmy.

Elf skinął głową.

- Zatem pora nam wyruszyć. Im szybciej na ziemiach naszych się znajdziemy tym lepiej dla dobra ogółu.

- Komu w drogę zatem... - Giuseppe do tych, co pozostali się zwrócił. - Do zobaczenia, przyjaciele.

Uścisk dłoni z Michałem i Alessandro zamienił, zaś Serenay pożegnała go pocałunkiem, co, jak zauważyć się dało, Michała pewien niepokój wywołało. I potwierdziło słuszność podjętej decyzji.
Elfy również uściski dłoni z tymi, którzy zostać postanowili, wymienili. Nimfa o dziwo żadnego z nich całować nie miała zamiaru, gdyż samym tylko skinięciem głowy ich pożegnała, po czym uwagę cała na mężczyzn pod jej opiekę oddanych zwróciła.

- Chodźmy więc - ponaglił Antaros, sam przodem ruszając.

Giuseppe po nim wyszedł, ostatnie spojrzenie na niedawnych towarzyszy swoich rzucając, po czym po schodach zszedł na dół.
Gdy na dworze się już znalazł pomyślał, że wzrok go myli. U płota, przywiązany, stał jego wierzchowiec, o którym myślał, że wilki go pożarły, albo też uciekł w dal siną, na swego pana nie czekając.

- To mądre i wierne zwierze. Jego czułe zmysły ostrzegły nas przed wilkami - rzekł ciemnowłosy elf jednocześnie podchodząc do zwierzęcia i cicho do niego przemawiając w swoim języku.

- Jestem Elheris - przedstawił się, po czym wskazując na pozostałych towarzyszy swoich powiedział. - Ten złotowłosy elf zwie się Laster, zaś obok niego stoi brat jego, Mekrelsen. Nie licz jednak na rozmowę z nimi. Są na to zbyt dumni...

Roześmiał się wesoło widząc gniewne spojrzenie rzucone mu przez wymienione osoby.

- Giuseppe - przedstawił się właściciel tego imienia. Pozornie nie zwracając uwagi na zachowanie Lastera i Mekrelsena. I tak nie miał na nie wpływu.

Podszedł do wierzchowca i poklepał go po szyi. Koń, wredny do szpiku kości i zwykle obojętny na tego typu pieszczoty, tym razem wydawał się zadowolony.

- Brawo, Malandrino - powiedział. Odwiązał wierzchowca i chwycił za uzdę. - Możemy iść - oznajmił.
 
Kerm jest offline