Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2009, 23:29   #20
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Charakterystyczny dźwięk wibracji telefonu na drewnianym blacie przerwał sen- dwa krótkie, to sms. Usiadł na łóżku przecierając twarz, telefon, ..klik.. "Wiadomość od: net_1" "[otrzymano: 10.30]Spotkajmy się więc o 16:55 w punkcie o lokalizacji GPS - LC:114285224754"- wkońcu jakieś zlecenie. Drugi aparat leżący obok też wyświetlał komunikat: "Wiadomość od: .Mazursky ty..."-wargi Woltera wykrzywiły się nieznacznie w krzywym uśmieszku, "[otrzymano: 12.50] O 18.30 u mnie w biurze"-będzie trzeba się streszczać bo Mazursky dostanie piany jak znów się śpóźni. Sięgając po zegarek leżący na szafce tylko przez moment objął ją wzrokiem, ale coś przykuło jego uwagę. Z ramki na zdjęcia prosto w oczy patrzyła mu 20 letnia Alessis Keynes, dla przyjaciół Silly.

Znał to zdjęcie, znał je z mieszkania Silly w którym pare razy zdarzyło mu się nocować... z nią. Tam właśnie to zdjęcie wisiało na białej ścianie jej pokoju kiedy widział je po raz ostatni i tak samo jak wtedy wlepiał teraz w nie spojrzenie przez dłuższą chwilę. Niewiele się zmieniła od tamtego wypadu, chociaz w środku napewno była zupełnie inna. Fotka z wakacji z przyjaciółmi zrobiona ładne pare lat temu przywodziła na myśl stare, lepsze dni. Kiedy wszystko było mniej skomplikowane. Więcej było dobrych chwil, a mniej cyborgizacji i tego sztucznego szajsu którym teraz przesiąkali. To przypomniało mu jego ostatnie wakacje i serię wspomnień na ich temat sprzed niemal 15-lat. Cudowne 6 dni na Wyspach(R) na koszt jego, świętej pamięci, ojca, który choć nie miał dla niego czasu, to miał fantazję i miał za co. Plaża, drinki i fale uderzające rytmicznie o brzeg były przyjemnym oderwaniem od zgiełku coraz bardziej sztucznego miasta. Zero zmartwień, zero walki. Dla niego to napewno były stare, lepsze dni. Ile dałby by do nich wrócić... Jakiś hałas rozwiał wspomnienia- nie był sam. Wyciągnął Desert Eagle'a z szuflady obok łóżka, obezpieczył gnata i trzymając go dwoma rękoma prostopadle do ciała ruszył przez sypialnię. Wszedł do pokoju dziennego nie spodziewając się tego co tam zobaczy- stanął w progu pomieszczenia opuszczając broń. Na drewnianej podłodze siedziała Silly w białej sukience, a za nią rozpościerała się zielona łąka.

-Zastrzelisz mnie skarbie?- spojrzała na niego wykrzywiając brwi w taki sposób, że wiedział dokładnie co ona myśli o nim teraz, w tej pozie, z tym wyrazem twarzy. Zamknął usta i odłożył broń.
-Myślałem, że już uciekłaś. Co robisz na łące?
-Hah.. czekałam aż wkońcu się obudzisz. Fajne, nie? Holograficzny rzutnik AmbiTech(R), troche mnie kosztował, ale warto było. Napijesz się ze mną kawy?
-Pytanie.-wziął jeszcze parujący kubek do ręki i upił duży łyk. Podniósł leżący na podłodze rzutnik, który budową przypominał krążek hokejowy... klik... na ścianie falowało morze- Warto było.. to był dobry początek dnia w Old Chicago.

*********************************

Wysadził Alessis przy Rosbrough Bulevard tak jak sobie życzyła, chociaż teraz przedarcie się przez centrum będzie go kosztowało dużo czasu, którego nie miał. Kierował się GPS'em według współrzędnych z wiadomości Hasha. Miał godzinę żeby dojechać do celu, a ruch na mieście był niewiarygodny mimo, że nie były to jeszcze godziny szczytu. Wiecznie spóźniony... Plastikowe autka na ulicach przypominały zabawki stojących na taśmie produkcyjnej resoraków. Obłe kształty, wąskie przyciemnane szyby i ten dźwięk elektrycznych silników- bardzo nie podobała mu się wizja koncernów na temat aut XXI wieku. Co chwila auta przesuwały się o pare metrów do przodu jedno po drugim, po czym w ten sam sposób stawały w miejscu, hardcore jazdy przez centrum. Patrząc tępo przez szybę limuzyny myślał o poprzedniej nocy, o Akirze. Źle znosił groźby, a kitajec operował nimi biegle tamtego wieczoru- "Pieprzone korpy, co oni sobie myślą?! Jeszcze się miniemy panie Akira...". Skręcił w niemal pustą przecznicę pomiędzy dwoma wieżowcami, a nawigacja przekręciła obraz obliczając nową trasę prowadzącą do celu podróży. Zimowe słońce już z godzinę temu zniknęło za horyzontem ale w cieniu budynków było wyjątkowo ciemno. Zastanawiał się nad naturą roboty, którą ktoś chce mu zaoferować o 17, gdy dosłownie o włos minął kilkudziesięciu osobową grupę włóczęgów... a może to już zombie, którzy najwyraźniej przyjechali tu na camping pomiędzy kontenerami pełnymi odpadków. Mówią na mieście, że wieloletni brak dostępu do podstawowych witamin i minerałów, wogóle do czegokolwiek- że to zmienia fizjonomię tych ludzi, a izolacja wypacza ich umysły. Że brudy ulic na których żyją kumulują się w nich zmieniając ich czasami nie do poznania. Cóż, ewolucja miała swoje powody by pomóc im przetrwać. Jego wbudowany w oczy LowLite uratował firmowy wózek przed kolizją nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni, ewolucja kierowcy- pomyślał reasumując. Boczne ulice nie były tak zatłoczone, mijał kolejne skrzyżowania zbliżając się do wyznaczonego miejsca. Myślał ciągle o tej robocie, czy napewno tego chce. Powrót do branży to przede wszystkim żywa gotówka... nooo i ten thrill na akcji. Tego mu brakowało, chyba najbardziej. Po ostatniej akcji musiał zwijać się z miasta, ktoś go wpieprzył. Wiedział za dużo, a to wzbudzało niepewność ludzi, którzy jednak woleliby być pewni. W jednej chwili znalazł się sam na szali, a po drugiej stronie miał policję, korpy i wolnych strzelców zawsze chętnych, żeby przynieść czyjś łeb na tacy za odpowiednią sumę. Przez ten durny incydent w godzinę spakował rzeczy, które w następną godzinę razem z nim znalazły się na peronie 8, torze 4, w pociągu, którym to przyjechał do Old Chicago, żeby zacząć żyć na nowy rachunek, z czystą kartą. I chociaż wiedział dobrze, że takie sprawy lubiły do niego wracać w najmniej oczekiwanych momentach to jednak warto było chociaż spróbować,nie...? "Dotarłeś do celu... miłego dnia"-głos panienki z nawigacji chłodno oznajmił mu jego położenie...
 

Ostatnio edytowane przez majk : 08-02-2010 o 19:29.
majk jest offline