Wiaczesław Mołotow bliski wspólpracownik Stalina kierował polityką zagraniczną ZSSR od 3 V 1939 roku. Wydawał się ostatnią osoba na to stanowisko. Do dnia objęcia go bowiem nigdy nie był poza granicami ZSSR, nie znał też żadnego obcego języka !!!
Zawsze w tego samego kroju garniturze, zapiętym na wszystkie guziki, z rękami sztywno opuszczonymi wzdłuż ciała i twarzą zda się pozbawioną zdolności mimiki nie był człowiekiem łatwo nawiązującym kontakty, co jest wszak wielkim plusem dla dyplomaty.
Nawet jednak jego wrogowie podkreślają żelazną logikę rozumowania, którą prezentował, a także umiejętność lapidarnego przedstawienia swych racji.
Wielu wytrawnych polityków zapamiętało odpowiedzi Mołotowa na swe wywody na długo.
Tak było też z ministrem Ribbentropem.
Podczas pierwszej wizyty zagranicznej Mołotowa 10 listopada 1940 roku w Berlinie bankiet w ambasadzie radzieckiej przerwała syrena alarmu lotniczego.
Panowie Ribbentrop i Mołotow kontynuowali dyskusję w schronie przeciwlotniczym, gdzie ten pierwszy przekonywał iż zadaniem Niemiec i ZSSR jest rozbicie Imperium Brytyjskiego, co niewątpliwie się uda, a właściwie chwila ta już jest bliska.
-
Jeśli tak - przerwał mu zimno Mołotow -
to dlaczego siedzimy w schroni i czyje bomby na nas spadają ?
Był to jeden z niewielu razy gdy ministrowi Rzeszy dosłownie "zabrakło języka w gębie".