Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2009, 21:39   #15
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Na chwilę przed atakiem halfling poczuł się dziwnie, ciarki przechodziły mu po plecach a w głębi trzewi coś rwało wołając UWAŻAJ !
Zdążył wiedziony intuicją ostrzec towarzyszy, że coś się zbliża. Jedyną odpowiedzią był gromki śmiech upalonego towarzystwa. Nie minęło dużo czasu nim karoca gwałtownie się zatrzymała. Tupik starał się zobaczyć co się dzieje, jednak ciemność i gęstwina utrudniały orientację, broń jednak miał w pogotowiu i ...nie omylił się. Rozpoczęła się zasadzka. Tempo wydarzeń oraz siła i środki użyte do napadu sugerowały zupełnie innego zleceniodawcę niż tego którym Tupik wiedział, nie czas to był jednak na przemyślenia lecz na działania.

Przy napadzie zbójców, mogli ratować się życiem oddając oszczędności. W tym przypadku nie chodziło jednak o zwykłych zbójców - a nawet gdyby, to oddanie medalionu i tak nie wchodziło w rachubę. Halfling dostrzegł najpierw owłosionych rogaczy, co od razu podsunęło mu myśl o zwierzoludziach, chwilę później widok wielkich pająków dopowiedział mu także mutantów.

Halfling zadrżał z przerażenia, wiedział co mutanci robią z jeńcami, wiedział, że może zostać zjedzony, nawet żywcem. Opowieści, bajania, autentyczne historie zasłyszane w karczmie były niczym w porównaniu z realnością przeżywania tychże opowieści. Tupikowi śmierć na moment zajrzała w oczy, mimo, że była jeszcze daleko, to czuł , że przechadza się w pobliżu. Wiedział, że tego wieczora wielu znajdzie się u wrót Morra lub w przyjemnym pałacu bogini domowego ogniska. Nie zamierzał jednak po prostu czekać na własną śmierć, wychodził już przecież z gorszych opresji...Miał silną motywację do działania, w końcu walczył o życie, a negocjacje z przerośniętymi pająkami nie wchodziły w rachubę.

"Żywcem mnie nie wezmą" Pomyślał i z niezwykłą zaciętością przystąpił do działania. Zrzucił kożuch, wyciągnął broń i począł przeciskać się przez szparę dzielącą pasażerów od woźnicy. Otwarcie okna nie wchodziło w rachubę, na zewnątrz czaili się kusznicy poukrywani w krzakach. Każdy otwierający okno był celem, a na dodatek otwierał cel na wszystkich wewnątrz.

- Na zewnątrz są kusznicy i ogromne pająki, uważajcie, ja pomogę woźnicy.

Najpierw przełożył swe rączki przez szparę - w lewej trzymając procę w prawej zaś krótki miecz. W przypadku zakleszczenia mógłby się chociaż bronić... Do momentu gdy musiał przecisnąć pierś szło gładko. Postarał się na moment rozluźnić ciało, jak niemowlę, stać się giętkim niczym woda..."Całe szczęście , że wstrzymywałem się z kolacją..."

Jego oczom tymczasem ukazał się Szhreder, w którego nodze sterczał bełt, wrzeszczał coś trzymając w rękach muszkiet. Ciemność, walka, krzyki i ... i człowiek pędzący niczym anioł śmierci na zagładę podróżnikom. "Czyżby to on dowodził całą tą zgrają?" - przemknęło mu przez myśl.

Niestety w pewnym momencie ugrzązł, nie mógł się posunąć o cal, mimo wysiłków. Może gdyby nie broń trzymana w łapkach byłoby mu łatwiej, ale nie zamierzał się rozbrajać.

- Przepchnijcie mnie, Szybko! - Zawołał do towarzyszy. Nie miał co liczyć na zajętego obroną woźnicę, chciał mu pomóc, ale w tej chwili sam potrzebował pomocy.
 
Eliasz jest offline