Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2009, 15:48   #97
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
- Eclipseon… - wyszeptała przerażona dziewczyna.
Valeria desperacko zaczęła się rozglądać. Okolica nagle wydała jej się nieprzyjazna, wszystkie kolory pociemniały, niebo tak jakby pobladło, a światło pociemniało. Upadły zaczął iść w jej kierunku.
- Tak, nie uciekniesz stąd tak prędko. Zaprojektowałem specjalną barierę wokół tego miejsca, łapiąc cię w sztucznie stworzony wymiar. – powiedział z zadowoleniem.
Wojowniczka natychmiast dobyła miecza.
- Nie zbliżaj się! – krzyknęła wskazując na brata czubkiem ostrza.
Upadły zatrzymał się i spojrzał na jej oręż.
- Valerio, jesteśmy przecież rodzeństwem… - znowu się poruszał, był coraz bliżej. Nie skrzywdzisz swojego ukochanego brata… Prawda? – złapał ręką ostrze miecza.
Valeria tymczasem stała jakby sparaliżowana. Uczucia i wspomnienia toczyły w jej umyśle zażartą wojnę. Niespodziewanie, wysunęła miecz z dłoni brata i odskoczyła do tyłu. Na jego bladej skórze pojawiła się krew.
- Nie próbuj mnie omamiać, potworze! – krzyknęła z ostrzeżeniem, jednocześnie uwalniając moc zaklętą w jej ostrzu.
Z włócznią w ręku i przemienioną zbroją natarła na Upadłego. Ten wyciągnął zza pleców ciężki miecz, który natychmiast zamienił się w kosę. Ostry grot włóczni ze szczękiem zderzył się z ostrzem kosy. Nie tracąc czasu Valeria cofnęła się o krok, i wykonała szybko obrót, aby ponownie zaatakować. Eclipseon nie mógł zablokować nadchodzącego uderzenia, ale dzięki wyćwiczonemu refleksowi zdołał odskoczyć do tyłu. Jego siostra uniosła włócznię do góry i jasnoniebieska błyskawica napełniła jej broń elektryczną mocą, którą dziewczyna uwolniła prosto w brata. Upadły wysunął przed siebie kosę, która otoczyła go kulą nieprzeniknionej ciemności. Moc błyskawicy, chociaż wzmocniona przez magię Valerii, nie zdołała przełamać obrony Eclipseona. Kiedy jego pole ochronne zostało odwołane, chwycił kosę i pojawił się tuż za plecami siostry. Valeria cudem uniknęła śmiertelnego cięcia, ale na jej szyi pojawiło się małe rozcięcie, z którego natychmiast poleciała krew. Dziewczyna skrzywiła się i przytknęła dłoń do rany.
- Wyraźnie widzę, że stałaś się potężna, siostrzyczko. Ale cokolwiek zrobisz, nie zdołasz mnie pokonać. W tym małym wymiarze to JA ustalam zasady.
Upadły zaśmiał się złowieszczo, jednocześnie wyciągając rękę do siostry. Jego blada dłoń została otoczona czarnym wirem. Mężczyzna wykrzyczał coś w ostrym jeżyku, przepełnionym niezwykłym okrucieństwem i machnięciem dłoni posłał w stronę siostry zabójczy podmuch wiatru, którzy przecinał wszystko na swojej drodze. Czarny wicher pędził w jej stronę z zawrotną prędkością.
- Amoleti! – krzyknęła, krzyżując przed sobą ręce w znak krzyża.
Śmiertelna wichura napotkała w zaklęcie ochronne wojowniczki. Amoleti, potężne zaklęcie ochronne wykorzystywało siłę duchową rzucającego, aby wytworzyć nieprzeniknioną sferę obronną, której nic nie było w stanie przebić, jednakże czar ten zużywał ogromne ilości energii i wymagał utrzymania rąk w znaku krzyża. Valeria, walcząca z morderczym czarem brata ledwo była w stanie utrzymać tak ułożone ręce. Kiedy niszczycielska moc zaklęcia brała górę, na jej ciele zaczęły się pojawiać małe cięcia. Kiedy wichura zniknęła, Valeria upadła wyczerpana na kolana. Upadły zaśmiał się okrutnie i pojawił się tuz przed nią. Wojownicza poczuła na gardle chłodne ostrze kosy.

- Kocham cię, braciszku. – mała Valeria złapała Eclipseona za nogę i mocno go uściskała. Wracaj szybko i przynieś mi coś z powrotem! – dziewczynka miała łzy w oczach.
- Valerio… - powiedział zaskoczony chłopak.
Kucnął i przytulił siostrę, uspokajająco głaskając ją po głowie. To był dzień, w którym wyruszał z niebezpieczną wyprawą. Zdawał sobie sprawę z powagi misji i był gotów aby zaryzykować własne życie, jeżeli miałoby to ocalić ukochane królestwo i rodzinę.
- Valerio, już dobrze. – odsunął ją trochę, kiedy już przestała płakać. Obiecałem ci, że będę cię chronił. Zawsze i wszędzie. Obiecuję ci też, że wrócę tu cały, abym mógł wywiązać się ze swojej obietnicy. Mam bardzo ważne zadanie i nie mogę dłużej tu pozostać. Rozumiesz?
Dziewczynka skinęła głową.
- Mądre dziecko. Mam najmądrzejszą i najpiękniejszą siostrzyczkę na świecie… - uśmiechnął się razem z siostrą.
I odszedł…


***

Lilianne leciała z pośpiechem do centrum wschodniej dzielnicy, a za nią lecieli Sataner i Gelidus. Z góry, kapłanka widziała to wyraźnie – dostrzegalny tylko dla osób będących w głębokim kontakcie z bogami, ślad magii. Nad częścią parku Tanowu ktoś uruchomił specjalną barierę. Nie tracąc czasu, wylądowała na ziemi i pobiegła do grupy strażników, którzy stali przy barierze i próbowali się przez nią przebić.
- To na nic! – powiedziała, zatrzymując się przy strażnikach.
Kapłanka oddychała ciężko i o mało co nie upadła na ziemię.
- Co pani… - odezwał się jeden z Nieskończonych, najprawdopodobniej dowódca patrolu, ale Lilliane przerwała mu.
- To bariera wymiarowa. – szybko wyjaśniła. Bez pomocy magii kapłańskiej, niewiele możecie z nią zdziałać. Tak się składa, że ja jestem kapłanką, a tam, za barierą jest moja przyjaciółka. Grozi jej niebezpieczeństwo…
Dowódca w czerwono-złotej zbroi podrapał się po brodzie.
- Czy jesteś w stanie przebić się przez nią? – spytał po krótkim czasie.
- Z waszą pomocą, tak. – odpowiedziała szybko. Będę potrzebowała waszej współpracy. – powiedziała do strażników i obróciła się do swoich towarzyszy. Waszej również. – dodała.
Już po krótkim czasie, wszyscy stali w wyznaczonych przez kapłankę miejscach. Lilliane, Gelidus i Sataner przy zachodniej ścianie bariery, a kapitan i jego straż zajęli pozostałe miejsca. Lilliane zaczęła jako pierwsza. Zamknęła oczy i popadła w trans…
Wysłała modlitwę w boski wymiar, i kiedy odzyskała odpowiedź, nawiązała kontakt. Połączyła się z Neptunem, bogiem oceanów. Otworzyła oczy, które wypełnione były niebieskim blaskiem. Sataner wraz z Gelidusem skoncentrowali się i połączyli swoje aury z siecią mocy strażników. Wszyscy byli połączeni i naparli wspólnymi siłami na barierę. Wszystkie ściany nagle zabłysły i stały się widoczne. Lilliane podeszła do bariery i przyłożyła do niej ręce. Nic się nie stało, ale po chwili wszyscy napierający na barierę poczuli szarpanie. Z trudem utrzymali koncentrację, kiedy kapłanka pchnęła ścianę. Pojawiło się pęknięcie. Widząc to, wszyscy ze zdwojonym wysiłkiem naparli na wibrujące pole.

***


Przegrałam…” – pomyślała z żalem.
Zrozumiała, że nie jest w stanie pokonać własnego brata, żeby wypełnić swoją obietnicę zemsty. Ale nagle coś wypłynęło na sam wierzch jej serca – jakieś promienne uczucie, które nie pozwalało jej poddać się. Musiała żyć dalej. Musiała walczyć dalej… Dla… dla?
Valeria chwyciła ostrze kosy i odepchnęła je od swojej szyi. Zaskoczony Eclipseon nie zdążył zareagować, kiedy wstała i odskoczyła do tyłu. Znów przywołała błyskawicę, tym razem jaśniejszą i potężniejszą. Jej włócznia i zbroja skrzyły się od nagromadzonej energii. Nieskończona rozłożyła swe białe skrzydła i odepchnęła się od ziemi. Poszybowała wprost na brata. Upadły osłonił się przed pierwszym ciosem, ale Valeria, którą wypełniła nowa moc wpadła w niezwykle precyzyjny i morderczy taniec cięć i pchnięć. Eclipseon z ogromnym trudem unikał jej ciosów, ale kilka z nich dotkliwie go poraniło. Same rany nie były poważne, ale elektryczna energia włóczni Valerii uszkadzała jego organizm od środka. W końcu sam rozłożył swe kruczoczarne skrzydła i wzleciał w powietrze.
- Valeria, Tańcząca Błyskawica! Tak na ciebie wołają, prawda? – krzyknął w locie.
Valeria oczywiście ruszyła za nim, ale on obrócił się w powietrzu i leciał na zderzenie z nią.
Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Valeria odwróciła spojrzenie w stronę, z którego dochodził ten odgłos i straciła Upadłego z oczu. Zatrzymała się w powietrzu. Dźwięk zaczynał ją otaczać. Wkrótce zauważyła, co było jego źródłem. W powietrzu pojawiały się jakieś białe zygzaki, przypominające pęknięcia na szybie. Przypomniała sobie o tym, że przecież są w innym wymiarze… Siatka pęknięć pięła się w górę i w końcu wszystkie zygzaki spotkały się jednym miejscu na niebie, uwalniając potężną falę energii. Popękane resztki wymiaru spadały, rozbijając się na ziemi w małe kryształki, znikające po krótkiej chwili. Valeria wylądowała na ziemi. Wszystko powróciło do normalnego wyglądu. Otoczenie odzyskało normalny kolor i na powrót usłyszała śpiewy ptaków.
- Niech to szlag! – Eclipseon, który pojawił się parę metrów za Valerią zaklął głośno.
Na łąkę, gdzie stali oboje niespodziewanie przybiegła Lilianne, wraz z Satanerem i Gelidusem. Wszyscy zatrzymali się, kiedy rozpoznali przeciwnika Valerii. Dziewczyna szybko się obróciła, żeby zobaczyć jak Eclipseon znika w gęstym obłoku czarnej mgły…

***


Tezze został poprowadzony przez jednego z członków gildii do swojej nowej kwatery. Nie była wielka, ale miała wszystko czego potrzebował – pokój gościnny, sypialnię, niewielką bibliotekę i pracownię alchemiczną. Dostał od maga dwa klucze, w tym jeden zapasowy. Po chwili został sam w swoim nowym domu…

***


W lesie było spokojnie. Moran szedł coraz głębiej w las, gdzie drzewa były wyższe i rosły gęściej. Szedł wąską ścieżką, a wokół niego było mnóstwo odgłosów zwierząt. Kiedy szedł spokojnie upajając się przyrodą, usłyszał trzask łamanej gałęzi. Obrócił się gwałtownie, aby zobaczyć za sobą dwie postacie w szatach z kapturami na głowie. Nieznajomi byli trochę niżsi od łowcy i ubrani byli w dobrej jakości, ale skromne, szaty. Jeden miał białą szatę z niebieskimi spiralami i falami, a drugi czarną, z czerwonymi płomieniami i kwadratami. Wyglądali na magów. Nim łowca zdążył się odezwać, ten w czarnej szacie wyciągnął w jego stronę dłoń, z której wystrzeliła wielka kula płomieni….
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline