-Do jutra- rzekł rosły pół ork, po czym zabrał zaliczkę ze stołu. Nowi kompani wykluczyli do z zadania, w którym jak zapewne uważali był by "niewygodny". I co z tego. Sam był samotnikiem, który chodził własnymi ścieżkami. Jak kot. -Jak ktoś by chciał mnie szukać-zerknął na elfa- będę poza miastem polował. Powodzenia-po czym wyszedł przed magazyn. Sakiewkę jeszcze przed wyjściem wetknął głęboko za pazuchę. Nie chciał zostać zaatakowany o taką błahostkę.
Po wyjściu ruszył sztucznymi ścieżkami ku branie miejskiej. Mieszkańcy, zabiegani w własnym życiu gnali i sposobili się do swego święta. On sam nie wyznawał świąt. Za bramą ruszył czym prędzej do boru, znikając wszelkim osobą z oczu. Starał się nie zgubić drogi, co zazwyczaj w głuszy wychodziło mu całkiem dobrze. Z pod pazuchy wyciągnął krótki łuk, wraz z trzema strzałami. Miecz pozostawił przewieszony przez plecy. Wiatr z każdym krokiem smagał mu twarz, orzeźwiając . Teraz czas na polowanie, i czas na ucztę!
__________________ "Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki" Sztuka Wojny |