Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-12-2009, 18:52   #71
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Kapłan uśmiechnął się widząc, że udało mu się przekonać Dranela do pomocy. Co prawda faktycznie miał nadzieję, że strażnik osobiście będzie mógł wyciągnąć pojmanego awanturnika z więzienia, ale najwyraźniej się przeliczył. Jednak list, który właśnie kończył pisać Dranel powinien im wystarczyć. Już sięgał po pismo, gdy Cadom wypalił z tym swoim pseudo żartem. Mordimer pokręcił głową z niedowierzaniem. Czy kapłan Helma nie mógł trzymać języka za zębami. A jeśli już koniecznie musiał się odezwać to z takim głupim komentarzem. Na szczęście Paul okazał się bardziej bystry i postarał się załagodzić sprawę.

- Oczywiście nikt nie dowie się o naszej rozmowie Dranelu. Przecież nie tylko ty, ale i my byśmy mieli wtedy kłopoty, więc proszę nie bierz do siebie słów mojego kompana. – dodał jeszcze popierając White’a. – Dziękujemy za list, a tutaj jest reszta pieniędzy.

Kapłan wziął od Cadoma sakiewkę otrzymaną w magazynie przy spotkaniu z kupcami i wyjął z niej 20 złotych monet w zamian zabierając list. Potem odwrócił się i wyszedł z domu ruszając drogą powrotną w kierunku strażnicy. Kiedy szli zastanawiał się jeszcze czy otwarcie nie skrytykować kapłana Helma, ale stwierdził, że nie powinien. W końcu każdy mógł popełnić błąd i nie każdy ma talenty dyplomatyczne.

Szybko dotarli na miejsce i znów zatrzymał ich jeden ze strażników. Nie był to ten sam, który wskazał im drogę do domu Dranela, ale to nie miało żadnego znaczenia.

- Witaj strażniku. Szukamy kaprala Mirielda. Powiedziano nam, że pełni jeszcze służbę w strażnicy. Czy mógłbyś nas zaprowadzić do niego? Mamy raczej nie cierpiącą zwłoki sprawę.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 17-12-2009, 00:14   #72
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Dranel na wypowiedź Helmity zareagował jedynie lodowatym spojrzeniem. Słowa jego towarzyszy na pewno nieco go uspokoiły, ale czy mógł zaufać obcym ?
- Mam nadzieje, że tak będzie... Nie chciałbym aby doszło do bardzo nieprzyjemnych scen z waszym udziałem...- mruknął pod nosem, po czym zabrał się za przeliczanie monet.

Strażnik wprowadził ich na posterunek. Zawiasy grubych, drewnianych drzwi wejściowych zawyły niemiłosiernie. Wnętrze budynku nie było przyjemne dla oka. Kiedyś , być może budynek prezentował się wewnątrz z należytym majestatem. Teraz pozostało tutaj jedynie nieco odpadającej farby i listew na ścianach. Drewniana podłoga również była już u kresu swej żywotności. Klepka gdzieniegdzie rozlazła się, skrzypiąc pod każdym krokiem.
Przeszli przez długi korytarz, aż dotarli do stojącego we wnęce po lewej stronie kontuaru. Za nim stał jeden strażnik, a głębiej , przy biurku siedział kolejny.
- Panowie do Kaprala.- rzucił ten, który został ich przewodnikiem.
- Muszą panowie zdać broń. Całą.- stróż prawa zdawał się nieco znudzony "życiem". Praca na posterunku zapewne nie była porywającą serca dziewek przygodą. Co najwyżej przypałętała się tutaj czasami zapijaczona ulicznica... A i tak nie rzadko z własnej woli i o własnych siłach.

Po oddaniu oręża strażnikowi, ruszyli dalej za swoim "przewodnikiem". Najpierw dalej korytarzem, później starymi , skrzypiącymi schodami na piętro.
Drzwi do gabinetu kaprala były drugimi po prawej stronie.
W środku ich oczom ukazała się postać, której nie można było w żadnym stopniu porównać do Dranela.

Łysy, wysoki i barczysty mężczyzna siedział przy biurku z niemałym grymasem na twarzy. Przyczyną tego zapewne był stos papierów przed nim.
Brązowe oczy wlepił w przybyłych gości. Za jego plecami, przez okna roztaczał się wspaniały widok na niewielkie ogrody we wschodniej dzielnicy. Po prawej stronie, w rogu , stał stojak z pełną płytowaną zbroją.
- W czym mogę pomóc ?- uniósł jedną brew.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 17-12-2009, 23:37   #73
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Paul miał nadzieję, że Dranel uwierzył jednak w ich dobre intencje. Jemu również nie zależało na dodatkowych, niepotrzebnych kłopotach. I paru dodatkowych trupach na ulicach miasta. W tym i jego, oczywiście.
- Żegnam - powiedział Paul, głową lekko w geście pożegnania skinął, po czym za towarzyszami swymi dom Dranela opuścił.

- Sprawdzę, czy ktoś nie idzie za nami - powiedział, gdy kilkanaście kroków przeszli.
Szedł więc nie ze swoimi towarzyszami, a nieco z boku i z tyłu. Nikogo jednak, co by ich śledził, nie zauważył.
Gdy opuścili najgorsze uliczki dzielnicy Paul dołączył do reszty, by im podczas rozmowy towarzyszyć, chociaż głosu podczas rozmowy postanowił nie zabierać. Miał nadzieję, że Mordimer, podobnie jak podczas rozmowy z Dranelem, potrafi w należyty sposób przedstawić sprawę.
Jeśli zaś Dranel ich okłamał i list był zwykłym oszustwem... Wtedy niebezpiecznie by się zrobiło. A z posterunku cztery osoby należałoby wówczas uwalniać.
- Jeśli sprawę załatwić się uda, to warto by spytać, czy był jakiś specjalny powód aresztowania - powiedział cicho.

Podobnie jak inni broń przy wejściu zostawił.
Procederowi temu nie dziwił się. Sam by tak robił na miejscu strażników, bo nigdy nie było wiadomo, w jakim celu goście, jeśli tak w ogóle można nazwać odwiedzających to miejsce, przybywają.
Skargę złożyć, zeznanie... A mogło być i tak, że ktoś zemstę chciałby wywrzeć. Ostrożności nigdy dosyć.
Gdy Mirield o powód przybycia spytał, Paul cofnął się o pół kroku, zostawiając Mordimerowi pole do popisu.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-12-2009, 16:30   #74
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Kapłan podążając śladem towarzyszy oddał swój buzdygan i tarczę czekającemu strażnikowi. Co prawda miał przy sobie jeszcze magiczną różdżkę, ale ona służyła do leczenia i nie można jej było uznać za broń. Po tej procedurze ruszyli dalej w głąb strażnicy i wreszcie dotarli do gabinetu oficera.

Kapral Mirieldanie wyglądał na przekupnego strażnika. Wysoki i barczysty człowiek, po którym widać było, że nawykł raczej do walki niż do pracy papierkowej. A stos papierów na biurku dostarczał mu walkę na zdecydowanie innym polu niż do tej pory nawykł. Grymas, z którym pracował też nie wróżył najlepiej. Mordimer miał nadzieję, że uda mu się jakoś przekonać tego osobnika do pomocy. Liczył też, że list który otrzymali przechyli szale na ich korzyść.

- Niech Tymora zawsze dzieli się z tobą szczęściem kapralu. – zaczął od jednego z wielu pozdrowień, którymi dzielili się zazwyczaj wyznawcy Uśmiechniętej Pani. – Nazywam się Mordimer i jestem kapłanem Pani Szczęścia. To są moi towarzysze i przyjaciele. Ośmielamy się pana niepokoić, ponieważ chcielibyśmy złożyć datek na rzecz miejskiej straży. Polecono nas pana jako osobę, która może w imieniu strażników Waterdeep przyjąć od nas skromną sumę i odpowiednio ją spożytkować. – kapłan wręczył Mirieldowi list otrzymany od Danela. – Tutaj mam hm… list polecający pana, z którym powinien się pan zapoznać. Chcielibyśmy też przy okazji dowiedzieć się co nieco o naszym znajomym Arinie , który miał tego pecha i został wtrącony do tutejszego więzienia za taką błahostkę jak pijackie wybryki. Czy nie wie pan może kapralu czy nie dałoby się coś zrobić, aby nasz towarzysz opuścił wcześniej miejsce odosobnienia? Przecież nic strasznego nie zrobił i na pewno coś da się w tej sprawie zrobić.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 19-12-2009, 17:19   #75
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Kapral chwycił pewnie za list. Jego ciemne oczy wodziły po literach, kiedy jedną ręką wystukiwał rytm o blat biurka. Wyraz jego twarzy nawet przez chwilę się nie zmienił.
Po doczytaniu wiadomości rzucił ,strażnikowi stojącemu za plecami gości , ostre spojrzenie. Ten natychmiast wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Dobrze. - zaczął ostrożnie. - Straż miejska na pewno takim datkiem nie pogardzi, tak się nie godzi, prawda ? Oczywiście, jak mógłbym nie pomóc w takiej sytuacji dobroczyńcą o szlachetnym sercu, którzy wpłacili aż sto złotych monetna potrzeby straży miejskiej. - kącik jego ust powędrował do góry.
Nie mieli wyboru, cena była wysoka. Kapral jednak nie zdawał się osobą , z którą w jakimś stopniu można negocjować. Mordimer zatem po odliczeniu trzydziestu sztuk złota z sakwy, ułożył ją na biurku.
Kapral chwycił ją i zważył w ręku.
- No, no ... Nie wyglądacie mi no na takich co łatwo się takiej ilości złota pozbywają...- jego ton był chłodny, a spojrzenie raczej mało przyjazne.- Ale nie zamierzam wnikać w szczegóły... Za mną !
Schodami wrócili na parter, i przemierzając korytarz niczym nie różniący się od tego przy wejściu, wyszli przez opasłe drzwi na wewnętrzny dziedziniec.
Kamienie , którymi był wyłożony były dojść stare. Gdzieniegdzie ich brakowało, bądź wystawały z ziemi.
Ruszyli w kierunku otynkowanego budynku, z zadaszeniem ze strzechy.
- Poczekajcie tu.- rozkazał pod drzwiami wejściowymi.
Minęło kilka dłuższych chwil. Strażnicy pod wejściem dziwnie się im
przyglądali.
Po chwili kapral Mirield wyszedł z budynku z ... Dojść dziwacznym osobnikiem. Mężczyzna ubrany był w miejscami brudny, obdarty zielony płaszcz. Na głowę zaciągnięty miał kaptur. Z pod niego wystawały bujne, acz zatłuszczone i brudne włosy. Skóra na twarzy była ciemna, być może od brudu . Z ust pod wąsem wystawała krótka, drewniana fajka. Mężczyzna popatrzył surowo po swych "wyzwolicielach".

- To wasz towarzysz. Teraz proszę o opuszczenie posterunku.

Po drodze do doków, Arin nie odezwał się nawet słowem. Zdawało się , że dobrze wie dokąd iść. Widocznie przejrzał ich, i wiedział dla kogo mogli pracować. Zresztą, czy było to aż tak trudne do przewidzenia ?
Bez pożegnania się, czy słów jakiegokolwiek uznania zniknął w cieniach
doków.
Wszyscy mieli się tutaj zjawić przed północą , następnego dnia.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 19-12-2009, 19:30   #76
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zgodnie z planem zbudził się dość długo przed świtem. Był wypoczęty i zadowolony z snu. Po wyjściu z łóżka krasnolud umył twarz, przebrał się w świeże ubrania, swoją brązową szatę, oraz czerwoną pelerynę z kapturem. Wartko złapał za swoją księgę zaklęć i zaczął studiować zaklęcia, które mogą mu się przydać. Zgodnie z planem z dnia poprzedniego przygotował zaklęcie przywołujące szczury. Przygotował jak zawsze czar sprowadzający potwora z innego planu, oraz dodatkowo przygotował czar, który tworzy lepką sieć, łapiącą każdego, kto się do niej zbliży. Gdy był pewien, że jest gotowy, schował plecak po łóżko, by był przygotowany do wzięcia go, złapał za skórzany pasek, zapiął go nad biodrami, wziął też drugi pasek i przeciągnął go przez ramię i pierś. Złapał za kostur i ruszył na umówione miejsce. Po dość długiej chwili wyczekiwania w ukryciu pod posterunkiem był już pewien, że jego towarzyszom udało się załatwić sprawę na lewo. Uśmiechnął się pod nosem i opuścił okolice posterunku, by jak najszybciej stracić się z widoku i nie rzucać na siebie jakichkolwiek podejrzeń. Stormak udał się z powrotem do siedziby gildii. Miał jeszcze sporo czasu przed sobą i chciał ostatnie chwile spędzić nad księgami, których w budynku było zawsze pod dostatkiem.


-Pożyczę, "Dzieci skały" i "Zahartowani".- rzekł młody czarodziej, do starego bibliotekarza w szarej szacie. Starzec od lat siedział dniami w podziemnej bibliotece, pochłaniając zawartość kolejnych woluminów, oraz dbając o znośny porządek obszernego pomieszczenia znajdującego się w piwnicach budynku gildii. Stary mag zmrużył oczy i wejrzał podejrzliwie na Stormaka. Krasnolud nie zwracał uwagi na znaczący wzrok. Wiedział, że stary Greigh na każdego tak spoglądał i gdyby to od niego zależało, to żaden z członków gildii nie mógłby korzystać z ksiąg, bez uiszczenia odpowiedniej opłaty. Jakby nie było uiszczali takową. Była zawarta w corocznej składce. Brodaty mag wrócił opuścił podziemie i wrócił do kilkuosobowej izby, która była już pusta. Jego współlokatorzy dawno uczestniczyli w porannych modłach do Mystry, a później udadzą się na śniadanie i lekcje. Stormak zapakował książki do plecaka i wyszedł na korytarz. Miał świadomość, że może długi czas nie obejrzeć tego miejsca. Coś jednak mówiło mu, że jeszcze tu wróci. Mag wziął głęboki wdech i ruszył ku wyjściu z budynku. -Kamienna Pięść.- krzyknął ktoś z głębi korytarza.


Mistrz Ogniotrzep był jednym z ulubionym mentorów Stormaka. W gildii nauczał magii wywołań. Przepadał za krasnoludem. Od zawsze uważał, że gdyby krasnoludy tak nie unikały magii, jak to robią, to dawno temu zawładnęły by Faerunem. Podziwiał Stormaka za wybór, jakim jest całkiem inna ścieżka życia niż ta, którą obierają inne krasnoludy. -Szybko nas opuszczasz.- rzekł chłodnym tonem, jakby nie był zadowolony, że krasnolud nie miał zamiaru się pożegnać. -Nie lubie takich czułych chwil.- skomentował z uśmiechem na ustach. -Czyli zostałeś zatrudniony?- spytał. To właśnie on polecał Stormaka Gothurowi Szarookiemu. -Tak mistrzu. Dziś późnym wieczorem się zbieramy i odpływamy. Swoją składkę zapłacę po powrocie, jak już z skrybą ustalałem.- wytłumaczył się wartko. -Uważaj na siebie. I weź to ze sobą.- rzekł wręczając brodaczowi zatkaną tubę na zwoje. Krasnolud odebrał prezent lekko zdziwiony i podziękował mistrzowi mocnym uściskiem dłoni. -Niedługo tu wrócę...- rzekł, po czym opuścił gildię.

Po wyjściu z budynku brodacz udał się na targ, gdzie wielu czarodziejów handlowało swymi wynalazkami, zwojami i eliksirami. Idąc spokojnie, otwarł tubę i z zdziwieniem dostrzegł trzy zwoje, które znajdowały się w środku. Ucieszył się bardzo. Po rozwinięciu ich ucieszył się jeszcze bardziej. Ognista kula, Przyzwanie potwora, oraz Latanie. Przydadzą się z całą pewnością. Będzie miał wiele czasu więc z pewnością spróbuje przepisać zwoje na statku. Stormak w końcu dotarł na bazar. Wiedział co chce kupić i gdzie to zrobić. Gnom Felippe, miał zawsze eliksiry dobrej jakości i przednie komponenty. Stormak wymienił stare komponenty na nowe, dopłacając kilka złotych monet, a za zaliczkę od pracodawców, kupił dwa eliksiry, leczące rany. Wiedział, że w czasie rejsu raczej się nie przyda, ale za to na wyspie może nie być gdzie taki kupić. Wiele czasu jeszcze spędził spacerując po targowisku, potem po mieście. W końcu doszedł na umówione miejsce. Był pierwszy...

 
Nefarius jest offline  
Stary 19-12-2009, 22:47   #77
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
Elf leżał na niewygodnym łóżku w jednej z tańszych karczm. Głowię opierał na splecionych za nią rękach. Do pomieszczenia, przez brudne okno dostawały się pierwsze dzisiejsze promyki słońca. Wpatrując się w sufit długouchy myślał o swoim nowym zadaniu, kompanii oraz całej wizji morskiej podróży.
"Żyj z dnia na dzień..." - wspominał swoje motto. Niestety ostatnio takie życie było coraz trudniejsze. Sprawdzało się w gęstwinach Wysokiego Lasy, który od lat był jego domem. Doskonaląc swoje umiejętności doskonale poznał leśne otoczenie, które niestety bardzo różniło się od miejskiego gorączki.

Wzrok elfa powędrował z bladego sufitu na pobliskie krzesło, które było obładowane jego ekwipunkiem. Wyczołgał się spod pierzyny, po czym ruszył dokonać porannej toalety.

Jego mokra twarz wisiała nad miską pełną wody, a włosy leciutko uderzały o przezroczystą taflę wprawiając płyn w drobny ruch. Jedna z kropel powędrowała na kraniec nosa po chwili odczepiając się od jasnej twarzy elfa. Topiąc się w głębinach misy wypełniła ją intensywną czerwienią powoli zamazując odbicie oczu elfa w tafli wody.
Powieki zamknęły się a cały masakryczny obraz powędrował przez każdy zakamarek skrytego elfiego umysłu. Wszystko powróciło do normy.

Teraz już czysty wyprostował plecy i skierował swoje kroki ku stosowi ubrań. Odział nagą klatkę piersiową w miękką koszulę, a na nią nałożył swój sztywny, skórzany pancerz przywlekając jego materiał do delikatnego ciała ściąganymi uściskami. Pokrywszy rękę od nadgarstków po łokcie podobnym do bandaży materiałem, przyodział długi płaszcz o kolorze mieszanej zieleni z brydnym brązem. W obie przyczepione u boków pochwy wkrótce wsunęły się dwa ostrza, będące od lat najlepszymi przyjaciółmi elfa. Gdy tylko biało-czerwona bandana okryła elfie czoło układając ciemne włosy według starego wzoru, Ilian opuścił pomieszczenie, do którego planował w najbliższym czasie nie powracać. Schodząc ze schodów pozdrowił karczmarza i opuścił lokal.

Był późny ranek, gdy elf wyszedł na zatłoczone już ulice. Ciekawe tylko co będzie robił do nocy. Jego plecak spoczywał bezpiecznie na jego plecak, a załadowany był wszystkim czego elf oczekiwał potrzebować na wyprawie. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia, być może jakiś błazen znów zabawia znudzonych mieszczan przemierzających ulice Waterdeep. A może mieszkańcy tak wielkiego miasta zajmują się bardziej ważniejszymi rzeczami w dzień świąteczny. Ilian tego nie wiedział, ludzkie obyczaje nie był znane jego naturze.
 
Elthian jest offline  
Stary 19-12-2009, 22:59   #78
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy to Mordimer miał dar przekonywania? A może jeszcze bardziej giętkim językiem przemawiało złoto w znacznej liczbie stu sztuk? W każdym razie udało się.

Ten, który miał być ich towarzyszem i przywódcą nie sprawiał najlepszego wrażenia. I gdyby Paul miał decydować o tym, czy chce z nim gdzieś jechać... Zdecydowanie wolałby kogoś innego. Niezbyt podobał mu się ten człowiek. I z wyglądu, i z zachowania.
Chociaż, z drugiej strony, pozory mogły mylić. W końcu ich pracodawcy go wybrali... Z pewnością był to dobry wybór. Chyba...

Gdy wyszli z posterunku Paul odetchnął z ulgą. Cały czas obawiał się, że jednak kapral zmieni zdanie i mimo łapówki zdanie. Albo, co gorsza, ich też zatrzyma. Tylko, czy ewentualny awans kaprala wart byłby sto sztuk złota w żywej gotówce? Wątpliwe.
Gdy szli do doków Paul od czau do czasu oglądał się za siebie. I spoglądał na boki. Nikt jednak nie śledził ich. W każdym razie on nikogo nie zauważył.

W dokach rozstali się z Arinem. Sposób pożegnania również nie wpłynął pozytywnie na mniemanie Paula o Arinie. Ale... to i tak nie miało już wpływu na nic. Wyprawa czekała, a oni właśnie, przed chwilą, przyczynili się do jej przyszłego sukcesu.
Być może.

Gdy Arin zniknął w mroku, Paul spojrzał na obu kompanów.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę się przespać.
Miał swoje miejsce w gospodzie. I miał zamiar wykorzystać je - po raz ostatni przed podróżą przespać się na stałym lądzie. Może w jakimś miłym towarzystwie...


Noc, samotnie jednak spędzona, minęła jakby zbyt szybko.
Teraz czekały go zakupy... Jeśli zakupami można było nazwać wydanie tych kilku złotych monet, którymi dysponował.
Paul wysypał na stolik zawartość sakiewki. I drugiej, co ją otrzymał - tak jak inni - w ramach zaliczki. Dużo tego mimo wszystko nie było. Przy czym, oczywiście, pojęcie 'dużo' było pojęciem względnym.
Dla wielu taka kwota stanowiłaby powód do popełnienia paru morderstw. A jemu starczyłoby na dwie niewielkie mikstury. I parę dobrych posiłków.

Zapłacił za nocleg i posiłek, a potem wybrał się na targ.
Pokręcił się trochę między straganami, uważając mniej na towary, a więcej na ewentualnych złodziei, których na targowisku nigdy nie brakowało. Tym razem też. Na szczęście żaden z nich nawet nie próbował dobrać się do sakiewki Paula.
Strzał czterdzieści kupił na samym początku, a potem za innym towarem zaczął się rozglądać.
Siwy staruszek w małym kramie nie wyglądał na kogoś, kto mógłby zaoferować cokolwiek ciekawego, a sam kramik sprawiał wrażenie, że rozsypie się za parę chwil. Jednak właśnie tu skierowano Paula, gdy na targu o mikstury rozpytywał.
Starczyło mu pieniędzy na dwie. Dwa niewielkie flakoniki, co w potrzebie ratunek mogły przynieść i zdrowie, choćby w części, przywrócić. Starannie zapakował flakoniki, by żadnym przypadku nie stłukły się, nawet podczas uderzenia, a potem, po wymianie uprzejmości, opuścił kramik. Z problemem na głowie - co do końca dnia czynić?
Dobry posiłek, no - dwa w sumie - nie zajmą więcej, niż dwie godziny. Po mieście się włóczyć? Tylko to mu zostawało.

Chociaż w dokach stawił się odrobinę przed czasem, zastał tam już Stormaka i Cadoma.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 20-12-2009 o 22:04. Powód: Zakupy
Kerm jest offline  
Stary 20-12-2009, 15:59   #79
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
-Do jutra- rzekł rosły pół ork, po czym zabrał zaliczkę ze stołu. Nowi kompani wykluczyli do z zadania, w którym jak zapewne uważali był by "niewygodny". I co z tego. Sam był samotnikiem, który chodził własnymi ścieżkami. Jak kot.

-Jak ktoś by chciał mnie szukać-zerknął na elfa- będę poza miastem polował. Powodzenia-po czym wyszedł przed magazyn. Sakiewkę jeszcze przed wyjściem wetknął głęboko za pazuchę. Nie chciał zostać zaatakowany o taką błahostkę.

Po wyjściu ruszył sztucznymi ścieżkami ku branie miejskiej. Mieszkańcy, zabiegani w własnym życiu gnali i sposobili się do swego święta. On sam nie wyznawał świąt. Za bramą ruszył czym prędzej do boru, znikając wszelkim osobą z oczu. Starał się nie zgubić drogi, co zazwyczaj w głuszy wychodziło mu całkiem dobrze. Z pod pazuchy wyciągnął krótki łuk, wraz z trzema strzałami. Miecz pozostawił przewieszony przez plecy. Wiatr z każdym krokiem smagał mu twarz, orzeźwiając . Teraz czas na polowanie, i czas na ucztę!
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline  
Stary 20-12-2009, 21:49   #80
 
Xulux's Avatar
 
Reputacja: 1 Xulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodze
Rozmowa w strażnicy trwała krótko, ale kapłan nie mial nic przeciwko temu. Mordimer umial gładko przemawiać, a słowa popierać złotem. Kapral nie robił żadnych problemów. Więźnia wypuścił i co lepiej nie wsadził do celi trzech następnych. Cieszył sięże wszystko poszlo dobrze. Arinn wydal mu się dosyć dziwny, nie odezwał się nawet słowem, nawet się nie pożegnał, a i widocznie nikt inny też nie miał ochoty na rozmowe, więc do doków doszli w milczeniu. Na miejscu Paul powiedział że idzie się przespać.
- W takim razie dobrej nocy życzę, ja też udam się do gospody, do jutra wieczór panowie.- , po czym oddalił się do gospody leżącej niedaleko rynku miejskiego. Prawie nie było wolnych miejsc, ze względu na święto, ale jedno dla kapłana się znalazło. Kapłan był zmęczony więc zdjal zbroję, połozył się i niemal natychmiast usnął.

Obudził się zaraz o swicie i jak co dzień przywitał słońce modlitwą i medytacją. Trwało to około godziny, potem wstal ubrał się i zszedl do jadalni. Powiódl wzrokiem po ludziach ale o tej porze nie było ich wielu w gospodzie, większość ludzi chodziła po ulicach i kupywała różne badziewia na straganach.
- Gospodarzu podaj jajecznicy i kufel przedniego piwa.- zamówił posiłek, poczekal na niego krótko, a po spożyciu go powedrował spowrotem do swojej izby. Nie mial ochoty chodzić po miescie, ani tym bardziej nic kupywać. Siedział więc cały dzień w izbie sprawdzając i naprawiając część ekwipunku, a następnie do wieczora polerując swoją zbroję. Po kolacji, wyszedl na miasto, poszwędał się jeszcze troche po ulicy, a jakiś czas przed północą zawital w dokach na umówionym miejscu. Chociaż było jeszcze wcześnie, zastal już na miejscu krasnoludzkiego maga.
-Witaj Stormaku- Powiedział i zaczekał na resztę towarzyszy.
 

Ostatnio edytowane przez Xulux : 21-12-2009 o 20:47.
Xulux jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172