Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2009, 18:33   #7
Gantolandon
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Gorrister, jak każdy Tonący, lubił dobrą rozróbę. W odróżnieniu jednak od ulubieńców Pentar, był bardzo zadowolony, jeżeli przypadała mu tylko rola obserwatora. Na agresywnego satyra spoglądał jak na ciekawostkę - Writtenfellowi przydawał się czasami kubeł zimnej wody na otrzeźwienie, kiedy robiło mu się zbyt błogo. Podobnie nie przeszkadzało mu, że niektóre strony postanowiły się przetrzebić wzajemnie. Kaosyci bywali upierdliwi, Twardogłowi jeszcze bardziej, a biesów chyba nikt w tym pomieszczeniu nie będzie żałował. Dlatego też mężczyzna stał po prostu na uboczu i czekał na moment, w którym przyjęciu trzeba będzie zdecydowanie przyśmiać.

I wtedy właśnie zaczęło robić się nieciekawie, bo satyr wyraźnie nie potrafił wyczuć granicy.

Rozwalenie portalu powrotnego było przesadą. Dopiero jednak trafiający go promień wywołał w Gorristerze falę oburzenia i wściekłości. Był bardzo spokojnym Tonącym, ale jednak po czymś takim trudno było się nie najeżyć. Dlatego też jego lewa ręka bardzo szybko powędrowała do rękawa i wyciągnęła z niego drzazgę. Paskudny sztylet, o niemal zupełnie przeźroczystym ostrzu.

Chata zaczęła się trząść - skurlona ekstrawagancja Czuciowców, skąd pomysł biesiadowania w chodzącym zamku? Gorrister przekradał się ostrożnie, omijając walczące wciąż ze sobą grupki, zmierzając w stronę satyra. Nie walczył za dobrze, ale był w stanie wsadzić satyrowi sztylet w kałdun tak głęboko, że dokopie się do resztek wczorajszego posiłku. Oczywiście o ile uda mu się przedrzeć przez dretche i żywiołaki ognia, co jednak nie było zbyt trudne. Starczyło, że ktoś zabawi je na kilka sekund.

Naprawdę denerwowało go, że musi brać w tym udział. Kiedy to wszystko się skończy, będzie musiał poważnie rozmówić się z gnomem na temat wciągania znajomych w swoje prywatne kłopoty i porachunki. I oczywiście będzie musiał wydać masę pieniędzy na usunięcie klątwy. To tylko sprawiało, że tym bardziej miał ochotę wpisać satyra do księgi umarłych.
 
Gantolandon jest offline