Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2009, 18:40   #12
Serge
 
Serge's Avatar
 
Reputacja: 1 Serge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputację
Trójka towarzyszy opuściła wioskę w akompaniamencie potwornych wrzasków mężczyzny. Minęli główny trakt i odbili w leśną dróżkę, która, według mapy rycerza prowadziła na szlak wiodący do twierdzy Blackwatch. Póki co, las rozciągał się jak okiem sięgnąć, zaczęło też lekko mżyć. Rozłożyste dęby i sosny wisiały nad podróżnymi, gdy galopem mknęli po błotnistym trakcie. Po kilku chwilach mżawka ustała, a gęste opary mgły zaczęły unosić się nad szlakiem, który pokonywała trójka kompanów. Zerkając na to, można było odnieść wrażenie, że las oplata swoista magia.


Jechali już niemal godzinę, mijając kolejne zakręty i obierając jedyny słuszny kierunek, mimo mgły, która nieco zacierała pole widzenia. Poza pełną kolein drogą nie dostrzegli żadnego śladu cywilizacji. Dopiero po kolejnym kwadransie usłyszeliście krzyk dochodzący z przodu. Brzmiał dość głośno.
- Słyszeliście? - zapytał krasnolud odruchowo kierując dłoń na stylisko topora.
- Co? – Siegg spojrzał podejrzliwie na kompana. – Nie…
Chwilę później krzyk powtórzył się, tym razem rozpoznali, że to był głos kobiety!
- Dama w opresji – stwierdził rycerz. - Pospieszmy się – dodał.
Rzucili się do przodu i jakieś trzydzieści metrów dalej dostrzegli wybiegającego z łukowatego zakrętu mężczyznę ubranego w zwykłe brązowe sukno i wyglądającego na wieśniaka. Widząc ich zatrzymał się na środku drogi, a potem znów zaczął biec w ich kierunku wołając:
- Pomocy!! Ratunku! Goni mnie! Powstrzymajcie go!!
- Gotuj się, Thori! Chyba będziemy mieć towarzystwo.... - Sieggl szybkim ruchem dobył swój miecz. – Księżniczko?

Młoda dama skinęła głową i wymówiła pod nosem kilka zdań w niezrozumiałym dla pozostałych języku. Po chwili jej dłoń zapulsowała ostrym, fioletowym światłem.

Wieśniak natomiast wrzeszczał i pędził co sił w nogach. Nagle zza zakrętu wypadł w pełnym pędzie odziany w czarną zbroję potężny wojownik. Jego czarny rumak cedził pianę z pyska, a posępny jeździec, z uniesionym w górę wielkim mieczem zmierzał w kierunku uciekającego wieśniaka, który usilnie próbował dotrzeć do trójki przyjaciół.


Księżniczka nie czekając na ruch kompanów, wyrzuciła rękę przed siebie, a z jej dłoni wypaliła wielka ognista kula. Jakieś było ich zdziwienie, gdy pocisk szlachcianki przeleciał przez wojownika jak przez mgłę, nie czyniąc mu najmniejszej krzywdy.

Jeździec w końcu dopadł wieśniaka i zamaszystym cięciem odrąbał mu głowę, która z mlaśnięciem potoczyła się po nierównej drodze. Chwilę później czarny rycerz pognał w kierunku Księżniczki i jej towarzyszy, a jego dziki rumak skoczył na nich. Gdy wydawało się, że dojdzie do nieuniknionego zderzenia, rycerz wraz ze swym wierzchowcem rozpłynęli się w powietrzu niczym mgła.. Trójka przyjaciół znów została sama na szlaku. Wokół ćwierkały ptaki, a rozczłonkowane ciało wieśniaka leżało nieopodal.

Siegg spojrzał ze zdziwieniem na resztę..
- Macie jakieś pojęcie co to było? - zmarszczył brwi i opuścił miecz.
- Nie mam pojęcia, co to do kurwy nędzy było, ale mi się to nie podoba... – mruknął Thori. - Proponuję jak najszybciej się stąd oddalić, bo coś mi się zdaje, że z takimi siłami sobie nie poradzimy, a głupio by było stracić… głowę. – krasnolud zerknął w stronę leżących zwłok.
- Moja kula ognia nawet nie zrobiła na nim wrażenia. – rzuciła zdziwiona Księżniczka przypatrując się swoim dłoniom, jakby chciała z nich czytać.
- Nie sądzę też, by nasza stal mogła mu cokolwiek zrobić. – dodał Siegg marszcząc brwi. – Ruszajmy dalej, jemu i tak już nie pomożemy.
- Byle szybko, głodna jestem i mam ochotę na długą, gorącą kąpiel... a potem ciepłe, wygodne łóżko... a z rana pyszne, syte śniadanie... - zaczęła wymieniać i na jej twarz wstąpił błogi uśmiech. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że będzie to raczej ciężkie do zrealizowania, ale pomarzyć zawsze można. Thori i Siegg jak zwykle wymienili tylko spojrzenia mówiące dobitnie „za jakie grzechy” i spięli swe wierzchowce.

Popędzili konie i po chwili wyjechali zza zakrętu w którym chwilę temu pojawił się rycerz. Zdziwili się nieco widząc stojący na środku drogi wóz, którego zakrwawiony woźnica, starszy mężczyzna z długą brodą, leżał na ławce z poderżniętym gardłem. Jakieś pięć metrów dalej leżało ciało kobiety – teraz już wiedzieli, skąd dochodziły krzyki. Usytuowanie jej ciała wskazywało, że zanim padła martwa uciekała w kierunku, z którego najpewniej przyjechali. Osioł, który najprawdopodobniej wypiął się z zaprzęgu, stał obok drogi w krzakach i skubał trawę jakby nic wielkiego się nie stało.

- Niech to szlag, więcej trupów... - mruknął Siegg podjeżdżając do wozu.
- Mieliśmy jechać dalej, bohaterze – westchnęła Księżniczka i ciarki ją przeszły, gdy patrzyła na zakrwawione ciała. Odruchowo zakryła oczka swojego pupilka, a pod palcami czuła, jak małe futrzane ciałko się trzęsie. Wyprostowała się w siodle i mocniej złapała lejce, jakby w ten sposób chciała się poczuć trochę lepiej. Thori od razu zauważył, jak kobieta szybko blednie i robi się niespokojna.
- Widzę, że widok śmierci nie robi ci dobrze na cerę, kobieto. – krasnolud uśmiechnął się smutno. - Dla nich nic już nie zrobimy, trzeba jechać dalej.

Niespełna dwa kwadranse później, gdy zaczęło powoli zmierzchać wyjechali na małą polanę, gdzie dostrzegli niewielkie gospodarstwo. Pole leżało odłogiem, a stodoła wyglądała jakby miała się zaraz zawalić. Z komina domu unosiła się jednak wstęga dymu, a promyki światła przenikające przez okiennice wskazywały, że miejsce to jest wciąż zamieszkane.
- Yay! - ucieszyła się Księżniczka. - W końcu jakiś dach nad głową. I może nie będą chcieli nas zabić!
Uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy (pomimo zmęczenia) zaczęły błyszczeć ze szczęścia. Popędziła konia, chciała już jak najszybciej usiąść na czymś normalnym i zjeść ciepły posiłek.

Podjechali bliżej i zostawili konie przed domem. Gdy rycerz zapukał do drzwi, ze środka rozległo się ostre „Kto tam??!!”. Po tonie głosu stwierdzili, że należał do jakiegoś starszego mężczyzny.
- No dalej, odpowiedz. Kobiety szybciej posłucha, zwłaszcza jeśli to jakiś staruszek. – ponaglił Księżniczkę Siegg.
- Troje zmęczonych podróżników… i zwierzaczek. – spojrzała na Bowli’ego, który chyba jednak nie był zbyt zadowolony z miana jakie usłyszał przed chwilą, bo założył swoje małe łapki i zrobił focha. - Szukamy schronienia na noc! - zawołała i spojrzała na Thori’ego. - Tylko go nie wystrasz, długobrody, bo ja kolejnej nocy na trakcie nie wytrzymam...
- Się wie, człeczynko. – szepnął do niej krasnolud, po czym puścił gromkiego pierda.

Nim zapach kolacji zjedzonej przez khazada rozniósł się po okolicy, usłyszeli dźwięk odsuwanych zasuw. Drzwi uchyliły się nieco odsłaniając im podejrzliwie patrzącą na nich twarz starego, pomarszczonego mężczyzny. Trzymając w dłoniach zardzewiałe widły przyglądał się to rycerzowi, to krasnoludowi, a obaj w głębi pomieszczenia dostrzegli prosto ubraną, młodą rudowłosą kobietę z załadowaną kuszą.
- Mamy dziś szczęście do rudych. - mruknął Siegg pod nosem, patrząc na miedzianowłosą Księżniczkę. Słyszała to, dziadek chyba nie, bo chrapliwym głosem spytał:
- Co mówisz, synku?
- Nic, nic. - zmitygował się rycerz. - Mówiłem, że chcemy z moją rudowłosą towarzyszką przenocować jeśli można. Zapłacimy za gościnę, prawda, Thori?
- Się wie, człeczyno. – rzucił krasnolud uśmiechając się szeroko.
Dziadek przyjrzał się im podejrzliwie, ale szybko wpuścił do środka, mrucząc pod nosem.
- Szybciej, szybciej, właźta, zanim pojawią się elfy i Jeździec...
- Eee... - bąknęła Księżniczka i weszła do środka. - Przytulnie tu macie, tak ciepło i ... - zerknęła na rudą, celującą do nich z kuszy - ... gościnnie. No dobra, to gdzie możemy się wyciągnąć, hm?

Starszy mężczyzna wydawał się zupełnie niegroźny, co innego jeśli chodzi o tę rudowłosą z kuszą. Księżniczka dyskretnie dała znać Siegg’owi, żeby zajął ją czymś. Rycerz skinął jej głową i udał się w kierunku rudowłosej, piersiastej kobiety, która po chwili opuściła kuszę i uśmiechała się miło do woja. Księżniczka przyglądała się przez chwilę tej scenie, po czym skupiła na dziadku, który coś mówił do niej i Thori’ego.
- U góry mamy posłania, tam będzieta mogli się przespać - mężczyzna zasiadł przy stole. - Zjedzcie z nami kolację. Ja jestem Tarbee, a to moja córka, Tanasha. - widząc, że dziewczyna flirtuje z rycerzem, mężczyzna podniósł głos. - Do kuchni dziewucho, po talerze, a nie będziesz mi tu romanse urządzać. A ty, przybyszu siadaj przy stole, jak twój długobrody towarzysz, jeśli nie chcesz mieć ze mną do czynienia.
Siegg uśmiechnął się tylko i rozsiadł wygodnie przy stoliku, tuż obok Księżniczki. Tanasha po chwili przyniosła drewniane miski i łyżki, po czym na talerze trafiła gorąca owsianka.
- Skąd do nas przybywacie? - Tarbee spojrzał na szlachciankę i spróbował owsianki oblizując usta.
- Z daleka, stąd nie widać. – odparła Księżniczka.
- Znaleźliśmy trzy trupy na drodze – dwóch mężczyzn i kobieta. Wiecie kto to mógł być? - zapytał Thori zmieniając szybko temat a rycerz i Księżniczka niemal parsknęli śmiechem widząc jego minę, gdy spróbował owsianki.
- Trupy? - spytał Tarbee. - To pewnie Brok, Hilga i Arne. Mówiłem im tyle razy, żeby się nie ruszali z Barns Ness! Ale mnie nie słuchali... Bo Tarbee stary, bo Tarbee głupi... To mają na co zasłużyli! Mogli siedzieć w domu i nie wpychać nosa tam gdzie nie pocza, to by żyli... I wam też radzę nie wtykać!
Tanasha dała im dyskretny znak, żeby nie drążyli dalej tego tematu na co Siegg roześmiał się teatralnie i podrapał po głowie.
- Dobra ta owsianka, naprawdę wyśmienita...
- Po prostu niebo w gębie... - Thori spojrzał na rycerza, gromiąc go wzrokiem. - Spokojnie, nie będziemy nic wtykać, w każdym razie póki nie będzie to konieczne. - stwierdził, uśmiechając się wrednie.

Wieczór zapowiadał się dość oryginalnie...
 
__________________
Non fui, fui. Non sum, non curo.

Ostatnio edytowane przez Serge : 20-12-2009 o 18:55.
Serge jest offline