Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2009, 20:26   #9
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Grabarze z ostentacja opuścili zabawę, a rozpasanie zaczęło przyjmować coraz ostrzejszą formę.
Zresztą trudno było się dziwić. Nadmiar mocnych trunków nie działał dobrze na samokontrolę żadnych istot. Jęczące pary, początkowo kryjące się po ciemniejszych kątach, przestały się przejmować i parzyły na środku stołów, na krzesłach i podłodze, wśród wirującego tłumu skandującego im do rytmu i powoli przyłączającego się do zabawy. Przepełnione pęcherze domagały się ujścia i znajdowały je w końcu pod ścianami dworku. Mieszanie używek wszelakich z dziwacznymi potrawami musiało też wywoływać inne dość oczywiste skutki. Moia zastanawiała się, obserwując to wszystko ze stoickim spokojem, po jakim czasie zapach moczu i rzygowin zacznie się przebijać przez zapachy potu i potraw. Może jednak Writtenfall miał jakąś metodę błyskawicznego robienia porządków? W końcu był czaromiotem, i choć zazwyczaj byli oni cholernie zarozumiali i irytujący, może mieli też jakieś przydatne czary?
Dziewczyna ponownie przeniosła wzrok na „kamiennego” satyra, którego twarz zdążyła się już zmienić. Nie był więc takim stoikiem, na jakiego próbował pozować. Jednak nie zazwyczaj goszczące na ich obliczach rozbawienie, a niesmak i wściekłość promieniowały z jego kosmatej fizjonomi. W połączeniu z grupką alu-biesów, które przekroczyły lustro i zbijającymi się w grupki Chaosytami, każdy, kto obserwował otoczenie, był w stanie wywnioskować, że zbliża się większa awantura, a Moia nie lubiła awantur. Nie potrafiła walczyć, jej ciało było delikatne i podatne na zranienia.
Gdy satyr ruszył w kierunku gnomiego gospodarza, była już prawie pewna, że wypełniona szaleństwem Chatka na Łapkach w każdej chwili może stać się mało przyjemnym miejscem. Jeśli nawet nie, dziewczyna i tak wolała nie ryzykować, jak to mówił jej nauczyciel Lucky Night, który jak zdążyła zauważyć, właśnie na jej oczach odśmiał się bezpiecznie do Sigil: „Przewidujący zawsze ze swoim opiekunem.”
Zostawił ją tu samą! Cham i prostak, no ale cóż... dała mu dziś jasno do zrozumienia, po raz kolejny zresztą, że poradzi sobie sama i nie potrzebuje opieki. Pewnie właśnie próbował jej coś udowodnić. Kij mu w dupę! Pewnie, że poradzi sobie sama!
Pośpiesznie wstała, chwyciła worek z dobytkiem i przewiesiła sobie przez pierś. Próbowała przepchnąć się przez tłum, ten jednak zaintrygowany działaniami satyra zastygł w gęsta masę. Przebicie się na drugą stronę do lustra, bez rozdania kilku kopniaków i razów pod żebra, było raczej nierealne, a tylko mogło jeszcze bardziej zaognić atmosferę. Z zawiścią patrzyła na szczęśliwców, którzy dzięki dogodnej pozycji mogli się wyrwać z tego miejsca. Zaczynała ją dopadać Modrońska Migrena. Zobaczyła bryły ziemi zmierzające w kierunku jedynego przejścia. Zamknęła oczy by tego nie oglądać. Wszyscy wstrzymali oddech więc odłamki szkła upadające na ziemię były wyjątkowo mocno słyszalne.
Szlag! No to się Zabawiłam!

Moia pospiesznie wycofała się do tyłu i weszła pod stół, bogata wyobraźnia podsuwała jej obrazy co zaraz się tu zdarzy. Niestety Rzeczywistość szybko przerosła wyobraźnię. Kazdy miał tu kogoś, kto mu nie pasował, frakcje walczące ze sobą, Harmonium, Czuciowcy, Łaskobójcy, Chaosyi Tanar'ri i biesy. Niczym w najgorszym tyglu szaleństwa. To musiało się tak skończyć, szkoda tylko że nie było drogi ucieczki. Magia przetaczała się ponad głowa niebieskoskórej dziewczyny. Miejsce, które zajęła było całkiem bezpieczne, do momentu gdy stoły zaczęły się przesuwać. W zasadzie to podłoga zaczęła się ruszać, a że stoły nie były do niej przytwierdzone zaczęły przemieszczać się raz w jedną raz w druga stronę. Dziewczyna chwyciła się jednej nogi, próbując zaklinować między drugą. Stoły były całkiem szerokie, ale Moia nogi miała długie, niestety przeszkadzały jej te okropne szpilki, które włożyła na nogi na złość Luckiemu. Dzięki nim miała bowiem prawie dwa metry wzrostu i mogła przynajmniej odrobinę z góry patrzeć na wysokiego mężczyznę. Teraz nie puszczając nogi sunącego po posadzce stołu, próbowała drugą zdjąć buty i umieścić je w worku. Moia nie lubiła tracić swoich rzeczy.
Przy każdej zmianie kierunku przesuwu jakaś część zastawy stołowej, spadała z góry i zostawiała na podłodze tłuste lub mokre ślady, po których przejeżdżała dziewczyna, gdy kierunek ruchu zmieniał się w druga stronę. Wolała nie myśleć w jakim stanie jest jej najlepsza, a obecnie jedyna sukienka. Jedyną pociechą było to, że naczynia nie były z tłukących się materiałów. Pewnie zapobiegliwy gospodarz przewidział, że ich część może znaleźć się w takiej sytuacji. No ale tego co się działo, to na pewno nie przewidział! Moia mimo panującego w koło szaleństwa słyszała jego piskliwe wrzaski. Z tego co słyszała najwyraźniej wszyscy próbowali dopaść satyra!

Przechyły stały się mocniejsze najwyraźniej chatka przyśpieszyła. Biedaczka najwyraźniej nie miała pojęcia, że kiedy boli żołądek, należy w inny sposób pozbyć się jego męczącej zawartości niż przez ucieczkę. Stół uderzył o ścianę, a Moia uderzyła głową w ścianę, co na chwilę ją oszołomiło. Puściła nogę i upadła na podłogę. Szybko podniosła się na kolana. Inaczej groziło jej rozdeptanie przez szalejący wokół tłum. Na czworaka jakoś udało jej się dostać do ściany i chwyciła się framugi okna. W szaleństwie wokół może i była metoda, ale dążyła ona do ogólnej entropii, a ona nie była jeszcze gotowa na śmierć.
Bardzo chciała być teraz niewidzialna... otworzyła okno.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline