Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2009, 23:01   #81
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
I znów poszło gładko. Dobrze dobrane słowo wspomagane sporą ilością złota pozwoliły im uwolnić przyszłego dowódcę wyprawy, który to przywódca okazał się niewdzięcznym mrukiem. Arinn nie sprawił na Mordimerze najlepszego wrażenia. Nie dość, że chodził ubrany jak pierwszy lepszy obdartus z ulicy, to jeszcze po tym jak udało im się wyciągnąć go z więzienia nie wypowiedział do nich ani jednego słowa. Nawet zwykłego „dzięki” nie usłyszeli. Kapłan jednak postanowił być ponad te błahostki i nie dał się wyprowadzić z równowagi ponurym nastrojem byłego więźnia. Kiedy dotarli do doków Arinn zmył się bez pożegnania. Kapłan tylko pokręcił głową, jego towarzysze byli na szczęście lepiej wychowani.

- Także życzę dobrej nocy panowie i do zobaczenia. – po tych słowach Mordimer udał się do karczmy, w której zatrzymał się na noc.

Na miejscu zjadł solidną kolację i wszedł po schodach do swojego pokoju. Zamknął drzwi i odłożył na bok buzdygan i magiczną różdżkę. Następnie zdjął z siebie zbroję i dokładnie ją wyczyścił. Po tym dopiero położył się i spokojnie zasnął.

Ranek przywitał go promieniami słońca wpadającymi przez uchylone okno pokoju. Mordimer poczuł przypływ energii. Już dziś wieczorem udadzą się na ową tajemniczą wyspę, by wyjaśnić jej zagadki. Widmo długiej podróży morskiej nie osłabiło entuzjazmu młodego kapłana, który z zapałem zaczął przywdziewać zbroję. Potem uklęknął i wyciągnął swój święty symbol. Piękna złota moneta o średnicy dwukrotnie większej od standardowej była ozdobiona zarówno na rewersie jak i awersie obliczem bogini Tymory. Jego bogini, która zsyłała mu szczęście i której wolę zobowiązał się nieść w każdy zakątek świata. Mordimer pogrążył się w modlitwie, prosząc Uśmiechniętą Panią o niezbędne zaklęcia i o błogosławieństwo na najbliższe dni. Po skończonej modlitwie udał się na śniadanie do ogólnej sali gospody.

Do wieczora włóczył się jeszcze po mieście w porze posiłków zahaczając o karczmy. Na dyskusjach i wymianie opowieści po posiłkach zleciał mu czas do wieczora, kiedy to udał się na wyznaczone spotkanie. Na miejscu okazało się, że część towarzyszy już czeka na pracodawców.

- Uśmiech Pani niech was wspomaga przyjaciele. Gotowi na rozpoczęcie przygody naszego życia? – zagadnął wesoło towarzyszy. Ekscytacja wyprawą nie zelżała w nim od rana. Wszak z pomocą Tymory jest gotowy stawić czoła każdemu wyzwaniu.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline