Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2009, 08:02   #126
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W pierwszej chwili nie zwrócił uwagi na to, co działo się nad jego głową. Dokoła było dość kłopotów, nie musiał szukać sobie kolejnych. A czym innym było błądzenie spojrzeniem po niebie, podczas gdy obok kłębiły się orki, w tym jeden - zdecydowanie za bardzo przerośnięty.
Podczas walki priorytety nader szybko się zmieniają... Tak i teraz Ekhard przestał się przejmować żywymi przeciwnikami, skoro same góry okazały się dużo groźniejszym wrogiem. Na szczęście nie robiącym wielkiej różnicy między stworzeniami różnych ras i rzucającym kamieniami tak w ludzi, jak i w orki.

Cudem jakimś uniknął wielkiego głazu, który minąwszy o włos jego głowę odbił się z trzaskiem od ścieżki i runął w przepaść.
Rzut oka wystarczył, by przekonać się, że niektórzy, na szczęście, mieli tego szczęścia mniej, niż on. Parę orków z wrzaskiem podążyło w otchłań, gdy trafnie przez naturę spuszczony kamienny pocisk pociągnął je ze sobą na dno.
Przerośnięty ork również został trafiony kamieniem. Tym razem jednak pocisk nie był dobrany należycie do wagi zadania i wielka zielona pokraka jedynie zwaliła się na ziemię, niż opuścić ścieżkę wraz z innymi, mającymi mniej szczęścia, mniejszymi od siebie przedstawicielami tej samej rasy.
Zaatakowanie leżącego przeciwnika byłoby z pewnością niehonorowe... Ale tym Ekhard nie miał zamiaru się przejmować. Nie był obłędnym rycerzem, nie musiał się przejmować żadnymi kodeksami... Każda metoda, pozwalająca wygrać, była lepsza od najbardziej honorowej śmierci.

Należało jednak pamiętać o tym, że prawdziwe zwycięstwo kończyło się śmiercią przeciwnika, oraz przeżyciem zwycięzcy, natomiast tutaj... Z gniewem natury, a wyglądało na to, że góry zaczęły się na nich gniewać, trudno było walczyć. Należało uciekać tak szybko, jak się da. I dopóki się da, a wyglądało na to, że sypiące się na ich głowy głazy to nie jedyna niemiła niespodzianka, jaką przyszykowały im góry.
Gwałtownie poszerzająca się szczelina, oddzielająca ich od jaskini, stanowiła kolejną przeszkodę na drodze do przeżycia. Jakby nie było głazów i orków...

Nim góra cisnęła w niego kolejnym kamieniem, Ekhard rzucił się w stronę zbocza... Jedynego miejsca, gdzie groziły mu tylko orki, z którymi można było sobie od biedy poradzić. A gdy już zbocze przestanie się nim interesować, on pomyśli o tym, co zrobić, by w ślad za mającą więcej szczęścia resztą przebyć szczelinę.
 
Kerm jest offline