Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2009, 23:07   #17
Morfidiusz
 
Morfidiusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwu
Nadchodziła pełna nowych nadziei wiosna. Potężne mieszane knieje Drakwaldu budziły się do życia z zimowego snu. Piękną woń leśnych ostępów mieszała się z tym ostrawym aromatem, który panował w karocy. William nie miał nic przeciwko palonemu zielu, skoro sam aromat nie przeszkadzał młodziutkiej kuzynce, a urodziwa bardka skorzystała z propozycji degustacji. Mimo wszystko, obserwując zjawisko zachodu słońca udającego się na wędrówkę za linię horyzontu, młodzieniec skorzystał z okazji chwilowej wentylacji atmosfery pojazdu uchylając na chwil kilka okno pędzącej karocy. Jednak cudne monologi, którymi przez drogę raczył się woźnica oraz ostatnia z zimowych pozostałości - nieustępliwy mróz, nie pozwalały na długie wietrzenia. Z lekkim niezadowoleniem potwierdził zapytanie niziołka, co do czasu spędzonego w obecności przeklinającego woźnicy. Chociaż nie precyzując, czy owy delikwent jest z nimi od początku, czy podmienił innego, biegle władającego "chłopskim klasycznym" ktosia.

Powóz zatrzymał się po raz pierwszy. Po niezbyt długich pertraktacjach do towarzystwa dołączył kolejny jegomość. Pewnie i by William wielkiej uwagi na owego osobnika nie zwrócił, gdyby nie słowa podejrzliwego Tupika. Zmysły młodzieńca podstępu doszukać usilnie się chciały i owe przemyślenia przez mil kilka pochłonęły młokosa, który przez cały czas z uwagą obserwował pachnącego lasem pasażera.

Już od dłuższego czasu powóz podróżował niemal po omacku. Światłem dla niego była jedynie para wielkich latarni rozmieszczonych według uznania furmana. Już niewiele czasu do kolejnego zajazdu zostało podróżnym, gdy powóz po raz drugi zatrzymać się raczył.
Dziwny dreszcz przeszedł po ciele młodziana, a instynkt czujność nakazał zachować. William mimowolnie poprawiając karwasze obejrzał się na Marietty oblicze.
Dziwna atmosfera zapanowała w pojeździe, gdy konni siarczyste dialogi ze sobą wymieniać zaczęli. Młodzieńcowi gorąco się robić zaczęło i błędnym wzrokiem po moderunku swym powiódł. To na miecz pod nogą leżący, to na tarczę zwieszoną nad siedzeniem, przez niego i Mariette zajmowanym, czyli tylnej ścianie karocy, leniwie majdającej się przez podróży godziny na specjalnym uchwycie do odzienia przystosowanym. To na troki płaszczo-zbroję przy ciele wstrzymujące. Aż powrócił oczyma do postaci Luitpolda, gdy posłyszeć się dało GWIZD tnący wokół powozowe ciemności.

Słowa woźnicy utkwiły w głowie młodego Williama - ZASADZKA!!! - stawiając młodzieńca w pełnej mobilizacji. Przykucnął szybciutko na powozowej podłodze chwytając za rękojeść długiego ostrza. Kątem oka obserwując reakcje nowego towarzysza podróży w wielce zręczny sposób tarczę między sobą, a drzwiami ustawił.

Adrenalina zaczęła wypierać otępienie umysłu, wyczulone zmysły stały się czulsze, do uszu młodzieńca zaczęły docierać odgłosy, które do tej pory gdzieś tam umykały. Młodzian w wyuczony sposób zaczął kontrolować oddech....

Padła pierwsza salwa. Jakiś bełt nie mogąc przebić się do środka utkwił w deskach powozu zaledwie kilka cali od głowy młodzieńca. William rzucił się ku Mariettcie chcąc w razie niebezpieczeństwa zasłonić dziewczę własna piersią, a gdy dojdzie do konfrontacji jak lew w obronie Jej życia do walki stanąć.

-Trzymaj się nisko kuzyneczko... nic nam nie będzie. Bogowie ześlą nam ratunek...nikt nie stanie przeciw Ich woli. I z tej próby wyjdziemy zwycięsko! - pocieszał dziewczynę pewnym głosem uśmiechnięty młodzieniec i odgradzając młodą akolitkę od niechybnej konfrontacji czekał... czekał... czekał na to, co pierwsze wpadnie do środka. Nie czuł strachu, czuł natchnienie, czuł bożą łaskę...
 
__________________
"Nasza jest ziemia uwiązana milczeniem; nasz jest czas, gdy prawda pozostaje niewypowiedziana."

Ostatnio edytowane przez Morfidiusz : 21-12-2009 o 23:31.
Morfidiusz jest offline