Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2009, 00:29   #127
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Penny i Baltazar (minidialog):P

Francesca lawirowała miedzy walczącymi, gdy przez masywne góry przeszło drżenie, którego się nie spodziewała. Wydawało jej się, że jakiś wielki stwór z dziecięcych legend, który spoczął u korzeni gór poruszył się przez sen, a wraz z nim kamienna opoka. Śnieg pozostały na krzakach i drzewkach osunął się wpadając za kołnierze. Słyszeli jak narasta nad nimi groźny pomruk, podobny trochę do tego, gdy próbuje się unieść z ziemi coś, co od dawna w niej tkwiło. Francesca skojarzyło się z dawno nieoliwionymi drzwiami.

W tej samej chwili za nią rozległ się trzask, jaki wydaje kamień roztrzaskiwany przez wprawnego kamieniarza. Tyle, że był chyba ze sto razy głośniejszy. Obróciła się i spostrzegła jak w szybkim tempie pęknięcie w ścieżce zaczyna rosnąć do rozmiarów sporej szczeliny. Posypały się kamienie, słyszała ich głuchy stukot za swoimi plecami.

„Pieprzone góry” - przemknęło jej przez myśl, a zaraz obok niej przebiegł Kurt. Mężczyzna bez żadnych problemów przeskoczył przez szczelinę. Nawet się nie poślizgnął. „Dasz radę” - pocieszyła samą siebie - „jak jemu się udało to tobie też.”

Nawet nie wiedziała kiedy zaczęła biec. Jednym skokiem przesadziła powstała szczelinę i już była na drugiej stronie. Spojrzała za siebie i już miała krzyknąć do reszty by się pospieszyli, gdy obok niej znów pojawił się najemnik. To, co zaczął robić na początku było dla niej kompletnie niezrozumiałe, ale po kilku chwilach wszystko jej się rozjaśniło.

Czerwony na twarzy Kurt może od mrozu a może od zimna. Sapiąc powtórzył rytuał napinania kuszy po raz tysięczny. Stopa w klamrę, zaczep chwyta naciąg, wyprost i blokada. Teraz już tylko bełt i gotowe. Trzy pociski starczały wbite w śnieg tuż obok jej lewej nogi.

- Nałóż bełt i zrób z tego dobry użytek. - Powiedział dziewczynie wręczając jej kuszę. Tradycyjnie w jego głosie nie było ani zbędnych uprzejmości ani uszczypliwości. Krótki żołnierski komunikat. Miał nadzieję, że to cholerstwo nie zawiedzie po raz kolejny tego dnia… podobnie jak ta dziewka. – Ja idę po linę. Może uda się kogoś ściągnąć na dobrą stronę.

- Mam nadzieję, że to nie są twoje ostatnie pociski - stwierdziła nakładając bełt i unosząc kuszę. Kurt chyba wolał nie żałować swojej decyzji. Pognał w kierunku swojego wierzchowca tam gdzie spodziewał się znaleźć konopny sznur. Francesca pokręciła głową w niedowierzaniu. Co za tupet!

Ponownie uniosła kuszę i wycelowała w najbliższego sobie orka. Nacisnęła spust, a bełt pomknął w stronę celu. Rozległ się stłumiony ryk, wiec była chociaż pewna, że trafiła. Zadowolona z siebie opuściła kuszę i spróbowała jeszcze raz ją naciągnąć, co przy jej posturze mogło być trochę problematyczne.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)

Ostatnio edytowane przez Penny : 22-12-2009 o 18:15.
Penny jest offline