Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2009, 18:11   #98
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Voddacce.


Wszystko zaczęło się w Voddacce. Tam Laudomia przyszła na świat. Ponury, wypełniony ciszą i nudą, strachem przed jej magicznymi zdolnościami i perspektywą szybkiego zamążpójścia. Gorzej, że zakochała się w swoim mężu, niestety bez wzajemności.

Ale to były dawne dzieje.

Teraz Laudomia, nazywana nie wiedzieć czemu Simone przez swoją opiekunkę, hrabinę Pazzi di Buonarotti, czekała na dalsze polecenia od Cór Zofii w stolicy Mointagne - Charouse.
Stowarzyszenie było bardzo zaniepokojone działaniami Starca. Dlatego we dwie korzystały ze wszystkich możliwych wpływów, aby zdobyć więcej informacji.
Przez te kilkudniowy pobyt w Mointagne więcej przeciągnęła linii losu niż przez ostatnie pięć lat. Ale gra warta była świeczki.

Z wielką pomocą przyszła im pewna Inlandzka szlachcianka. Dzięki swoim znajomościom bez większych problemów odnalazły bliskiego współpracownika Starca, niejakiego Caspiana Balzaca. Pod groźbą ostatecznego zdruzgotania jego splotu, wyjawił im wszystko, co wiedział.

W starej księdze, która kiedyś była przechowywana w filii Towarzystwa Odkrywców we Freiburgu, odnalezionej w jednej z eiseńskich jaskiń, widniał zapis o wyspie Thetrze, która cyklicznie co 300 pojawia się na morzu. Na jej powierzchni znajdował się kompleks syrnecki, a w jego centrum artefakty. Jeden z nich szczególnie zasługiwał na zainteresowanie. W kształcie latarni, z niezwykłym kamieniem w środku rozświetla mrok. Podobno daje niesamowite możliwości. W księdze znajdował się też dokładny schemat artefaktu.

Starzec wysłał więc drużynę, aby zdobyła dla niego owy artefakt. Za nimi wysłał Błękitnego Psa, swojego najpewniejszego najemnika, aby ich przypilnował i jak wrócą, odebrał im artefakt. Wiedźmy do niego już dotarły, ale nie wiadomo, na ile wziął ich propozycję nie do odrzucenia na poważnie. Żądały oddania im przedmiotu albo zginie powolną i paskudną śmiercią.

Jakimś cudem, schemat artefaktu trafił na chustę, którą podzielono na 3 części i puszczono w obieg. 1 cześć miał ze sobą Błękitny Pies. Druga miała mieć dziewczynka zwana Aniołem mieszkająca w taborze cygańskim, który zresztą przewoził drużynę tam, gdzie załatwiono im statek.

Kobiety szybko jednak odkryły, że chusta albo została podzielona na więcej fragmentów, albo ktoś wprowadził w obieg sztuczne chusty. Ale jak sprawdzić, które są prawdziwe?

Popołudnia dnia poprzedniego pojawiła się w willi niejaka Kalina. Szeptały coś długo z hrabiną Buonarotti, a potem zniknęły na cały wieczór. Rano, Laudomia została wcześnie, brutalnie zbudzona przez służkę. Otrzymała strój, już bez welonu i polecenie, że szybko ma się pojawić na salonach.

Tam już czekały na nią hrabina i Kalina wraz z jakąś młodziutką dziewczyneczką ubraną po męsku, ze szpetną szramą na policzku.
- Dobrze dziecko, mamy dla ciebie ważne zadanie. - voddaccianka podała jej kawałek chusty. - To fragment należący do Francoisa Mitteranda. Kalina zabierze cię tam, gdzie obecnie znajduje się drużyna. Dołącz do niej.
- Rozmawiaj z Cyganką Azą Davidową.
- chłodny głos kaliny zupełnie nie pasował do jej imienia. - Powołaj się na mnie, to wystarczy.
- Nie przyznawaj się do tego skąd jesteś i kim jesteś. Natomiast chcę, aby kawaler de Saint-Treusse zdawał sobie sprawę, że w drużynie jest Wiedźma. Najlepiej daj mu znać przez któregoś z jego ludzi. Zależy nam na tym, aby wyprawa udała się. Niech Starzec myśli, że ma nad nami przewagę.

Po czym hrabina pożegnała się chłodno z dziewczyną. Następnie Kalina wzięła Laudomię pod ramię i razem przeszły przez portal, który utworzyła jej młodziutka towarzyszka. Znalazły się w jakiejś wąziutkiej uliczce, który wyszły na skromny plac jakiejś ni to wioski, ni to małego miasteczka.
- Witamy w Fam. - podszedł do nich mężczyzna, ukłonił się przed Kaliną, potem przed Laudomią. - Śledziłem jednego z Jego ludzi, taki z paskudną szczurzą gębą. Siedzi teraz w tej karczmie. - wskazał jedyny dwupiętrowy budynek w okolicy. - z jakąś dziewczynką. Zaroiło się też od Cyganów.
- Dobrze, resztę pozostawiam Tobie.
- Kalina kiwnęła głową Laudomii i oddaliła się ze swoją świtą.

Montaigne, Charouse

Valerie z polecenia Organizacji siedziała już drugi dzień w wynajetym pokoju w Gospodzie "Pod rozkruszonym kuflem". Roznosiło ją. Chciała już działać, a tu "uziemiły" ją w małym pokoiku o średnim standardzie. Kazały czekać. Dziewczyna położyła się na łóżku. Nuda nawet ograniczyła senność. Ile razy można czytać list z objasnieniem zadania?
Ktoś zastukał do drzwi i otworzył je z rozmachem. W progu rozpoznała Kalinę, która była jej "kontaktem" i jeszcze jedną postać - dziewczynę, młodziutką z paskudną szramą na policzku.
- Dobrze, nie traćmy czasu, ruszajmy. - Kalina ponagliła Valerie.

Wyszły z gospody, skręciły w boczną uliczkę, gdzie dziewczyna ze szramą otworzyła portal.
Wylądowały w jakimś miasteczku.
- Jesteśmy w Fam. - Kalina otrzepała dłonie. - Powiadomie Azę, że dołączasz do drużyny. Reszta podróżników znajduje się tam. - Wskazała na małą kraczmę na wylocie mieściny. - Powodzenia.

Karczma "Pod Zdechłą Rybą", Fam

Tymaczesem w karczmie zabawa trwała w najlepsze. Szczurowaty mężczyzna robił minę do złej gry, na szczęście jednak miał czym płacić. Jeszcze. W duchu pewnie dziękował Theusowi, że tego dnia karczma była dość pusta. Pito i śmiano się. Wszystko świetnie, ale gdzie Aniołek?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline