Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2009, 18:56   #89
Whiter
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Polowanie szczerzło na niczym. Jedyną zwierzyną jaką upolował, był to lis, i to w sędziwym wieku. Pod wieczór nieopodal miasta znalazł sobie pagórek z którego widać było większe budowle w mieście. Miejsce to wydawało się na tyle ustronnie, by zapewnić mu bezpieczeństwo na tą że noc. Zachodzisz pewnie w głowę, dlaczego to on nie poszedł do karczmy, i nie wydał tych kilku srebrników na łóżko. Otóż on nienawidził towarzystwa wszelkiego złodziejstwa panoszącego się w zaułkach. Najchętniej wybrał by się w pojedynkę na osobistą krucjatę przeciwko tej że pladze, gdyby tylko miała by jakiś sens. Kiedy wieczór zbliżał się nieubłaganymi krokami, on sam zdołał zgromadzić dosyć drewna i suchego mchu na opał. Teraz wykorzystując resztki padającego światła, zajął się za obieranie ze skóry mizernej zdobyczy. Wielkiego jadła z tego nie będzie, lecz zawsze to coś, niż nic. Rozpaliwszy ognisko za jedną z nielicznych skałek , już zapewne blisko północy postawił mięsiwo na ruszt. W przeciwieństwie do innych ras, on nie gardził surowizną. Lekko podpieczone i przyrumienione udo było niczym ambrozja.

***

Rankiem, po przespaniu spokojnie nocy, dokończył resztę lisa. Po nadal ciepłym posiłku zadbał by po jego obozowisku nie było większego śladu, ruszył w stronę miasta. Szanował bezdroża, i także szanował kroczących tymi drogami.

***

Do miasta dotarł dopiero późnym popołudniem. W drodze nie spieszyło mu się by być szybciej na miejscu. Miał jeszcze dożo czasu do północy. Resztę czasu zmarnował na "zwiedzanie" miasta, a raczej na zabijaniu czasu. Kiedy dzień już chylił się ku nocy, nie ryzykując sztyletem w plecach poszedł na miejsce spotkania. Tak przysiadł pod ścianą w zadumie. Kiedy już czas przestał liczyć jakiekolwiek znaczenie, a bezczynność zaczęła sięgać szczytów, usłyszał kroki przed drzwiami. Reszta kompanów, która stawiła jest wcześniej, bądź też później także wyczekiwała jakiego kolwiek sygnału do odpłynięcia. Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się z hukiem pod kopniakiem znanego mu już wcześniej człowieka. Imienia nie pamiętał, ale kojarzył go z ludźmi kapitana o ciekawym języku. Jedyną widoczną reakcją na to przedstawienie było kilka obelg co do jego osoby i tym podobnych. Zmęczony już tym czekaniem barbażyńca podpierając się o miecz wstał przy jego pomocy, i podszedł do sprawcy zamieszania.

-Jeśli życie ci jest nie miłe, możesz powtórzyć ten spektakl jeszcze raz. Albo zrobimy to, co ten wojownik -wskazał palcem na Paula- proponuje.

Nie czekając na reakcje, beznamiętnie odepchną go ręką na bok, torując sobie przejście. Nareszcie coś się działo!
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline