Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2009, 20:43   #18
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Dom wśród szczytów"
Markus w zadumie spoglądał na stronę, na której widniały strofy owego wiersza. Z jakim interesującym zjawiskiem spotkał się autor tego czterowiersza? Cóż się stało, że spod jego pióra, przeciętnego zaiste, spłynęły takie różne od innych słowa? I gdzie, wśród jakich szczytów, znajdowało się owo miejsce? Czy "szaleństwo nieskończonej nocy" oznaczało którąś z Niszczycielskich Potęg? Tą, z którą bracia się ponoć skumali?
Czy w takim razie ten głupi autor, grafoman cholerny, nie mógł podać większej ilości szczegółów?
Zamknął księgę i zabrał się za przeglądanie notatek ojca Icheringa.


Odłożył na stosik ostatnią kartę i przeciągnął się.
Obraz, jaki się przed nim malował, nie był do końca jasny. W dodatku z niektórych przesłanek można było wysnuć niezbyt optymistyczne wnioski. Cóż zatem miał powiedzieć pozostałym?

- Na tych terenach przez kilkanaście lat działała banda braci Zwemmerów. Pochodzili Middenheim i po opuszczeniu miasta powędrowali w te strony. - Markus dzielił się najważniejszymi informacjami. - Rabowali i mordowali. To jest pewne. Podobno zgromadzili ogromne bogactwa. To jest możliwe. Ponoć oddawali cześć jednej z Niszczycielskich Potęg. Tego nikt nie jest pewien, chociaż ilości trupów zdawałyby potwierdzać ten przypuszczenia. I nie wiem, czy Helmut Ropke poszukuje skarbów Szkarłatnego Bractwa, czy zainteresowany jest przedmiotami związanymi z kultem.

Chciał zgarnąć dla siebie zgromadzony przez braci Zwemmerów majątek? Sam był kultystą? Jeśli jedna z tych opcji była prawdziwa...

- Bractwo krew przelewało obficie, choć według mnie bezsensownie. Ciał większości nigdy nie odnaleziono. Może faktycznie złożono je w ofierze.

A to by znaczyło, że gdzieś tam, w górach, stoi i czeka na swego odkrywcę ołtarz pokryty wyschniętą krwią setek ofiar.

- Znalazłeś coś ciekawego? - spytał Vellera.


"Nadmiar dobrobytu" - pomyślał, pakując do plecaka otrzymane od mnichów wyposażenie. - "Głowa od przybytku nie boli, ale za to plecy - mogą."
Była to oczywista przesada. Plecak nie ważył aż tak dużo, wzrost wagi stanowił jednak ostrzeżenie... Trudno skakać jak kozica ze skały na skałę, gdy kilogramów dodatkowych kilkanaście na plecach siedziało.

Do przypadających na niego rzeczy dorzucił poręczną siekierkę, drugą, podobnie jak łopatę, innym członkom ekspedycji zostawiając.



Ciepła kąpiel.
Namiastka cywilizacji.
Jakie to dziwne - człowiek może tygodniami włóczyć się po głuszy i o porządnej kąpieli nie pomyśleć, a wystarczy balia z gorącą wodą... Przymknął oczy.
Zdrzemnął się chyba, bo gdy ponownie je otworzył, woda była już dużo chłodniejsza. Umył się szybko do końca i z kąpieli wyszedł, w pamięci mając zaproszenie na posiłek.



Rano obudził się przed świtem.
Nie spał dobrze. Czy zbyt duszno pod dachem mu było, czy też pomieszczenie niewielkie celę, którą niedawno opuścił zbyt mu przypominała. A może niepewność jutra...

Po porannym posiłku (i kolejnej tabletce) ruszyli w stronę wioski.
Tym razem droga upłynęła w spokoju. Żadnych wilków, żadnych nieżywych krasnoludów. Ani też innych trupów. Dzięki czemu pod wieczór dotarli do Frugelhofen.

- Ciekawe, jak traktują podróżnych - powiedział Markus. W wiosce trwało przyjęcie. - I czy zastaniemy naszych przyjaciół...
 
Kerm jest offline