Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2009, 22:44   #128
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Kurt wiedział jak to się może skończyć, gdy wielki orczy wojownik zanadto się rozhasa a im przyjdzie się z nim zmagać jak będą wykończeni. Nie miał wyjścia albo teraz albo nigdy. Ciało jego oponenta wykonywało ostatnie tańce w śniegu… tak samo jak ich towarzysza broni. Tori zakończył swój krasnoludzki żywot w zielonych objęciach. Był to doskonały moment na szarżę… Ekhard pozbył się swojego przeciwnika, jeżeli Kurt weźmie na siebie impet przerośniętego orka tamten będzie mieć pole do popisu…

Miałby gdyby stary najemnik zrealizował swój plan. Ziemia się zatrzęsła, a z góry zaczęły lecieć kamienie i głazy. W jednej chwili wszystko się odmieniło. Skały pod ich stopami rozłaziły się i pękały. Szczelina rosła w niepokojącym tempie odgradzając ich od drogi ucieczki. Długo się nie zastanawiał, krótki rozbieg i hopla! Pomimo swoich lat. Pomimo opancerzenia i broni. Pomimo śliskiego podłoża dał radę. Był po tej lepszej stronie szczeliny. Szybki rzut oka na pozostałych. Dziewka poradziła sobie niczym łania… mały pasibrzuch jakby się wahał. Kurt był gotowy podać pomocną dłoń w razie czego.

Lecące na walczących głazy skutecznie rozłupywały zbyt gorące głowy. Ratunkiem dla nich była próba ukrycia się przy skale. Lecz taki pat nie mógł trwać w nieskończoność. Oni mieli spokój. Mogli ostrzeliwać zielonych lub w inny sposób wspomóc kompanów.

Rozpadlina nie miała ochoty się zmniejszać.

Kurt właściwie był w miejscu, z którego przed kilkoma chwilami ruszył wspomóc Tileankę i pokurcza. Ze śniegu wygrzebał kuszę i ponownie ją przeładował, cały czas obserwując tamtych pod drugiej stronie. Był gotów na to, aby w razie czego podać ramię towarzyszom próbującym skoku lub poczęstowaniem zielonego samobójcy zimną przekąską… wyborną stalą jego miecza.

Wysiłek i mróz odciskał czerwone piętno na jego twarzy. Oddech był coraz cięższy. Dziewczyna stała wpatrzona jakby czekała na to, co się wydarzy. Uznał, że trzeba jej podpowiedzieć, co ma robić dalej… on i tak nie był nawet przeciętnym strzelcem. Oddał jej kuszę. Sam przypatrując się krasnoludowi widział jego marne szanse tak daleki skok.

Lina! Miał linę przy koniu – a z liną to nawet taki mało skoczny brodacz da sobie radę.

Ostatni rzut oka na zasypywanych skałami walczących. Żaden orczy przygłup nie kwapił się do próby skoku i nadziania się na jego miecz. Jeszcze spadające kamienie robiły na nich zbyt duże wrażenie, żeby wybiegać tak daleko w przyszłość. Jeszcze nie teraz.

Weteran skoczył do znajdującej się kilka metrów dalej przywiązanek kobyły. Miał zamiar ją sprowadzić a przede wszystkim wrócić z liną… i nie zamierzał marnować czasu na zbędne popierduchy!
 
baltazar jest offline