Kuro odezwał się na końcu, najpierw wysłuchawszy co mieli do powiedzenia pozostali dwaj roninowie. Zjadłszy nieco posiłku i wypiwszy nieco sake rzekł.-
Czyli nie dowiedzieliście się nic o śmierci Oda Hitori-sama. Jakoś to mnie nie dziwi.
Kuro uśmiechnął się mrużąc oczy.-
Pochówków możnych samurajów nie urządza się w takich dziurach, chyba że w tajemnicy. W Ikuno jednak zginął jeden samuraj. Ów pan Kane. I pewnie pod takim imieniem skrywał się tu mąż Ameiko-sama. A zginął on w nocy i od miecza.
Nalawszy sobie sake, ronin spoglądał przez chwilę w czarkę.
Niczym wytrawny gawędziarz budował napięcie u słuchaczy, po czym rzekł.-
Pan Kano zajmował się czymś nietypowym w Ikuno. Opiekował się...-słowo "opiekował" miało ironiczny wydźwięk w ustach ronina.-
niejaką Amay i jej bratem. Pomagał im w prowadzeniu sklepu. Jak miło z jego strony, nieprawdaż?
Znów zamilkł na moment, oczy Kuro prześlizgnęły się po trójce samurajów, oceniając jaki efekt wywarły na nich jego słowa. Ciekawiło go, czy potrafili wysnuć wnioski z przedstawionych faktów. Nie dopytywał się jednak o to, przechodząc do kolejnej rewelacji. –
Nie tylko pan Kane dołączył do przodków. Także i Amay z bratem zaginęli. Nam więc pozostało poszukać zaginionego daisho w ich sklepie. I to jutro zrobimy.
Tyle i nic więcej...Kuro zaczął powoli delektować się sake ignorując na razie wszelkie protesty, uwagi i inne wypowiedzi pozostałych roninów. Co mogą zrobić? Najwyżej nie pójdą z nim. On bowiem zamierza się rozejrzeć w owym sklepiku i to zrobi...w ostateczności, samotnie. Co do Ario i reszty zdobytych informacji...wolał się nie wypowiadać. Nie były w tej chwili istotne, by nimi kłopotać innych.