Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2009, 23:18   #129
Lance
 
Lance's Avatar
 
Reputacja: 1 Lance nie jest za bardzo znany
Z głośnym sapnięciem (niczym z nozdrzy byka) Morglum Karkołamacz podniósł się z ziemi. Gałęzie pod jego stopami i dłońmi trzasnęły – wyglądało, jakby to potężny drzewiec wyrwał z gleby swe korzenie.
Wyszczerzył pożółkłe zębiska na orki skulone pod ścianą. Sam najwyraźniej niezbyt przejmował się tym, że niebo spadało mu na głowę.
Słabe istoty, które nadal sądziły, że są w stanie stawić czoła jemu i jego bandzie, nagle uświadomiły sobie swoją przerażającą sytuację. Dwóch chudych ludzików i samica zdołały przeskoczyć rozpadlinę, stale jeszcze rosnącą, gdy z jej krawędzi osypywały się kamienie. Po tej, orczej stronie, pozostały „mięcha” o znacznie krótszych nogach – mały grubas i obciążony pancerzem kurdupel. Tych dwóch nie mogło ot tak skoczyć… Zostali pozostawieni na niełasce krwiożerczej bestii… która wcale nie zamierzała cierpliwie czekać, aż wrogowie po drugiej stronie szczeliny wygrzebią z juków linę, aby poratować swych towarzyszy.
„Wielki paskud” spojrzał na niziołka i ruszył… Rechot wydobywający się z paszczy stwora zmroził krew w żyłach grubaska…


Hugo zamarł niczym gryzoń pod wzrokiem kobry. Lecz wówczas poczuł na ramieniu ciężką dłoń Groba.
- Powodzenia mały – głos krasnoluda był zachrypnięty, wydobył się z gardła z trudem – a teraz…
Szarpnięciem postawił niziołka na nogi i skierował go w stronę szczeliny. Trzymając go z kurtkę, pobiegł z nim kilka kroków. Zaparł się… i konwulsyjnym wysiłkiem cisnął malcem przez szczelinę! Zamiar nie do końca się powiódł, bo Hugo z krzykiem łupnął o przeciwległą krawędź. Zawisł jednak na niej, desperacko oczekując pomocnej ręki towarzyszy.

Grob odwrócił się, wypatrując topora. Leżał kilka kroków dalej… a na nim stał potężny ork z szyderczo wykrzywionym pyskiem. Zaskoczenie przebiegło olbrzymowi po twarzy, gdy krasnolud… zaszarżował! Z okrzykiem bojowym rzucił się na zielonoskórego. Głową uderzył w jego brzuch, rękami sięgnął łydek, pociągnął… i wielki boss orków runął z łomotem na plecy!
Grob nie zdołał jednak się wyrwać. Długie łapska objęły go w pasie i przyciągnęły… Krasnolud wrzasnął, czując, jakby jego kręgosłup miał pęknąć. Pięści uderzały o twarz orka. Pozostali zielonoskórzy wrzasnęli tryumfalnie, ale krzyk zamarł, gdy w brzuch jednego z nich ze śmiertelną siłą wbił się bełt wystrzelony przez samicę stojącą po drugiej stronie szczeliny.

Nagle Grob w desperackiej próbie wbił palce prosto w oczy nieostrożnego Morgluma. Ten ryknął i wypuścił krasnoluda, odrzucając go na bok. „Kurdupel” przetoczył się i zerwał z krwawym uśmiechem… w ręku trzymając swój topór. I wtedy… kawał skały wielkości głowy uderzył go prosto w bark. Trzasnęła kość... lecz zataczający się Grob, mimo, że na wpół przytomny, wciąż trzymał broń w mocno zaciśniętej dłoni. Oszołomiony, nie był jednak w stanie nawet jej unieść, gdy runął na niego ork. Potężna prawica Morgluma wystrzeliła do przodu. Trysnęła krew… a ciało krasnoluda runęło do tyłu. Prosto w przepaść.

Orczy boss spojrzał na wrogów po drugiej stronie szczeliny… i wtedy kolejnych kilka głazów runęło na ścieżkę. Trafiony Karkołamacz zatoczył się, na wpół oślepiony unoszącym się skalnym pyłem.
- Do ty’u chopaki! – ryknął i rozpoczął odwrót. Nawet taki mało łebski berserker załapał w końcu, że z górami nie da się walczyć…
 
Lance jest offline