Maike stała zszokowana. Jakiś nieznajomy facet najpierw wpadł przez drzwi, potem złapał i zatrzymał przedmiot (a właściwie osobę) jej zainteresowania, tylko po to żeby narobić hałasu, zwrócić na siebie ogólną uwagę i w końcu zamówić dla niej alkohol, nie pytając przy tym o jej zdanie. Był zdecydowanie... Dziwny. Żywiołowy, trochę zadufany, ale przede wszystkim - HAŁAŚLIWY. Gdyby
Maike miała obstawiać, stwierdziłaby że to Irlandczyk.
- stereotypowy Inlandczyk - mruknęła Nathalie
- może tylko z zachowania. Prawdopodobnie wcale nie pochodzi, z inlandi.
- a założymy się?
- nie zakładam się z tobą, bo...
-I niech wrogowie Inlandii nigdy nie spotkają żadnych przyjaciół - wykrzyknął
kapitan Duncan, kontynuując toast, którego początek jakoś jej umknął.
- … zawsze przegrywam - dokończyła Maike
- szkoda, że się nie założyłyśmy - westchnęła Nathalie. Już byś była mi coś winna.
Ni z tego ni z owego
Luca Maike za rękę chwycił, atak serca niemal u niej wywołując, i ku stolikowi, przy którym szczurowatego umieszczono, pociągnął. Dziewczyna nie dość że zamyślona to teraz jeszcze z zaskoczenia szarpnięta, oporu nawet nie stawiała.
Nie żeby normalnie, będąc w pełnej przytomności umysłu, spróbowała. Maike rzadko kiedy się buntowała, nie to co
Nathalie. Ta hadra już dawno wyrwałaby się z uścisku, choćby dla samej zasady.
-
Witam, kapitanie - powiedział, wciąż niezbyt przytomną Maike przy stole sadzając. -
Luca jestem - przedstawił się -
a to moja przyjaciółka, Maike - prezentację dokończył.
Na te słowa
Maike odzyskując wreszcie przytomność lekko dygnęła, po czym posłała żywiołowemu kapitanowi delikatny i zdecydowanie speszony uśmiech.
- te, jak się tak lepiej przyjrzeć to on jest całkiem przystojny.
- Nathalie!
- no co? Stwierdzam fakt. Chyba się ze mną zgodzisz?
Maike na chwilę podniosła wzrok żeby spojrzeć na stojącego mężczyznę jednak prawie natychmiast z powrotem wbiła go w stół.
- nawet jeśli, to co z tego?
- no wiesz, postawił nam alkohol...
- po prostu jest uprzejmy
- do uprzejmości to mu akurat daleko, zresztą w ogóle nas nie zna.
Tu argumenty się
Maike skończyły. Postanowiła, więc po prostu nie przyjąć tego do wiadomości. Tak, to było najlepsze wyjście. Nathalie jednak nie ustępowała tak łatwo.
- ale przyznasz że ma gość tupet. Zmusił szczurowatego żeby postawił wszystkim kolejkę. Co dziwne tamten nawet nie jęknął. Ten gryzoniowaty parszywiec ma winę wymalowaną na twarzy!
Ludzie bawili się w najlepsze, sikacz udający piwo lał się strumieniami. Jedynym niezbyt szczęśliwym z zaistniałej sytuacji był szczurowaty. Szybko biedniejący szczurowaty.
Maike w tym całym zamieszaniu zupełnie zapomniała, po co właściwe do tej karczmy przyszli. Spojrzała na najemnika. Jeśli coś wiedział, z pewnością nie będzie chciał im nic powiedzieć. Zadała, więc bardzo proste pytanie:
-
przepraszam, ale... - był straszny gwar więc musiała nieco podnieść głos zwracając się do paskudnego mężczyzny - .
. Dlaczego pan przed nami uciekał?
Tego się wyprzeć nie mógł. W końcu wziął nogi za pas w momencie, kiedy na nich spojrzał. A nie było to przyjazne spojrzenie.