Wiedział co się święci. Jedna z ważniejszych person wśród strażników miejskich była czarodziejem. Pierwszego zaklęcia nie rozpoznał, drugie jednak dobrze znał. Spodziewał się solidnego ciosu w plecy, zastanawiał się tylko w jakiej liczbie. Okazało się, że to trzy pociski. Trzy kuliste esencje magii wywołania pomknęły z świstem i jedna za drugą uderzyły brodacza w plecy. -
Aaa...- stęknął z bólu, wiedząc że nie jest tak wesoło jak powinno. Stormak wejrzał przez ramię i poczerwieniał z złości gdy jego kompani zamiast przemknąć się na okręt wdali się w bójkę z strażą. Cały jego plan diabli wzięli. -
Jebany tempak...- warknął pod nosem, widząc siępającego Geraxa, który prawdopodobnie jako pierwszy wyparował z mroku i ujawnił się strażnikom. "
Przynajmniej mieli element zaskoczenia..." pomyślał o ewentualnych plusach ataku swoich ziomków. Krasnolud sięgnął prędko ręką do pasa, na którym zawieszone były dwa flakony z niebieskim płynem. Mag zerwał flaszkę energicznym ruchem, odkorkowując ją od razu i szybko wypił. Ból zniknął w mgnieniu oka, a bolesne pieczenie na plecach ustąpiło uczuciu ulgi i spokoju. Brodacz leciał do przodu, starając się pociągnąć za sobą chociażby kilku strażników, by dać kompanom trochę większe szanse. "
Gdzie te jebane szczury..." pomyślał w duchu mrużąc oczy. Miał nadzieje, że jego rój ladamoment dobiegnie do straży obłażąc jej funkcjonariuszy i jeszcze bardziej pomagając w walce. -
Nie tak to miało być!- syknął mag.
Leczenie lekkich ran = 8