wydarzenia potoczyly sie bardzo szybko, szczerze mowiac szybciej niz sie spodziewal. Paul, mial dobry plan, ale nie doszedl on do wykonania, poniewaz krasnolud wysüiewal zaklecie i wylecial na ulice zaraz za przywolanymi przez siebie szczurami. Kilku straznikow zaczelo uciekac w panice, zaraz potem mag wzniosl sie w powietrze nieopodal trampu na galeon. Za nim wybiegl tropiciel, ale kaplan nie widzial co sie z niim dzieje, potem z magaynu wydostal sie lotrzyk, oczywiscie w swoim stylu, po cichu, nastepnie byl ork, ale ten nie probowal sie ukrywac ani nic w tym stylu, rzucil sie na straznkiow, jednego powalil, potem powtorzyl wyczyn z drugim. Na pewno umial walczyc, w miedzyczasie latajacy Stormak dostal magicznymi pociskami w plecy, jeden z wyzszych ranga straznikow dostal strzala w plecy z galeonu, Paul chybil maga, a ten puscil czar smiechu na orka, ktory zaczal sie tarzac po ziemii. Lotrzyk i Sorin wymieniali ciosy z straznikami. To byl najwyzszy czas zeby pomoc towarzyszom. Nie zastanawiajac sie dlugo odlozyl plecak, sciagnal z plecow kusze zaladowal ja i poslal strale w
[kierunku Woothersa.] Strzala poleciala pewnie w kierunku maga trafiajac go w ramie, przec co mozliwe ze nie bedzie mogl
[wykonywac gestow.]