Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2009, 18:13   #21
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Halfling z pewnością wyglądałby śmiesznie - tak tkwiąc w zawieszeniu, machając nogami i wrzeszcząc o pomoc, gdyby nie powaga sytuacji i piekielna przewaga liczebna napastników. W myślach i słowach błagał o pomoc czując niemal wstrętne owłosione odnóża pająków wchodzących mu na szyję. Realnie czuł jak coś przeciera mu się o plecy szyję i głowę, dopiero po chwili z ulgą stwierdził, ze to lina...."Lina?" Z lekkim niedowierzaniem zobaczył jak pająk przestaje być pająkiem a jedynie człowiekiem, odzianym w skóry sierść pająka przypominające. Co rusz ktoś nowy wypadał z lasu i nie był to żaden sojusznik ale też nie mutant. Przeważająca liczba wroga zdawała się zalewać zewsząd obrońców. Halfling dosłyszał jeszcze dźwięcznie recytowana modlitwę do Sigmara i może przyłączyłby się do głośnych modłów, gdyby nie to, że jego własne prośby nie pozostały dłużej bez odpowiedzi. Ktoś pomógł mu wydostać się na zewnątrz, "Dzięki Bogu" zdążył pomyśleć, nim zaklną siarczyście na siebie za głupią brawurę. Zobaczył jak dwóch zbirów wpada na miejsce woźnicy a dwóch kolejnych łupie butami o dach karocy.

"Jemu już nie pomogę" - zdążyło mu jeszcze przelecieć nim całkiem wysunął się z okienka na miejsce woźnicy. Zobaczył bowiem jak Shreder osłonił się swą rusznicą przed ciosem miecza od wspinającego się z dołu napastnika z czarną mordą, a drugiego, idącego w jego ślady, odepchnął butem i halfling usłyszał chlupot ciała w błoto. Jednak przed trzecim, zjeżdżającym na linie wrogiem nie zdążył się osłonić.

Przerażone oczy Tupika widziały, jak opadający cień w czarnym futrze zawisł na szyi Schreddera jednocześnie wbijając mu zdradziecko nóż w szyję, a w następnym ruchu podrzynając mu gardło, a zaraz dalej pchając martwe zapewne ciało nogą ku bandytom czekającym na dole, co spowodowało wybuch entuzjazmu wrogów pod powozem.

W tym momencie na Tupika spadło ciężkie ciało, przygniotło go w pierwszej chwili do siedzenia woźnicy, ale zanim spotkał go los woźnicy, dzięki wrodzonej zwinności wyśliznął się spod napastnika w prawo, na czworakach rzucając się ku zejściu z wozu. Tutaj już jego spojrzenie napotkało wdzierających się na górę kolejnych dwóch strasznych, z twarzami umazanymi na czarno napastnikami, pierwszy z nożem w zębach i z rogami na głowie przytwierdzonymi do hełmu a ten zaraz za nim, dzierżył jednoręczny topór. Tupik wiedział, że gdzieś nad nim, z nogami na siedzeniu jest jeszcze ten który na niego spadł na linie, choć obecnie go nie widział.

- Rzuć to żelazo, kurwa, mały, to może przeżyjesz!!! - darł się ten z toporem

Teraz obawiał się jedynie śmierci z powodu własnej głupoty. " Po cholerę było mi wyłazić na zewnątrz..."-pomyślał, Rzucił pośpiesznie krótki miecz , z którego i tak nie miał wielkiego pożytku,

- Weźcie całe moje złoto, tylko ostawcie mnie i innych przy życiu, proszę...- przemówił najłagodniej i w możliwie błagalnym tonie, niczym sługa poddający się surowemu osądowi panu. Chciał aby przeciwnicy poczuli pełne opanowanie sytuacji - myślałem, że to pająki... dodał pospiesznie niemal łkając, rzucił bandytom jednocześnie dwie pełne sakwy srebra, "niechcący" sprawiając, że jedna sakwa otworzyła się w locie , częściowo wysypując swą zawartość na ziemię. Procę zacisnął za pas gdy wyjmował sakwy lewą ręką. Zszedł też niżej, byle by nie być narażonym na cios pałką z góry - czego spodziewał się od przeciwnika który go przygniótł. W szybkiej ocenie zobaczył przeważającą liczbę napastników i zapadnięty do połowy w kałuży powóz, przez chwilę bił się z myślami czy nie spróbować ruszyć, jednak fakt iż woźnica nie zdołał ruszyć oraz oczywista nieznajomość sztuki powożenia zdyskredytowały ten plan w oka mgnieniu. Halfling sięgnął po swą ostateczną broń, począł dawać złodziejom sekretne znaki, znane mu z "wczesnej młodości".

Ryk radości ogarnął bandytów gdy Tupik sypnął srebrem. Dwaj bandyci którzy "rozmawiali" z halflingiem złapali je z rechotem w locie. Spojrzeli też z zaciekawieniem na znaki

- Ty, patrz, mały zna bajerę - usłyszał nim dwaj bandyci pojmali go i unieruchomili, jeden z nich pokazał halflingowi znak "siedź i nie wychylaj się" Jeden z bandytów odciągnął Tupika pod drzewo, gdzie trzyma go przed sobą trzymając nóż w pogotowiu.

Halfling odetchnął, czekał i obserwował sytuację. " Może dołączą mnie do siebie zamiast mnie zabijać...potrafię gotować i leczyć..." pomyślał, wiedząc już, że ma dobrą kartę przetargową. "Całe szczęście , że nikogo nie zabiłem..." - dodał w myślach ucieszony, wiedząc jak bliski był do miotnięcia latarnią w nadchodzące pająki... "Gdyby to byli mutanci wszystko potoczyłoby się inaczej..." Jednocześnie czekał na moment aż wartownik odwróci uwagę, by dyskretnie wyswobodzić się z więzów, jednak nie zrzucając ich całkiem. W przerażeniu obserwował to co działo się przy karocy, już bez jego udziału.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 26-12-2009 o 18:41.
Eliasz jest offline