Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2009, 18:49   #119
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Człowiek wyglądał jakby miał za chwile upaść i nigdy już nie wstać. Kurczowo trzymał rękojeść sztyletu wbitego głęboko we własne ciało obserwując swego „oprawcę” który zbliżał się najpierw szybko, potem zwolnił do chodu.

Bronthion czuł się nieco oszołomiony, tyle krwi… wszędzie krew, skupiał się tylko na jednym – zabić, chciał po prostu zabić strażnika, nie myślał o niczym innym. Widział w nim tylko półżywego człowieka niezdolnego do walki, żadnego zagrożenia. Zbliżył się na odległość ciosu, chciał spojrzeć mu w oczy i zobaczyć strach, chciał widzieć obrzydliwy i oślizgły strach gdy zadaje ostateczny cios. Jakże się pomylił.

Strażnik ostatkiem siły zerwał się, zmusił swoje mięsnie do ruchu i trafił przeciwnika, który niemal nie zdążył zrobić uniku przez swoje zaślepienie. Ostrze weszło w ciało i spotkało się z kością, a sprawca owej rany wsparł się na mieczu by nie upaść… jednak dosłownie sekundę po tym zrobił to. Cios łotrzyka trafił w głowę pozbawiając przeciwnika resztek sił. Bronthion spojrzał na swoje ciężko ranne ramie z gniewem, który skierowany został na i tak już niegroźnego wroga. Nachylił się nad nim i wbił mu sztylet w prawą rękę, przeciągnął ostrze wzdłuż mięsni by poczuł ból tak samo jak on. Spojrzał ostatni raz na na lezącego i zdecydowanym ruchem wbił mu nóż w głowę kończąc nudny żywot strażnika miejskiego.

- Skurwysyn, jednak to prawda, że ludzie przekraczają swoje granice kiedy ich życie zbliża się do końca, zapamiętam to.

Rozejrzał się po polu bitwy, przywołaniec Stormaka bardzo dobrze zajął wrogiego magika, większość strażników w okolicy już gryzła ziemię, każdy miał swoje własne problemy na których się skupiał, a nawet jeśli ktoś by go zauważył mógł wymyślić mnóstwo różnych usprawiedliwień dla swego postępowania. Chwycił trupa za nogi i zaciągnął go poza zasięg wszelkich oczu. Wyrwał z niego swój nadal wbity nóż do rzucania, wytarł o trupa i schował za pas. Może i był martwy ale nieco krwi musiało w nim jeszcze zostać, szybkim ruchem wgryzł się w szyję strażnika wysysając życiodajny płyn w celu wyleczenia własnych ran. O dziwo nie trwało to zbyt długo. Trzeba było teraz usunąć wszelkie ślady jego „występku” w końcu ciało strażnika zostanie znalezione a dwie dziurki na jego szyi od razu wskażą sprawcę, nie można było do tego dopuścić. Bezceremonialnie odciął trupowi głowę tuż przy tułowiu by uwzględnić słady. Na oko do morza było około trzydzieści metrów, więc nie tak daleko. Pobiegł w jego kierunku i wyrzucił dowód w głębiny tak by nikt nigdy nie dowiedział się co się naprawdę stało. Czuł się jak nowo narodzony i niezwykle szybkim biegiem skierował się w stronę pola bitwy.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 26-12-2009 o 19:19.
Bronthion jest offline