Kiedy zdawać by się mogło, że konwulsjom nie będzie końca, pocieszenie które znalazł w sygnecie starego mentora dało mu podwójne siły. Dźwigając się na mocno zaciśniętych pięściach, udało mu się dostrzec pole walki. Jak się okazało, reszta kamratów ruszyła z pomocą obezwładnionemu wojownikowi. Kiedy przez łzy wywołane przez niechciany śmiech dostrzegł maga, który właśnie ciskał jakimiś magicznymi pociskami w stronę bezbronnego krasnoluda, targnęła nim kolejna konwulsja."Tak nie będzie..." Ta konwulsja nie była skutkiem niedoszłego czaru, lecz uczucia które min targnęło. Tym razem niekontrolowanego szału. W ustach poczuł krew, prawdopodobnie jego samego. Możliwe, że upieprzył się w język. -To ty, ty skurwysynie...-rzekł, nagle urywając, gdyż mimowolnie zerwał się do ataku. Jednym szybkim ruchem zebrał miecz leżący tuż przy jego ciele, i zerwał się do bez mała galopu. Wyciskając wszystkie siły z nóg brnął przed siebie. Liczył się teraz tylko i wyłącznie mag, oraz pionki odgradzające go od niego. -Zabije cie kurwa... zabije!!! -krzyknął biorąc zamach szeroki zamach w rozpędzie.
__________________ "Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki" Sztuka Wojny |